Szefowie biur maklerskich byli w ostatnim czasie bardzo zajęci restrukturyzacją swoich firm. Bessa wymusiła bowiem zmianę planów biznesowych i cięcie kosztów. Część oszczędności pojawiła się już w planach finansowych brokerów na 2009 r., w których zmniejszono ewentualne premie dla pracowników. O kolejnych szczegółach restrukturyzacji maklerzy i inne osoby zatrudnione w biurach dowiadywali się zwykle pod koniec I kwartału. Tyle zajęło władzom biur przejrzenie siatki płac i podjęcie decyzji, gdzie szukać oszczędności.
[srodtytul]Połowa na wynagrodzenia[/srodtytul]
Wynagrodzenia w branży brokerskiej to tymczasem najbardziej kosztotwórczy element, sięgający często połowy wszystkich wydatków na działalność biur. Według danych GUS za I półrocze 2008 r., domy maklerskie wydały na płace 222,4 mln zł. Dla porównania, koszty opłat GPW, Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych sięgały niespełna 100 mln zł. – Przeprowadziliśmy pewne działania optymalizacyjne, które musiały dotknąć także kwestii zasadniczych – a więc płac – mówi Jarosław Kowalczuk, szef Domu Inwestycyjnego BRE Banku.
[srodtytul]Złote czasy się kończą[/srodtytul]
Szefowie biur w pierwszej kolejności sięgnęli po najprostsze narzędzie – czyli zmniejszenie bonusów, do których branża była przyzwyczajona. – Okazało się, że nasi pracownicy rozumieją więc potrzebę oszczędzania. Wiedzą bowiem, że biznes jest obecnie mniej zyskowny – komentuje prezes jednego z dużych brokerów. – Był taki moment, kiedy maklerzy myśleli, że mogą zarabiać krocie. Teraz bardzo wysokie pensje trudno ekonomicznie uzasadnić – dodaje inny prezes.