Część ekonomistów zwraca uwagę, że o ile w niektórych obszarach regulacji jest za dużo, o tyle w innych ich brakuje. – Największym problemem są regulacje kiedyś potrzebne, a dzisiaj już wręcz szkodliwe – ocenia prof. Marek Góra ze Szkoły Głównej Handlowej. – Urzędnicy i politycy boją się usuwać stare regulacje, bo „nie wiadomo”. Poza tym każda regulacja ma swoich beneficjentów, którzy uaktywniają się, gdy próbuje się taką przestarzałą nawet regulację usuwać – dodaje.
– Kluczowym problemem jest długość rozpatrywania spraw przez sądy w Polsce – komentuje dr Jan Gromadzki z Vienna University of Economics and Business. – Niektóre istniejące regulacje spowalniają wzrost (np. te utrudniające inwestycje w energetykę wiatrową). Z kolei część pożytecznych regulacji nie jest egzekwowana (np. stosunek pracy, który niezgodnie z prawem przyjmuje formę jednoosobowej działalności gospodarczej) – kontynuuje.
Tezę o „przeregulowaniu” polskiej gospodarki odrzuca dr Maciej Grodzicki z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. – Przekrojowe badania OECD pokazują, że Polska cechuje się niskim lub przeciętnym poziomem uregulowania większości obszarów rynków dóbr i usług – zauważa. Na tę analizę uwagę zwracają też inni badani ekonomiści. Z niedawnego raportu Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju wynika, że ogólny wskaźnik PMR (Product Market Regulation, czyli indeks regulacji rynku produktów) dla Polski wyniósł 1,07 pkt, poniżej średniej dla krajów OECD (1,35). Im niższa wartość, tym bardziej otoczenie regulacyjne sprzyja konkurencyjności. Według tych danych Polska wypada lepiej niż np. USA, Niemcy, Francja, Czechy, Słowacja czy Węgry.
– O braku „nadmiernego skrępowania przedsiębiorstw” świadczy też nieustanna atrakcyjność Polski jako lokalizacji dla bezpośrednich inwestycji zagranicznych – uzupełnia dr Grodzicki.
Nie o ilość prawa chodzi
Część ekonomistów zwraca uwagę, że większym problemem niż liczba regulacji jest ich niska jakość i niestabilność. – Nadmiar regulacji to mit. Przedsiębiorcom znacznie bardziej przeszkadza niepewność legislacyjna i źle skonstruowane regulacje, ale nie samo ich istnienie – ocenia dr Tomasz Makarewicz, adiunkt na Uniwersytecie w Bambergu. – Są regulacje dobre i złe. Koncentrowałbym się na eliminowaniu tych drugich przy jednoczesnym zwiększaniu efektywności egzekwowania tych pierwszych. Ostatecznym efektem powinno być pewnie rzeczywiście mniej, ale lepiej egzekwowanych regulacji – dodaje dr Michał Zator z Uniwersytetu Notre Dame w USA.
Wtóruje im prof. Łukasz Goczek z Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego. – Problemem Polski nie jest nadmiar regulacji jako taki, lecz brak przejrzystości, stabilności i racjonalnej koordynacji w procesie legislacyjnym. Usprawnienie tego obszaru mogłoby pobudzić wzrost gospodarczy bez rezygnacji z niezbędnego nadzoru regulacyjnego – komentuje. W jego opinii jakość legislacji można by poprawić m.in. poprzez ocenę skutków nowych ustaw. Jednocześnie ocenia, że problemy regulacyjne odbijają się na konkurencyjności Polski w handlu i innowacjach. – Rozwój jest hamowany przez bariery biurokratyczne i powolną cyfryzację administracji. W sektorach opartych na wiedzy utrudnienia w zatrudnianiu specjalistów ograniczają potencjał rozwojowy. Ponadto poziom inwestycji venture capital w Polsce wynosi zaledwie 0,01 proc. PKB, znacznie poniżej średniej unijnej (0,05 proc.). To częściowo wynika z komplikacji prawa – zauważa.