Zdaniem Niedzielewskiego po zakończonym niedawno najlepszym od 1997 r. pierwszym półroczu na Wall Street, (indeks S&P500 wzrósł o ponad 17 proc.) ryzyko zmiany długoterminowego trendu wzrostowego i rozpoczęcia bessy wydaje się zażegnane. „Po raz kolejny przeciwstawienie się opinii większości inwestorów, którzy pod koniec ubiegłego roku gremialnie odwrócili się od amerykańskich akcji, okazało się bardzo zyskowną strategią" – zauważa Niedzielewski.
W tym generalnie pozytywnym obrazie typowej hossy na ryzykownych aktywach – ocenia Niedzielewski - nie pasuje jeden element, czyli silny wzrost cen obligacji skarbowych, których rentowności spadły w połowie roku do najniższych poziomów od trzech lat (USA) lub w całej historii (jak w Niemczech, czy Australii). Rozbieżność (np. dwuletnie maksima indeksów przy dwuletnich minimach rentowności) między akcjami, a długiem rządowym jest stosunkowo rzadkim zjawiskiem i zwykle nie trwa zbyt długo. „Ponieważ spadek rentowności obligacji skarbowych jest pochodną globalnego spowalniania gospodarczego, które pod koniec ubiegłego roku dotarło w końcu do USA, i związanego z nim spadku presji inflacyjnej, nowe maksima giełdowych indeksów akcji można traktować albo jako pułapkę, albo zapowiedź rychłego ożywienia w światowej gospodarce" – twierdzi Niedzielewski. Według niego struktura i dynamika wzrostów na Wall Street w pierwszych sześciu miesiącach tego roku oraz utrzymujący się dość duży sceptycyzm inwestorów pozwalają wierzyć, że tegoroczna hossa nie okaże się jedynie mirażem. „Jednak nauczka z przełomu poprzedniego i tego roku, kiedy to teoretycznie bardzo silne sygnały bessy zostały szybko zanegowane, każe podchodzić z ostrożnością do stawiania jednoznacznych sądów. Tym bardziej, że póki co nie widać oznak ożywienia w światowej gospodarce. Nadzieje, jakie inwestorzy pokładali w rychłym odrodzeniu chińskiej gospodarki na razie okazały się płonne. Gospodarka Stanów Zjednoczonych znajduje się od ponad pół roku w fazie spowolnienia obejmującego w głównej mierze przemysł, czyli dokładnie ten sam element, którego słabość trapi od początku 2018 r. resztę świata" – pisze o prognozach na II połowę roku ekspert Investors TFI. Według niego któryś z rynków akcji bądź obligacji „przesadził w swojej ocenie sytuacji, a nietypowa rozbieżność między indeksami akcji, a rentownością obligacji powinna do końca roku się zmniejszyć". Na dzień dzisiejszy wydaje się, że to rynek akcji ma nieco więcej argumentów po swoje stronie, a lipcowa obniżka stóp przez Fed okaże się ostatecznie działaniem na wyrost, jak w 1995 roku.
Czytaj także: Hossa kontratakuje, czyli bessa na falstarcie
Podobnie jak w USA, również w Europie rynki akcji i obligacji „dostały rozdwojenia jaźni". - Indeksy akcji, zbliżając się do ubiegłorocznych szczytów, zdają się ignorować słabość gospodarki, oczekując najwyraźniej rychłego ożywienia na miarę przemysłowego renesansu z 2017 r. Z drugiej strony rentowność długu skarbowego na Starym Kontynencie odnotowuje właśnie poziom najniższy w historii. Odporność europejskich indeksów akcji można przypisać oczywiście zachowaniu akcji na Wall Street, ale też strukturze gospodarczego osłabienia. Ta, podobnie jak na całym świecie, zapaści przemysłu przeciwstawia siłę konsumpcji" – zauważa Niedzielewski. Według niego, w porównaniu z w miarę zdrową, bo obejmującą szeroki wachlarz spółek i sektorów, hossą na Wall Street, tegoroczne wzrosty w Europie są bardziej wybiórcze, a tym samym nieco mniej przekonujące. „Mocno reprezentowany na giełdach całej strefy euro sektor bankowy pozostaje wciąż głównym obciążeniem indeksów, będąc największą ofiarą polityki monetarnej ECB. Również wcześniejsza duma Europy, czyli sektor motoryzacyjny, wpada z jednego kryzysu w drugi – pisze Niedzielewski. Jego zdaniem sytuacja gospodarcza strefy euro wygląda lepiej niż pokazuje to stan samego przemysłu i niż sugeruje to zachowanie rynku obligacji, ale nie tak dobrze jak chciałyby to widzieć rynki akcji, których indeksy, jak gdyby nigdy nic, zbliżają się do ubiegłorocznych szczytów.
Jeśli chodzi o rynki wschodzące – zauważa Niedzielewski - znajdują się one w dość specyficznej sytuacji, żyją nadzieją na taniego dolara i niskie stopy, oczekując jednocześnie na wytchnienie w handlowej i przemysłowej zapaści. „Jednak tym razem do rozegrania „idealnego" scenariusza dla rynków wschodzących z lat 2016-2017 może nie dojść" – ocenia. „Na tle Europy Zachodniej i rynków wschodzących nasza giełda wciąż trzyma fason, ale nie ma się co spodziewać, że nagle zaczniemy deklasować rywali, nawet biorąc pod uwagę start programu PPK i zdecydowanie lepszą sytuację gospodarczą niż w strefie euro. Po długim okresie rynkowej smuty, segment mniejszych i średnich firm ma przynajmniej w teorii szanse na kontynuację tegorocznego odreagowania, ale o jego dalszych losach zadecyduje skala potencjalnego ożywienia w europejskim handlu i przemyśle. O ile do niego w ogóle dojdzie" – pisze w kontekście GPW Niedzielewski. „Spodziewamy się stabilizacji rentowności krajowych obligacji skarbowych w pobliżu obecnych poziomów, tzn. obligacji 2-letnich w przedziale 1,5-1,6 proc. oraz 2,2-2,4 proc. w przypadku obligacji 10-letnich" – zapowiada dyrektor departamentu inwestycji w Investors TFI.