Mijający rok nie był łatwy dla Impelu. Musieliście sobie poradzić ze skokowym podniesieniem płacy minimalnej, ograniczeniami państwowych dopłat dla firm zatrudniających osoby niepełnosprawne. Bardzo ucierpiała rentowność spółki?
Koszty pracy to główny czynnik, przesądzający o ok. 70 proc. kosztów każdej spółki usługowej. Impel nie jest wyjątkiem. Na rządowe decyzje nie mamy wpływu, ale do maksimum wykorzystaliśmy dostępne instrumenty by zniwelować płacowe uderzenie. Broniliśmy się determinacją w obniżaniu kosztów, czego przykładem może być sprzedaż naszej londyńskiej spółki. Uznaliśmy, że nie stać nas na finansowanie firmy, w której przyszłe profity są niepewne. W kraju położyliśmy ogromny nacisk na sprzedaż, motywując handlowców i mobilizując pion marketingu. W rezultacie wycisnęliśmy 12 procentowy wzrost sprzedaży, powściągając przy tym nasze apetyty na wzrost marży. To spore osiągnięcie na coraz trudniejszym rynku. Impel obsługuje obecnie ponad 4 tys. klientów, sprzątając i zarządzając nieruchomościami, zapewniając bezpieczeństwo i konwojowanie gotówki oraz dostawy cateringu czy towarów. Z wieloma klientami renegocjowaliśmy umowy, w oparciu o zmienione warunki i urealnione koszty, z części umów mniej korzystnych, się wycofaliśmy. Cieszymy się, że większa sprzedaż pokryła ubytki.
Czy akcjonariusze mogą oczekiwać dywidendy?
Zarząd według mojej obecnej wiedzy będzie rekomendował wypłatę dywidendy. Ja, jako główny akcjonariusz, zamierzam prowadzić zrównoważona politykę dywidendy, przecież po to istnieje spółka.
Ten rok już praktycznie za nami. Jakie zagrożenia niesie przyszły?