Odnosząc się do artykułu pana Jarosława Deryły, uznaję wiele tez przedstawionych w artykule za trafne, choć trudne do realizacji w polskich warunkach gospodarczych. Moim zdaniem, giełda powinna mieć pełną niezależność finansową. Stawianie tezy o konieczności funkcjonowania giełdy na warunkach równych z innymi przedsiębiorcami, przy jednoczesnym profilu działalności "non profit", jest trudne do realizacji w praktyce. Rynek kapitałowy na całym świecie podlega dużym wpływom czynników zewnętrznych, np. wojna w Iraku, stan gospodarki w USA. Dlatego też występują momenty większego i mniejszego zainteresowania rynkiem, w szczególności rynkiem lokalnym, jakim jest nasza giełda. Biorąc pod uwagę następującą po sobie cykliczność lat lepszej i gorszej koniunktury, GPW w Warszawie musi być przygotowana na to, że w pewnych okresach będą występowały straty z tytułu prowadzonej działalności, które będą pokrywane zyskami z innych lat. Model działalności "non profit" wyklucza taki mechanizm postępowania. W rezultacie straty ponoszone w latach "chudych" byłyby rekompensowane podnoszeniem opłat, co może się przyczynić do jeszcze większego spadku zainteresowania giełdą. Strata bilansowa giełdy jest czymś normalnym w latach, kiedy mówi się o ogromnej bessie i spadku zaufania do giełdy. Uważam, że nie można jej na siłę korygować.

Według mnie, wielkość i znaczenie giełdy oraz osób zarządzających nią można ocenić najlepiej właśnie w latach dekoniunktury. Trudno jest mi ocenić skalę wysiłków podejmowanych przez obecny zarząd giełdy w celu przyciągnięcia nowych inwestorów na polski rynek, ponieważ z uwagi na brak konkurencyjnego rynku w Polsce nie ma punktu odniesienia. Jestem jednak przekonany, że GPW może się przyczynić do ożywienia gosporarki, dając szansę łatwego dostępu do kapitału. Jednak aby to osiągnąć, potrzeba intensywnego współdziałania po stronie wszystkich podmiotów sprawujących władzę w Polsce.

Polityka finansowa, którą prowadzi giełda wraz ze spółkami zależnymi, powinna być spójna i nie może opierać się na dążeniu do odrębnego generowania zysku przez poszczególne podmioty. Tak jak rynek kapitałowy tworzy pewną całość, tak i giełda powinna mieć wspólną strategię rozwoju wraz z innymi podmiotami będącymi uczestnikami tego rynku. Faktem jest, że obecna struktura własnościowa GPW preferuje model oparty na maksymalizacji zysku, jednak apel o zmianę tego nastawienia należy skierować bardziej do głównego akcjonariusza, niż do do samej giełdy.

W zakresie pozyskiwania inwestorów giełdowych możemy mówić o dwóch płaszczyznach. Z jednej strony istnieją regulacje ustawowe, tworzone przez KPWiG, określające procedurę dopuszczenia do publicznego obrotu, a z drugiej - są regulacje wewnętrzne giełdy, regulujące obrót giełdowy. Wzajemna niezależność obu tych regulacji jest pozorna. Na podstawie wieloletniej praktyki mogę stwierdzić, że zakres regulacji ustawowych idzie tak daleko, jak daleko sama giełda poprzez własne regulacje nie potrafi rozstrzygnąć występujących wątpliwości. Jest to system naczyń połączonych, którego wspólnym mianownikiem jest bezpieczeństwo rynku. Komisja wielokrotnie sugerowała przesunięcie części kompetencji na giełdę, jednak w praktyce takie rozwiązania się nie sprawdzały. Obecnie zarząd i Rada Giełdy mają wiele uprawnień, z których nie zawsze korzystają, choć w ocenie Komisji usprawniłoby to funkcjonowanie rynku.Odnosząc się do obowiązujących procedur dopuszczeniowych do publicznego obrotu należy wskazać, że teza postawiona w artykule na temat "opasłych tomów prospektów" jest nieprawdziwa. Komisja ma na uwadze, że gruby prospekt, to duży koszt dla emitenta, należy jednak pamiętać, że inwestor chce być dobrze poinformowany na temat podmiotu przeprowadzającego emisję i samej emisji. Trudno jest pogodzić te dwa stanowiska, tym niemniej o grubości prospektu stanowią sprawozdania finansowe załączone przez emitentów. Dla większości inwestorów są one podstawowym źródłem informacji o spółce. Obecnie trwają w Unii Europejskiej prace nad nową dyrektywą o prospekcie. Zgodnie z projektowanymi zapisami, ilość informacji przekazywanych do organów nadzorczych ma się zwiększyć. Trudno jest kwestionować takie rozwiązania, mając na uwadze przykłady spółek 4Media czy Ocean, gdzie podstawowym zarzutem stawianym przez inwestorów był zbyt skromny zakres informacji o spółce i jej głównych akcjonariuszach. Komentując postulat, aby proces dopuszczenia trwał nie dłużej niż dwa tygodnie, chciałbym wskazać, że w ostatniej historii Komisji były dopuszczenia, które odbywały się w ciągu 14 dni.