Idea podatku obronnego przewija się w dyskusjach od momentu wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie. Na taki ruch właśnie decyduje się Estonia. Co do zasady nie jest to dodatkowa danina, lecz w większości podwyżki istniejących podatków (według zapowiedzi rządu tymczasowe). W połowie 2025 r. w górę z 22 do 24 proc. ma pójść stawka podatku VAT (ta już wzrosła z 20 do 22 proc. w 2024 r.). Od początku 2026 r. stawka podatku PIT ma wzrosnąć zaś z 24 do 26 proc., pojawić ma się też dodatkowy podatek 2 proc. od zysków firm. Dodatkowe wpływy do budżetu mają w latach 2025–2028 sięgnąć z tytułu całego pakietu podwyżek około 2,5 mld euro, partycypując w całym budżecie obronnym w niespełna połowie.
W Polsce kwestia podatku obronnego wciąż pozostaje wyłącznie w sferze pomysłów. Pod koniec sierpnia poseł Polski 2050 i szef sejmowej komisji gospodarki Ryszard Petru mówił, że „cicho rozmawia się o podatku wojennym”. – Gdyby sytuacja się zaostrzała, to przejściowo, na rok czy dwa lata, teoretycznie można by wprowadzić podatek z przeznaczeniem na konkretny projekt zbrojeniowy, np. tarczę czy lotnictwo – mówił. Na te słowa zareagował minister finansów Andrzej Domański, informując, że prace nad takim obciążeniem nie są prowadzone.
Podatek obronny? Ekonomiści raczej na „nie”
W ramach kolejnej rundy panelu ekonomistów „Parkietu” i „Rzeczpospolitej” zapytaliśmy ekspertów, czy w Polsce należałoby wprowadzić podatek obronny, aby sfinansować wzrost wydatków obronnych Polski w najbliższych latach. Z taką tezą zgodziło się ośmioro badaczy (w tym jeden zdecydowanie), przeciwko było jedenaścioro (w tym dwoje zdecydowanie). Nie miało zdania troje.