W okresie ostatnich dziewięciu lat wartość takiej inwestycji wzrosła trzykrotnie do równowartości 580 tys. dolarów (1,05 miliona lir). W ubiegłym roku ceny poszły w górę o 10 proc. Głównym powodem tej hossy jest niezmienna od 20 lat liczba pozwoleń wydanych przez władze miasta na prowadzenie tego rodzaju działalności mimo że w tym okresie liczba mieszkańców ekonomicznej stolicy Turcji zwiększyła się. Taksówkarze za wynajęcie tablic płacą właścicielom 4600 lir miesięcznie.
Pozwolenia, na potrzeby handlu giełdowego zwane „tablicami", podzielone są na mniejsze części - „kierownicami" czy „nakrętkami". Handluje się nimi tak jak obligacjami. Cieszą się zainteresowaniem inwestorów, którzy chcą przestrzegać zasad islamu, który nie toleruje odsetek. Pozwolenia są alternatywą dla nieruchomości i przypominają instrumenty inwestycyjne stworzone przez bankowość islamską, takie jak certyfikaty wynajmu.
Rynek ten stał się tak płynny, że w ciągu pół godziny można sprzedać produkt a w okresie krótszym niż tydzień otrzymuje się gotówkę, zauważa Gursoy Atli z firmy Kale Ticaret handlującej licencjami. Podkreśla, że ten rynek pod tym względem w niewielkim stopniu różni się od stambulskiej giełdy papierów wartościowych.
Potencjalna rentowność takich inwestycji wynosi nawet 15 proc., co jest atrakcyjne jak na warunki tureckie, gdzie rentowność rządowych dwuletnich walorów sięga 5,82 proc., zaś średnie oprocentowanie rocznych depozytów wynosi 7 proc. Główny indeks giełdy w Stambule w ubiegłym roku zyskał 53 proc. po 22-proc. spadku w 2011 r.
Nie wszyscy stambulscy taksówkarze korzystają na handlu licencjami. – Mamy do czynienia z typowym monopolistycznym rynkiem – uważa Eser Karakas, ekonomista z Bahacesehir University podkreślając, że nie może on być efektywny.