Zadłużenie przekroczyło tym samym 55 proc. PKB, czyli tzw. drugi próg ostrożnościowy z ustawy o finansach publicznych. – Według naszych szacunków wyniosło 55,2 proc. PKB – potwierdza Piotr Bielski, ekonomista BZ WBK.
Gdyby takiej wielkości długiem zamknął się cały rok, miałoby to poważne konsekwencje dla finansów publicznych. Poziom deficytu budżetowego w przyszłym roku musiałby zapewniać spadek relacji długu do PKB, a rząd zobowiązany byłby do przedstawienia programu sanacyjnego. Ograniczona byłaby też waloryzacja emerytur.
Rząd jednak zabezpieczył się na wszelkie możliwe sposoby, aby progu nie przekroczyć. – Pierwszym buforem bezpieczeństwa jest kurs walutowy. Jest spora szansa, że pod koniec roku złoty będzie się umacniał, co zmniejszy wartość długu zagranicznego – tłumaczy Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole. Poza tym, w ubiegłym roku minister finansów tak zmienił prawo, że dług zamiast po kursie z końca roku można przeliczyć biorąc średnią z całego roku.
Drugi bezpiecznik, również wprowadzony w tym roku, to zasada, że od długu minister finansów może odliczyć wolne środki, które zostały mu na rachunku na koniec roku. Na koniec sierpnia było ponad 47 mld zł. – Na koniec roku rząd będzie mógł sobie odliczyć od długu ok. 20–30 mld zł – szacuje Borowski. Jego zdaniem, dług na koniec roku wyniesie 53,5–54 proc. PKB. Więc ministrowi finansów uda się utrzymać pod progiem na styk.
Ekonomiści wskazują też, że druga połowa roku powinna być bardziej korzystna dla statystyk długu. – Nominalnie będzie przyrastał wolniej, szybciej natomiast będzie rósł PKB – wyjaśnia Piotr Bielski.