Zarówno fundusze tzw. absolutnej stopy zwrotu (absolute return), jak i tzw. aktywnej alokacji (ich ogólne polityki inwestycyjne są w zasadzie takie same) miały być antidotum na wahania giełdowej koniunktury. Miały przynosić stabilne zyski rzędu kilkunastu, a nawet ponad 20 procent każdego roku, niezależnie od tego, czy ceny akcji idą w górę czy w dół. W hossie mogły być przy tym słabsze od funduszy akcji – ze względu na nieco niższe ryzyko inwestycyjne, jakie podejmują zarządzający.
[srodtytul]W bessie straty [/srodtytul]
Czy rzeczywiście fundusze absolute return i aktywnej alokacji spełniają swoją rolę? Jeśli spojrzeć na dotychczasowe wyniki inwestycyjne – tylko niektóre, choć rzeczywiście część z nich aż z naddatkiem. Okazuje się, że gdy na giełdzie mamy do czynienia ze wzrostem lub trendem bocznym, ich wyniki inwestycyjne – średnio – są rzeczywiście słabsze od wyników funduszy akcji. Nie są jednak istotnie lepsze od wyników funduszy obligacji.
Średnio w ostatnich 12 miesiącach fundusze aktywnej alokacji i absolute return zarobiły 11 proc. (według wycen z końca października). Fundusze polskich obligacji zyskały przeciętnie 7 proc. Fundusze akcji krajowych, wliczając fundusze akcji małych i średnich spółek, przyniosły w tym czasie zysk rzędu 20 proc.W ostatnich dwóch latach fundusze absolute return i aktywnej alokacji średnio zyskały 22 proc. Podmioty akcyjne wypadły znacznie lepiej, zarobiły średnio 53 proc. Dłużne w tym czasie zyskały 20 proc.
Z kolei biorąc pod uwagę wyniki w ostatnich trzech latach, obejmujących zarówno mocne giełdowe spadki, jak i zwyżki, fundusze, które miały nie tracić, przyniosły średnio 22 proc. straty. Na plusie, 3 proc., jest jedynie Pioneer Aktywnej Alokacji (historia wielu funduszy tej grupy nie sięga jednak trzech lat; tyle czasu istnieje 16 z blisko 40 produktów). Jednostki najbardziej agresywne straciły w tym czasie na wartości średnio 32 proc. Fundusze dłużne zyskały 22 proc.