Gdzie trzeba potrzeć, żeby uwolnić ducha polskiej przedsiębiorczości?

Większość ankietowanych ekonomistów zgadza się z tezą, że polska gospodarka jest przeregulowana, co w efekcie negatywnie wpływa na jej konkurencyjność i tempo wzrostu. Jednocześnie wielu podkreśla, że problemem nie jest ilość prawa, ale jego jakość.

Publikacja: 08.04.2025 06:00

Gdzie trzeba potrzeć, żeby uwolnić ducha polskiej przedsiębiorczości?

Foto: Adobestock

„Maczety w ruch” – tymi słowami premier Donald Tusk zakończył tweeta, w którym informował w marcu o przekazaniu do realizacji pierwszego pakietu deregulacyjnego. Było to 111 propozycji zmian przepisów, zebranych w ramach inicjatywy Rafała Brzoski.

Duch „uwalniania przedsiębiorczości” unosi się nad całą Europą, szczególnie po jesiennej publikacji raportu Mario Draghiego, w którym poluzowanie regulacyjnej śruby było jedną z recept na poprawę konkurencyjności unijnej gospodarki. Jednocześnie biznes duże nadzieje pokłada w obecnej polskiej prezydencji, licząc na to, że jest to okazja do spozycjonowania się jako europejski lider w procesie deregulacji, i przedstawiając nasze spojrzenie na część procesów (np. transformacji energetycznej czy szeroko pojętego raportowania). Tym bardziej że wiele obowiązków firm wynika nie z inicjatyw na poziomie krajowym, ale unijnym.

Inna sprawa, czy porównanie Tuska z maczetami – acz użyte w kontekście walki z „gąszczem” absurdów – było najtrafniejsze, bo w tym zapale można pociąć i regulacje wartościowe np. dla konsumentów czy pracowników. W kampanii prezydenckiej pojawiają się postulaty wyrzucania dwóch przepisów przy okazji przyjmowania jednego, niemniej wielu ekonomistów podkreśla, że to nie ilość regulacji jest kluczowym wyzwaniem.

Jesteśmy przeregulowani?

Czy polska gospodarka jest przeregulowana, co w efekcie negatywnie wpływa na jej konkurencyjność i tempo wzrostu? Zapytaliśmy o to ekonomistów w ramach kolejnej edycji panelu ekonomistów. Z taką tezą zgodziło się 15 z 26 ekspertów. Przeciwne zdanie wyraziło 8 badanych.

Część ekonomistów zwraca uwagę, że o ile w niektórych obszarach regulacji jest za dużo, o tyle w innych ich brakuje. – Największym problemem są regulacje kiedyś potrzebne, a dzisiaj już wręcz szkodliwe – ocenia prof. Marek Góra ze Szkoły Głównej Handlowej. – Urzędnicy i politycy boją się usuwać stare regulacje, bo „nie wiadomo”. Poza tym każda regulacja ma swoich beneficjentów, którzy uaktywniają się, gdy próbuje się taką przestarzałą nawet regulację usuwać – dodaje.

– Kluczowym problemem jest długość rozpatrywania spraw przez sądy w Polsce – komentuje dr Jan Gromadzki z Vienna University of Economics and Business. – Niektóre istniejące regulacje spowalniają wzrost (np. te utrudniające inwestycje w energetykę wiatrową). Z kolei część pożytecznych regulacji nie jest egzekwowana (np. stosunek pracy, który niezgodnie z prawem przyjmuje formę jednoosobowej działalności gospodarczej) – kontynuuje.

Tezę o „przeregulowaniu” polskiej gospodarki odrzuca dr Maciej Grodzicki z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. – Przekrojowe badania OECD pokazują, że Polska cechuje się niskim lub przeciętnym poziomem uregulowania większości obszarów rynków dóbr i usług – zauważa. Na tę analizę uwagę zwracają też inni badani ekonomiści. Z niedawnego raportu Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju wynika, że ogólny wskaźnik PMR (Product Market Regulation, czyli indeks regulacji rynku produktów) dla Polski wyniósł 1,07 pkt, poniżej średniej dla krajów OECD (1,35). Im niższa wartość, tym bardziej otoczenie regulacyjne sprzyja konkurencyjności. Według tych danych Polska wypada lepiej niż np. USA, Niemcy, Francja, Czechy, Słowacja czy Węgry.

– O braku „nadmiernego skrępowania przedsiębiorstw” świadczy też nieustanna atrakcyjność Polski jako lokalizacji dla bezpośrednich inwestycji zagranicznych – uzupełnia dr Grodzicki.

Nie o ilość prawa chodzi

Część ekonomistów zwraca uwagę, że większym problemem niż liczba regulacji jest ich niska jakość i niestabilność. – Nadmiar regulacji to mit. Przedsiębiorcom znacznie bardziej przeszkadza niepewność legislacyjna i źle skonstruowane regulacje, ale nie samo ich istnienie – ocenia dr Tomasz Makarewicz, adiunkt na Uniwersytecie w Bambergu. – Są regulacje dobre i złe. Koncentrowałbym się na eliminowaniu tych drugich przy jednoczesnym zwiększaniu efektywności egzekwowania tych pierwszych. Ostatecznym efektem powinno być pewnie rzeczywiście mniej, ale lepiej egzekwowanych regulacji – dodaje dr Michał Zator z Uniwersytetu Notre Dame w USA.

Wtóruje im prof. Łukasz Goczek z Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego. – Problemem Polski nie jest nadmiar regulacji jako taki, lecz brak przejrzystości, stabilności i racjonalnej koordynacji w procesie legislacyjnym. Usprawnienie tego obszaru mogłoby pobudzić wzrost gospodarczy bez rezygnacji z niezbędnego nadzoru regulacyjnego – komentuje. W jego opinii jakość legislacji można by poprawić m.in. poprzez ocenę skutków nowych ustaw. Jednocześnie ocenia, że problemy regulacyjne odbijają się na konkurencyjności Polski w handlu i innowacjach. – Rozwój jest hamowany przez bariery biurokratyczne i powolną cyfryzację administracji. W sektorach opartych na wiedzy utrudnienia w zatrudnianiu specjalistów ograniczają potencjał rozwojowy. Ponadto poziom inwestycji venture capital w Polsce wynosi zaledwie 0,01 proc. PKB, znacznie poniżej średniej unijnej (0,05 proc.). To częściowo wynika z komplikacji prawa – zauważa.

Opinie

Kluczowe są systemowe słabości procesu legislacyjnego

dr hab. Łukasz goczek, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, Wydział Nauk Ekonomicznych UW

Problemem Polski nie jest nadmiar regulacji jako taki, lecz brak przejrzystości, stabilności i racjonalnej koordynacji w procesie legislacyjnym. Usprawnienie tego obszaru mogłoby pobudzić wzrost gospodarczy bez rezygnacji z niezbędnego nadzoru regulacyjnego.

Polska zajmuje jedno z najniższych miejsc wśród krajów OECD pod względem ogólnego poziomu obciążeń regulacyjnych. To sugeruje, że głównym wyzwaniem jest raczej niestabilność prawa niż jego nadmiar. Kluczowe są systemowe słabości procesu legislacyjnego, takie jak brak zaufania do ekspertów, fatalna niechęć do rzetelnej oceny skutków regulacji czy wreszcie klientelizm polityczny w inwestycjach, zwłaszcza publicznych spółek z udziałem Skarbu Państwa.

Najważniejsze działania powinny obejmować między innymi poprawę jakości legislacji poprzez ocenę skutków nowych ustaw i ograniczenie wpływu polityki na proces regulacyjny, przyspieszenie cyfryzacji administracji w celu obniżenia kosztów zgodności oraz stabilizację polityki fiskalnej, tak by uniknąć powtórki chaosu podobnego do Polskiego Ładu.

dr michał możdżeń, adiunkt w Katedrze Polityk Publicznych Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, współzałożyciel Polskiej Sieci Ekonomii

Na pewno są w Polsce przepisy, które warto uprościć bądź wyeliminować – jest to naturalną konsekwencją zmian otoczenia społeczno-gospodarczego. Jednak z ogólnej, blankietowej deregulacji moim zdaniem skoku rozwojowego absolutnie nie będzie, a w procesie ucierpieć mogą beneficjenci regulacji (pracownicy, konsumenci).

Nie wydaje mi się, żeby dało się w takim trybie zwiększyć potencjał rozwojowy gospodarki. Musielibyśmy wskazać regulacje, które wzmacniają pozycję monopolistyczną największych podmiotów. Nadmierna koncentracja rynkowa trapi niektóre branże, ale przyczyna słabej konkurencji i niskiego tempa rozwoju polskich mniejszych firm bierze się moim zdaniem raczej z kapitałowych, a nie regulacyjnych barier wejścia.

Gospodarka krajowa
Najpierw cięcia stóp procentowych, potem inflacja w przedziale celu NBP
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Gospodarka krajowa
Kiepska wiadomość na święta
Gospodarka krajowa
NBP ma już w rezerwach 497 ton złota
Gospodarka krajowa
Firmy powinny przygotować się na wzrost rotacji
Gospodarka krajowa
Niepokojące sygnały z polskich firm
Gospodarka krajowa
RPP zgołębiała, ekonomiści zmieniają prognozy