Trudniejsze czasy dla maklerów

Publikacja: 14.01.2012 15:24

Trudniejsze czasy dla maklerów

Foto: AFP

Po relatywnie dobrym początku roku WIG20 niespodziewanie w sierpniu i we wrześniu zakończył ponad dwuletnią wędrówkę w górę. Przecena była bardzo gwałtowna. Dla domów maklerskich zarówno jednak końcówka hossy, jak i nagłe tąpnięcie kursów oznaczały zalew zleceń i dużo pracy. Teraz emocje nieco opadły, a wahania indeksów nie są tak duże jak w wakacje i tuż potem. Jednocześnie wciąż dominuje niepewność. Biura zdają więc sobie sprawę, że zaufanie i optymizm inwestorów szybko nie powrócą. Przygotowywane zwykle w grudniu budżety domów maklerskich na kolejny rok zakładają zatem scenariusz stagnacji na warszawskiej giełdzie.

Rok nie zapowiadał się dobrze

Część maklerów już na początku tego roku sądziła, że będzie to trudny okres dla branży. Zmiany w organizacji biur związane z wydłużeniem sesji giełdowej, nakłady na nowy system informatyczny (w związku z planowanym zastąpieniem Warsetu), pomniejszenie składek przekazywanych do funduszy emerytalnych oraz ryzyko pojawienia się kolejnej fali kryzysu – te czynniki mocno ograniczały optymizm brokerów. Okazało się jednak, że nierzadko obawy były na wyrost. Biura potrafiły tak zmienić grafiki pracowników, że bez dodatkowych etatów możliwa stała się obsługa inwestorów podczas dłuższej sesji. Nowy system transakcyjny, wymuszający dostosowania po stronie brokerów, będzie wdrożony przez GPW dopiero w czwartym kwartale 2012 r. Zakupy OFE na giełdzie – choć mniejsze, zostały częściowo zrekompensowane przez zagranicznych inwestorów. Z kolei kluczowe gospodarki świata także jeszcze nie znalazły się w recesji, choć nasilił się kryzys zadłużenia w strefie euro.

Statystycznie rzecz biorąc, sytuacja na warszawskiej giełdzie była dla biur nawet bardziej przychylna niż w 2010?r., kiedy indeksy przez większość roku rosły, a Skarb Państwa przeprowadził oferty publiczne na bezprecedensową skalę. Średnie obroty na sesję wzrosły do 1,04 mld zł (styczeń–listopad) wobec 818 mln zł w całym 2010 r. Kryzysowy sierpień pokazał zresztą, że odwrót inwestorów od giełdy w początkowym okresie daje dobrze zarobić – wówczas padł bowiem rekord wszech czasów, jeżeli chodzi o skalę transakcji (na giełdzie właściciela zmieniły akcje warte 27 mld zł). Rynek ofert publicznych wbrew złowróżbnym zapowiedziom części analityków nie zamarł całkowicie. Liczba debiutów (37 nowych firm) w pierwszych jedenastu miesiącach przebija już dane za cały 2010 r. (34 nowe spółki).

Także rentowność branży – jak pokazują publikacje Komisji Nadzoru Finansowego – nie wywołuje obaw. W ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy 2011 r. domy maklerskie zarobiły 661 mln zł wobec 791 mln zł w całym 2010 r. Przychody z działalności maklerskiej przekroczyły 1,1 mld zł wobec 1,5 mld zł rok wcześniej. Choć niektóre biura odnotowały straty (szczególnie w III kwartale), to jednak nie ma sygnałów o poważnych tarapatach finansowych czy możliwym bankructwie niektórych graczy. W takiej sytuacji nie powinno dziwić, że część podmiotów, która zawiesiła postępowania przed KNF, znów stara się o licencję na działalność maklerską.

Dokładniejsza analiza danych dotyczących branży maklerskiej pokazuje jednak, że w kolejnych miesiącach sytuacja nie musi wyglądać tak różowo. Większość traderów przekonana jest, że trudno oczekiwać, aby po spadku wycen obroty wróciły do rekordów z sierpnia. W takiej sytuacji biurom stawiającym na brokerkę trudno będzie powtórzyć rekordowe wyniki.

Struktura handlu na GPW pokazuje również, że prowizje od transakcji nie są dzielone równo pomiędzy biura. Najaktywniejszymi domami maklerskimi w okresie styczeń–listopad 2011 na rynku akcji były te specjalizujące się w instytucjonalnych klientach z zagranicy – DM Banku Handlowego, Credit Suisse Securities oraz ING Securities.

Zachodnie banki inwestycyjne walczą o polski rynek

Pozycja tego drugiego brokera, który większość transakcji zawiera z centrali w Londynie, dokumentuje zresztą najdobitniej wzrost znaczenia zagranicy w handlu na GPW. Z ostatnich badań przeprowadzonych przez giełdę wśród jej członków wynika, że w pierwszym półroczu inwestorzy zagraniczni odpowiadali za 48 proc. wszystkich transakcji w ujęciu wartościowym. Polskim rynkiem zaczęły się też bardziej interesować duże zachodnie banki inwestycyjne i biura maklerskie. Jeszcze na początku roku tzw. zdalni członkowie GPW (podłączają się do systemu transakcyjnego z zagranicy) generowali 21 proc. wszystkich obrotów akcjami. W listopadzie odsetek ten wzrósł do 27 proc.

Konkurencja z zagranicy to spore wyzwanie dla polskich placówek, które jeszcze do niedawna liczyć mogły na obsługę większości zleceń przychodzących na warszawski parkiet. Teraz – czy to z uwagi na oszczędności, czy też argumentując to chęcią wykorzystania własnych systemów – instytucje takie jak Credit Suisse, UBS, Goldman Sachs czy Nomura dużą część zleceń kierują do Warsetu sami. Tym samym biura, które tradycyjnie liczyć mogły na zagranicznego klienta, muszą szukać nowych możliwości na bardzo konkurencyjnym i wciąż rozdrobnionym rynku.

W listopadzie przynajmniej jedną transakcję na rynku kasowym zawarło aż 51 członków GPW. Tylko w tym roku na warszawskim parkiecie swój brokerski debiut odnotowało kilka biur z zagranicy: węgierski Equilor, cypryjski Dragon Capital, litewski Orion Securities, rosyjski VTB Capital, bułgarski IP Intercapital Markets czy rumuński B. T. Securities. Z kolei począwszy od 2010 r. duże banki inwestycyjne zdominowały także rynek doradczy przy ofertach Skarbu Państwa. Jakby tego było mało, krajowe biura, które jeszcze do niedawna szczycić się mogły najlepszą wiedzą o lokalnym rynku i analizami polskich spółek, stawić muszą czoła coraz większym zdolnościom analitycznym zagranicznych graczy. JP Morgan, Credit Suisse, Raiffeisen CentroBank czy Renaissance Capital także śledzą bowiem poczynania wybranych spółek notowanych na GPW, a dodatkowo porównują je z innymi podmiotami z branży w regionie.

Nowa platforma, nowe wyzwania

Zdaniem wielu ekspertów, jeszcze większa konkurencja ze strony zdalnych członków giełdy nastąpi po wdrożeniu nowego systemu transakcyjnego przez GPW. Universal Trading Platform, który zastąpić ma wysłużony Warset, umożliwi bowiem handel algorytmiczny i wysokich częstotliwości. To transakcje, w których wyspecjalizowały się zachodnie banki i fundusze, ale do tej pory rzadko spotykane w Warszawie. Dodatkowo UTP (obecnie standard na rynkach NYSE Euronext) ułatwi dostęp niepodłączonym jeszcze do Warsetu instytucjom – zasady i wytyczne dotyczące członkostwa mają bowiem być podobne, jak w Paryżu, Brukseli czy nawet Nowym Jorku.

Z drugiej strony, platforma, którą dostarczą informatycy NYSE Euronext, otworzy także nowe możliwości przed polskimi biurami. Uzyskają łatwiejszy dostęp do rynków zagranicznych, a także z uwagi na jednolity standard zleceń będą mogły konkurować o zlecenia funduszy z USA i Europy Zachodniej z takimi potęgami jak Goldman Sachs czy UBS. Tyle tylko, że pełne wykorzystanie UTP wymaga także inwestycji po stronie biur. GPW przestanie bowiem w ramach jednego pakietu dostarczać tzw. terminale końcowe – czyli stacje robocze integrujące wszystkie zlecenia klientów biura i wysyłające je na giełdę. Każdy broker musi zadbać o stosowną „wtyczkę" sam. Bardziej wyszukane i kompleksowe rozwiązania wymagają jednak sporych nakładów.

Zatrzymać klientów detalicznych

Mniejsze zmiany czekają biura wyspecjalizowane w obsłudze inwestorów detalicznych. Ale także przed tym segmentem rynku widać spore wyzwania. Prywatyzacyjny boom związany z debiutami PZU, Tauronu Polskiej Energii, GPW i ostatnio – Jastrzębskiej Spółki Węglowej – zaowocował sporą liczbą nowych klientów. Na koniec 2009 r. biura prowadziły w sumie 1,13 mln rachunków, z końcem października tego roku – już 1,53?mln. Na aktywności Skarbu Państwa skorzystały te podmioty, które postawiły na agresywne promocje przy okazji ofert publicznych (przykładem jest niedawny debiutant – Biuro Maklerskie Alior Banku). Klientelę powiększają także podmioty o sporej sieci placówek (DM PKO BP, biura Pekao czy DI BRE Banku). W wielu przypadkach nowi inwestorzy to po prostu pracownicy prywatyzowanych firm, którzy, aby móc sprzedać przyznane im walory, muszą założyć rachunki.

Problem w tym, że słaby debiut JSW i jeszcze słabszy Banku BGŻ zdaniem wielu analityków zakończył erę ofert Skarbu Państwa, na których „nie da się stracić, a można sporo zarobić". Rząd świadomy trudnej sytuacji na rynku pierwotnym zdecydował się zresztą na przełożenie wtórnej oferty publicznej PKO BP. W takiej sytuacji biurom pozostaje praca z pozyskanymi dotąd klientami. Brokerzy powiązani z bankami detalicznymi liczyć mogą jeszcze na sprzedaż krzyżową i oferowanie klientom banku produktów strukturyzowanych, najczęściej z 100-proc. gwarancją kapitału (wyspecjalizowały się w tym m.in. Noble Securities i DM Pekao). Pozostali skupiać się muszą na zachętach do pozostania na GPW.

Choć przedstawiciele biur zapewniają, że duża część osób, która kupiła akcje PZU czy GPW, spróbowała szczęścia także nabywając inne instrumenty finansowe, to jednak badania giełdy pokazują, że tylko 23 proc. wszystkich rachunków było w I półroczu wykorzystywanych do składania zleceń. Danych za II półrocze jeszcze nie ma, ale trudno oczekiwać, że drobni inwestorzy decydowali się masowo sprzedawać walory ze stratą. Rynek detaliczny boryka się w dalszym ciągu z problemem braku oferty na czas bessy. Wprawdzie GPW wprowadziła nowe, czytelniejsze zasady krótkiej sprzedaży akcji – ale możliwość ta dotyczy tylko wybranych walorów. Niewiele instytucji decyduje się na pożyczanie walorów na pokrycie transakcji. Nieliczne, które systemowo udostępniły krótką sprzedaż indywidualnym inwestorom (np. DM BZ WBK), wymagają zamknięcia pozycji na koniec dnia.

Jakie instrumenty na bessę?

Gra na spadki jest możliwa na rynku terminowym. Wciąż jednak inwestorzy nie decydują się na ten trudniejszy wariant masowo. Od początku 2010 r. liczba tzw. numerów klasyfikacyjnych klienta, który każdy inwestor musi uzyskać, aby rozpocząć przygodę z derywatami, wzrosła o 11,1 tys., do 73,7 tys. GPW promuje wprawdzie różne rodzaje instrumentów o zróżnicowanym poziomie ryzyka (oprócz kontraktów na WIG20, także futures na akcje i waluty, opcje, warranty, certyfikaty inwestycyjne czy jednostki indeksowe). Pomijając okres gigantycznych wahań kursów w sierpniu i we wrześniu, obrót nimi nie rośnie jednak istotnie, a jeżeli już – to odpowiedzialne za to są raczej instytucje.

Wyzwaniem dla brokerki detalicznej pozostaje w dalszym ciągu foreks, który kusi inwestorów niskimi prowizjami, ograniczonymi formalnościami przy rozpoczęciu inwestowania, licznymi konkursami i perspektywą inwestowania w surowce i indeksy zagranicznych giełd. Swoje platformy uruchomiły już DM BOŚ, Noble Securities, Trigon DM czy BM Alior Bank. Kolejne biura (m.in. DM PKO BP) poważnie rozważają taki krok.

W 2010 r. na rynku pojawiło się szereg domów maklerskich, które postawiły na zarządzanie aktywami klientów (m.in. Caspar Asset Management czy Money Makers). Nie jest jednak jasne, czy w czasach gorszej koniunktury zainteresowanie tego rodzaju usługami utrzyma się na dostatecznym poziomie.

Doradztwo, ale bez IPO

Domy maklerskie, które specjalizują się w doradztwie przy ofertach publicznych, także czeka trudny okres. Wiele podmiotów liczyło, że po zakończeniu megatransakcji prywatyzacyjnych uda im się „wślizgnąć" na rynek ze swoimi klientami. Trudna sytuacja na rynkach i niechęć funduszy do zakupu akcji spowodowała jednak, że mimo braku konkurencji ze strony rządu szereg ofert zostało zawieszonych. Tylko jeden z sześciu ostatnich debiutantów na GPW (Toya) wprowadził na rynek akcje nowej emisji.

W takiej sytuacji część biur będzie musiała skoncentrować się na obsłudze wezwań. Najwięksi skorzystają zapewne z pośrednictwa przy fuzjach i przejęciach (również na rynku pozagiełdowym), do których zachętą są niższe wyceny. Jeżeli problemy w gospodarce nasilą się, część biur zarobi zapewne – tak jak to było w 2009?r. – na pomocy spółkom w rozmowach z bankami dotyczących restrukturyzacji zadłużenia.

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego