– Nadpłynność na rynku finansowym jest już na tyle duża, że bank centralny postanowił zainterweniować – wyjaśnił Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. – Banki ciągle jeszcze nie rozkręciły akcji kredytowej z powodu braku popytu ze strony firm. Nie mają też innego pomysłu na zagospodarowanie wolnych środków.
Alternatywą dla bonów jest złożenie przez banki wolnych środków w depozycie, jednak zysk na nich jest dużo niższy. Bank centralny poinformował, że emisja bonów była dostosowana do wartości popytu. Średnia rentowność sprzedanych bonów wyniosła 4 procent (to właśnie cotygodniowe piątkowe operacje są głównym instrumentem banku centralnego służącym wpływaniu na krótkoterminowych rynkowych stóp procentowych).
W ostatnim czasie nadpłynność powiększyły pieniądze, które Santander zapłacił za BZ WBK irlandzkiej grupie Allied Irish Banks. – Hiszpański bank musiał przeprowadzić transakcję w złotych, aby skupić część akcji poprzez giełdę – wyjaśnia jeden z analityków. – Na rynku przejściowo znalazło się więc dodatkowo kilkanaście miliardów złotych.
Zdaniem Marcina Mrowca, głównego ekonomisty Banku Pekao, potwierdzeniem jest czwartkowy komunikat NBP, z którego wynikało, że depozyty instytucji finansowych w bankach w ciągu ostatniego miesiąca wzrosły z 35 do 53 mld zł. – Bank centralny wyraźnie zaznaczył, że jest to wynik finalizacji transakcji właścicielskich w bankach – przypomniał ekonomista.
Michał Dybuła z BNP Paribas dodaje, że nadpłynność utrzymuje się już od dłuższego czasu, co może być problemem dla banku centralnego. – Polska dostaje duże sumy pieniędzy z Unii Europejskiej, które wymienia w banku, rząd wymienia też pieniądze z emisji obligacji za granicą – wyjaśnia ekonomista. – Gdyby dokonywał tych transakcji na rynku, nie zwiększałby podaży pieniądza.