Hang Seng, główny indeks giełdy w Hongkongu stracił w środę 2,8 proc. To była pierwsza sesja na tej giełdzie po Nowym Roku Księżycowym, więc inwestorzy z opóźnieniem reagowali na rozprzestrzenianie się epidemii koronawirusa. Ale mimo wszystko, analitycy mieli wrażenie, że wyprzedaż była mniejsza niż się spodziewano. - To wskazuje, że wciąż jest grupa inwestorów , która może być nastawiona nieco bardziej optymistycznie. Indeks może znaleźć wsparcie w okolicach 27 tys. pkt. Myślę jednak, że kupowanie na tym poziomie jest nieco ryzykowne, gdyż liczba przypadków zachorowań rośnie - twierdzi Kenny Wen, strateg z firmy Everbright Sun Hung Kai.
Silna wyprzedaż była jednak w środę ograniczona do giełdy w Hongkongu. Większość azjatyckich indeksów giełdowych lekko zyskiwała. Japoński Nikkei 225 zyskał 0,7 proc. a indyjski Sensex 0,6 proc. Również w Europie na znacznej większości giełd było "zielono". Niemiecki DAX rósł po południu o 0,2 proc. a francuski CAC 40 o 0,4 proc. Obawy przed rozprzestrzenianiem się koronawirusa ustąpiły optymizmowi związanemu m.in. z dobrymi wynikami amerykańskiego koncernu Apple.
- Wirus się rozprzestrzenia, ale rynki bardzo starają się, by nie reagować przesadnie - uważa Kit Juckes, strateg Societe Generale.
- Choć wciąż jest wielki czynnik ryzyka, o którym wszyscy wiedzą, to pojawia się on w momencie, gdy globalne środowisko makroekonomiczne jest stosunkowo solidne. Wciąż jesteśmy taktycznie nastawieni lekko na ryzyko a preferujemy akcje - wskazuje James Ashley, szef działu międzynarodowej strategii rynkowej w Goldman Sachs Asset Management.
Analitycy Barclays twierdzą natomiast, że możliwy jest wzrost awersji do ryzyka, zwłaszcza, że pozycje zajmowane przez wiele funduszy były jeszcze przed wybuchem epidemii "rozciągnięte". Ich zdaniem poważne załamanie na rynkach akcji jest mało prawdopodobne. Poprzednie kryzysy epidemiologiczne (takie jak epidemia SARS w 2003 r.) miały bowiem ograniczony wpływ na rynki. "Te fundusze, które spóźniły się na zwyżki mogą wykorzystać okazję do kupowania na dołku" - piszą eksperci Barclays.