Na europejskich giełdach zrobiło się zielono podczas wtorkowej sesji. Indeksy odrabiały straty po przecenie z ostatnich dni. Rosyjski RTS zyskiwał po południu ponad 5 proc. WIG20 rósł wówczas o 2,4 proc., a niemiecki DAX – o 1,6 proc. WIG-Ukraine zwyżkował o ponad 9 proc., a ukraińskie spółki były liderami zwyżek na GPW. Złoty i rubel umacniały się wobec dolara. Notowania polskiej waluty zeszły poniżej 4 zł za 1 USD, a rosyjskiej – do 75,5 rubli za 1 dolara.
Oznaki łagodzenia napięć widać było we wtorek też na rynkach surowcowych. Ropa Brent taniała o ponad 3 proc., a jej cena spadła do 93 USD za baryłkę. Złoto zniżkowało o ponad 1 proc. Cena uncji kruszcu spadła poniżej 1850 USD. Inwestorzy wyraźnie uznali, że zmalało ryzyko rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
Czas odwrotu?
Impulsem do zwyżek na giełdach był komunikat rosyjskiego Ministerstwa Obrony, mówiący, że część oddziałów z Południowego i Zachodniego Okręgu Wojskowego zaczęła wracać do garnizonów „po skończonych ćwiczeniach". Oddziały te w ostatnich tygodniach były rozlokowane w pobliżu granic Ukrainy. Inwestorzy liczyli też na pozytywne skutki działań dyplomatycznych. We wtorek do Moskwy na rozmowy z prezydentem Putinem przyleciał niemiecki kanclerz Olaf Scholz. W rosyjskiej stolicy był też Zbigniew Rau, polski minister spraw zagranicznych, będący obecnie też przewodniczącym Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE). – Polskie przewodnictwo w OBWE podejmuje wszelkie działania, by jej (wojnie – red.) zapobiec i obniżyć odczuwalne obecnie napięcie. W tym duchu zaproponowaliśmy inicjatywę nowego dialogu na temat bezpieczeństwa europejskiego – mówił Rau.
Wołodymyr Zełenski, prezydent Ukrainy, apelował natomiast, by nie ulegać wojennej panice, i wzywał oligarchów do powrotu do kraju. – Na dzień dzisiejszy nie widzimy, by atak Rosji na szeroką skalę mógł odbyć się 16 albo 17 lutego – zapewniał natomiast Ołeksij Daniłow, przewodniczący Rady Bezpieczeństwa Ukrainy.