70 proc. przedsiębiorstw w Polsce to firmy rodzinne. Na głównym warszawskim parkiecie notowanych jest przynajmniej kilkanaście takich spółek. Przyjrzeliśmy się największym z nich. Jakie mają perspektywy?
Plusy i minusy inwestowania
Trudno jest jednoznacznie zdefiniować kryteria spółki rodzinnej. Według Dyrekcji Generalnej Komisji Europejskiej ds. Przedsiębiorstw i Przemysłu firmę bez względu na jej rozmiar należy uważać za rodzinną, jeżeli spełnione są dwa kryteria. Po pierwsze, większość głosów będących bezpośrednio lub pośrednio w posiadaniu osoby (osób) fizycznej, która założyła firmę albo nabyła udziały w firmie, lub jest w posiadaniu jej małżonka, rodziców, dzieci albo bezpośrednich spadkobierców dzieci. Po drugie, przynajmniej jeden przedstawiciel rodziny albo krewny jest zaangażowany w zarządzanie lub administrowanie firmą. W przypadku spółek notowanych na giełdzie komisja uważa za spółkę rodzinną taką, gdy rodzina założyła lub nabyła udziały w firmie lub jej potomkowie posiadają 25 pros. głosów wynikających z posiadanego kapitału.
Adam Łukojć, zarządzający w Allianz TFI, zaznacza, że inwestowanie w spółki rodzinne ma wady i zalety. – Wadą jest na pewno ryzyko: rodzina, która ma duży pakiet akcji i kontroluje organy spółki, może nie traktować poważnie akcjonariuszy mniejszościowych. To w końcu „ich rodzinny biznes"; akcjonariusze spoza rodziny mogą być traktowani jako dostarczyciele kapitału, a nie jak wspólnicy. Przedsiębiorstwa rodzinne mogą mieć też problemy z sukcesją – pokolenie biznesmenów, którzy zaczęli być aktywni 20–30 lat temu, będzie potrzebowało następców, a członkowie rodziny nie zawsze są najlepszymi kandydatami – mówi Łukojć. Z kolei Adrian Apanel, zarządzający w MM Prime TFI, zaznacza, że znaczny pakiet akcji w posiadaniu założyciela to pokusa do ustalenia jego wynagrodzenia na poziomie wyższym niż rynkowy. – Skomplikowana struktura właścicielska, transakcje z podmiotami powiązanymi na nierynkowych zasadach, a nawet wykorzystywanie aktywów spółki do prywatnych biznesów właściciela, a w ekstremalnych przypadkach nawet ich przywłaszczenie, to realne ryzyka, z którymi może się spotkać potencjalny inwestor – mówi zarządzający. Dodaje, że dużo zależy też od charakteru właściciela, jego skłonności autokratycznych czy nepotycznych oraz realnej niezależności pozostałych członków zarządu bądź rady nadzorczej. – Inwestor powinien przed inwestycją przeanalizować, jak historycznie wyglądała współpraca między tymi organami – ostrzega Apanel.
Inwestowanie w spółki rodzinne ma również wiele zalet. – Po pierwsze, jest w nich zmotywowany gracz – akcjonariusz mniejszościowy nie musi się zastanawiać, czy zarząd takiej spółki ma odpowiednią motywację do pracy. Po drugie, jeśli rodzina osiągnęła już sukces, to jest spora szansa, że w dalszym ciągu będzie sobie radzić z zarządzaniem przedsiębiorstwem. I po trzecie, akcje spółek rodzinnych często są wyceniane względnie nisko – zdarza się, że inwestorzy finansowi nie są zadowoleni ze sposobu komunikacji czy z podziału władzy w spółce i nie chcą płacić wysokich cen za akcje; jeśli te obawy inwestorów okażą się niesłuszne, a osoby prowadzące spółkę będą uzyskiwały coraz większą wiarygodność w oczach rynku kapitałowego, to cena akcji może systematycznie rosnąć – wyjaśnia Łukojć. W podobnym tonie wypowiada się również Apanel. – Firmy rodzinne częściej skupiają się na długoterminowej perspektywie rozwoju, mniejszą wagę przywiązują do osiągania krótkoterminowych sukcesów, jakim na przykład może być chęć utrzymania dynamiki wzrostu kwartał do kwartału. Co za tym idzie – firmy te ulegają mniejszej pokusie stosowania kreatywnej księgowości. Konserwatyzm księgowy sprawia również, że firmy rodzinne na mniejszą skalę korzystają z finansowania zewnętrznego oraz rzadziej podejmują się realizacji ryzykownych projektów inwestycyjnych – mówi.
Brokerzy rysują dobre perspektywy
Wszystkie kryteria podane przez Komisję Europejską spełnia Cyfrowy Polsat. Nie jest to jednak typowa spółka rodzinna, bowiem rada nadzorcza i zarząd nie są zdominowane przez członków rodziny, tak jak w przypadku większości spółek rodzinnych. Mirosław Kachniewski, prezes SEG, zaznacza, że w spółkach rodzinnych jest przyjęte jako coś normalnego i pożądanego, że członkowie rodziny z różnych pokoleń są w nich zatrudnieni. – Z jednej strony pozostali akcjonariusze mogą mieć wątpliwości co do kwalifikacji takich osób, zdając sobie sprawę, że ich wybór zazwyczaj nie jest efektem wieloetapowej rekrutacji, lecz wynika z więzów krwi. Z drugiej natomiast strony jest to często rekompensowane przez emocjonalne zaangażowanie takiego pracownika w spółkę – oni wiążą się z firmą na długie lata, na dobre i złe – wiedzą, że sukces firmy to spokojna przyszłość ich i całej rodziny – mówi. Dodaje, że z punktu widzenia rad nadzorczych tym bardziej można mieć wątpliwość, czy członkowie rodziny będą się dobrze nawzajem nadzorować, ale zgodnie z nową ustawą o biegłych rewidentach do 21 października każda spółka giełdowa będzie musiała mieć dwóch niezależnych członków RN, więc te zagrożenia będą w znacznym stopniu zniwelowane.