W czwartek premier przedstawił założenia do zmian w systemie emerytalnym. Zakładają one trwałe obniżenie składki do funduszy emerytalnych. Zamiast 7,3 proc. będą otrzymywać 2,3 proc., a docelowo od 2017 r. 3,5 proc. Różnica trafi na specjalne dodatkowe konto emerytalne w ZUS i będzie waloryzowana?inaczej niż istniejące już konto emerytalne w tej instytucji, na które idzie 12,22 proc. wynagrodzenia ubezpieczonych. Obniżenie składki do OFE ma im zrekompensować możliwość dokonywania dodatkowych i dobrowolnych wpłat przez ich klientów, które będzie można odliczyć od podstawy opodatkowania. Najwcześniej będzie to realne od 2012 r.
Eksperci podkreślają, że ten krok mający na celu ratowanie budżetu oznacza demontaż systemu emerytalnego.
[srodtytul]Zasypywanie dziury[/srodtytul]
– To wyraźne zasypywanie dziury budżetowej i ochrona przed tym, by nie wejść w budżetowe progi ostrożnościowe – mówi Anna Bańkowska z SLD, była prezes ZUS. Ale równocześnie zapowiada, że jej klub nie będzie przeszkadzał rządowi w tych zmianach. Choć partia widziałaby inne zmiany w II filarze. Choćby takie jak dobrowolność oszczędzania w II filarze.– Jeśli nie to rozwiązanie, to rząd zacznie ciąć na oślep wydatki i stracą na tym najbiedniejsi oraz ucierpi polityka społeczna. Winny obecnej sytuacji jest obecny rząd i poprzedni, który np. obniżył wysokość składki rentowej – mówi Bańkowska. Lewica wkrótce ma się spotkać z ministrem Michałem Bonim.
Pomysły rządowe poprą PO i PSL, czyli partie rządzące. – Jest to kompromisowa decyzja – mówi Jan Łopata z PSL.