Emil Łobodziński, BM PKO BP: Długoterminowe perspektywy są lepsze

Potencjał zwyżek na naszym parkiecie jest większy niż w przypadku chociażby Wall Street. Sytuacja się zmieniła i zrobiło się naprawdę ciekawie na rynku – mówi Emil Łobodziński, doradca inwestycyjny w BM PKO BP.

Publikacja: 15.11.2022 18:43

Gościem Przemysława Tychmanowicza w Parkiet TV był Emil Łobodziński, doradca inwestycyjny w BM PKO B

Gościem Przemysława Tychmanowicza w Parkiet TV był Emil Łobodziński, doradca inwestycyjny w BM PKO BP.

Foto: tv.rp.pl

Po ostatnich wydarzeniach rynkowych nasuwa się jedno pytanie: czy to już jest ten moment? Bessa dobiega końca?

Przez ostatnie miesiące byliśmy raczej ostrożnie nastawieni do rynku. Nie ukrywam, że teraz ta perspektywa nieco się jednak zmienia, chociaż też istotną sprawą jest to, o jakim horyzoncie mówimy.

W dłuższym okresie, czyli co najmniej roku, wydaje mi się, że osoby, które nie mają akcji, powinny zacząć dodawać je do portfela. Rynek jednak dotknęła dość mocna przecena.

Wyceny spółek spadły bardzo mocno i bardzo dużo czynników ryzyka jest już uwzględnionych w cenach. To wszystko z punktu widzenia inwestora długoterminowego tworzy bardzo ciekawe otoczenie. Po raz pierwszy od jakiegoś czasu można więc być zdecydowanie większym optymistą.

A co z krótkim terminem? To odbicie od dołka bessy wygląda już naprawdę imponująco.

W krótkim terminie byłbym jednak już ostrożniejszy. Po tak dynamicznym odbiciu, w tak krótkim czasie, siłą rzeczy ryzyko korekty jest wyższe. Oczywiście nie wiadomo, kiedy ona faktycznie przyjdzie i jaki będzie miała charakter.

Jesteś w stanie zaryzykować stwierdzenie, że WIG20 uklepał już dno bessy i nie wrócimy do tych poziomów?

Oczywiście ciężko jednoznacznie mówić na ten temat. Życzyłbym sobie i rynkowi, aby faktycznie to dno było już za nami. Myślę, że jest spora szansa na to, że dno bessy faktycznie zostało już uklepane.

W naszych rozmowach zawsze dominował wątek inflacji i podwyżek stóp procentowych. Teraz rynek zaczął się już przestawiać na to, że Fed zacznie nieco łagodzić swoje podejście do polityki pieniężnej, szczególnie po ostatnich danych o inflacji ze Stanów Zjednoczonych.

Po ostatnich danych o inflacji z USA mieliśmy prawdziwą euforię. Pytanie jednak, czy nawet lepsze od oczekiwań dane zmieniają coś, jeśli chodzi o nastawienie amerykańskiego banku centralnego. Moim zdaniem niekoniecznie. Niezależnie od tego, czy inflacja wynosi 8 proc. czy też 7,7 proc., to i tak jest ona na tyle wysoka, że Fed bardzo ostrożnie będzie podchodził do ewentualnych zwrotów w prowadzonej polityce pieniężnej. Cały czas więc kwestia podwyżek stóp w Stanach Zjednoczonych, ale także i redukcji bilansu, będzie czynnikiem, który będzie miał największy wpływ na rynki. Może się okazać, że Fed nie będzie wcale na razie zmieniał polityki i tutaj widzę czynnik ryzyka, który może doprowadzić do jakieś korekty.

A czy nie mamy teraz do czynienia z asymetrią rynkową? Złe wiadomości są przyjmowane raczej spokojnie, natomiast te dobre powodują wybuch euforii, tak jak to było ostatnio.

Tak jest ostatnio i to też pokazuje nastawienie inwestorów. Rynek ewidentnie szuka argumentów do tego, żeby rosnąć, a nie spadać. Pytanie oczywiście, czy nie pojawi się jakiś czynnik, który to wszystko zaburzy. Musimy pamiętać, że rynek jest przecież cykliczny i nie do utrzymania są takie zwyżki, jakie widzieliśmy w ostatnich tygodniach. Siłą rzeczy to wymusza na nas patrzenie na dalsze działania Rezerwy Federalnej.

A co z innymi czynnikami? Jeszcze nie tak dawno dużo mówiło się o pogodzie. Co prawda jesień na razie jest ciepła, ale potencjalne pogorszenie pogody może odcisnąć piętno na rynkach, szczególnie europejskich.

Wydaje mi się, że dużo ryzyka związanego z pogodą już jest przez rynek zdyskontowane. Nawet jeśli pojawiłaby się „normalna” zima, to nie wydaje mi się, aby rynek jakoś na to specjalnie zareagował. Oczywiście może to przynieść krótkoterminowe spadki, ale już z tym tematem się oswoiliśmy, tym bardziej że dostajemy informację o tym, że zapełnienie magazynów jest bardzo wysokie. Istotne może natomiast się okazać nie to, jak sroga będzie zima, tylko to, jak długo będzie ona trwała.

Mamy także sezon wyników. Przedstawiciele spółek coraz częściej mówią, że kolejne kwartały mogą być trudniejsze. Widzisz ryzyko z tej strony?

Tutaj znowu trzeba pamiętać o tym, co się dzieje na giełdzie, a co w realnej gospodarce. Pogarszanie się realnych wyników finansowych zawsze jest na samym końcu.

Najpierw spadają kursy akcji, bo inwestorzy boją się nadchodzącego spowolnienia bądź recesji, a dopiero później jest ona faktycznie widoczna w danych. W Stanach Zjednoczonych widzieliśmy ostatnio wyniki gorsze od oczekiwań, a i oczekiwania też nie są zbyt optymistycznie. To jest ostatni z elementów klasycznego cyklu bessy.

Dzisiaj większy potencjał zwyżek widzisz za granicą czy jednak w Polsce, która przecież w czasie bessy ucierpiała mocniej?

Nie będzie odbicia u nas bez odbicia notowań w Stanach Zjednoczonych. Uważam, że ta zależność jest cały czas aktualna i Wall Street musi nam przynajmniej nie przeszkadzać.

Natomiast już w ostatnich tygodniach widać było, że nasz rynek zachowuje się lepiej niż chociażby amerykańskie indeksy. Wydaje się, że jeśli chodzi o potencjał zwyżek, to jednak u nas jest on większy z racji tego, że spadliśmy też dużo mocniej i wyceny są dużo niższe. Naprawdę zrobiło się u nas ciekawie.

Inwestycje
Potrzebujemy więcej różnorodności we władzach spółek
Inwestycje
Czas rozbić szklany sufit
Inwestycje
Polacy pod prąd globalnym trendom: stawiają na Nvidię
Inwestycje
Daniel Kostecki, CMC Markets: Za wcześnie, by mówić o przełomie na GPW
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”
Inwestycje
Ceny ropy w 2025 r.: Citibank podwyższa prognozę, EIA obniża
Inwestycje
Piotr Kuczyński, DI Xelion: Trump straszy cłami, ale docelowo będą dużo niższe