Jak zareagowałyby rynki, gdyby wybuchł globalny konflikt zbrojny

Ewentualny konflikt militarny między mocarstwami – Stanami Zjednoczonymi i Chinami, z udziałem Rosji po jednej ze stron – oznaczałby, że obecny porządek ekonomiczny zostałby wywrócony do góry nogami.

Publikacja: 16.02.2022 13:57

Jak zareagowałyby rynki, gdyby wybuchł globalny konflikt zbrojny

Foto: Bloomberg

Do bezpiecznych aktywów należałoby złoto, ewentualnie obligacje rządowe kilku stabilnych państw, być może też cyfrowe waluty banków centralnych. Wątpliwe, czy trwałby nadal handel na giełdach. O możliwe scenariusze dla inwestorów na wypadek potencjalnej trzeciej wojny światowej pytamy trzech ekspertów. Wszyscy zgodnie uznają, że to scenariusze bardzo mało prawdopodobne.

W ostatnim czasie inwestorzy z wielką uwagą śledzą doniesienia dotyczące potencjalnej inwazji szykowanej przez Rosję na Ukrainę. Rynki są jak w rollercoasterze – w przypadku wzrostu napięcia indeksy gwałtownie tracą, a zyskuje m.in. ropa naftowa. W przypadku uspokojenia nastrojów i bardziej optymistycznych informacji popyt na ryzykowne aktywa z powrotem rośnie.

Podczas gdy napięcie związane z niebezpieczeństwem ataku Rosji na Ukrainę w ostatnich dniach sięgało zenitu, w piątek 11 lutego w Melbourne rozpoczęły się rozmowy Stanów Zjednoczonych, Australii, Japonii i Indii w sprawie pogłębienia sojuszu mającego na celu osłabienie wzrastającej potęgi Chin w regionie Azji i Pacyfiku.

Czytaj więcej

Nadzieje na pokój sprawiły, że wrócił apetyt na ryzyko

– Moim zdaniem nie ma wątpliwości, że ambicją Chin z biegiem czasu będzie uzyskanie wiodącej potęgi militarnej, gospodarczej, dyplomatycznej i politycznej nie tylko w regionie, ale i na świecie – powiedział przed spotkaniem sekretarz stanu USA Antony Blinken. Wobec zacieśniania współpracy między Chinami i Rosją oraz pogarszającej się relacji USA z tymi państwami może nasuwać się pytanie, czy te wszystkie napięcia doprowadzą kiedyś do otwartego konfliktu między mocarstwami.

Czy Chiny z Rosją spróbują wspólnie zburzyć obecny światowy ład i przejąć prymat od USA? A może jednak ostatecznie Rosja opowie się po stronie USA, aby w zamian za mocne rozszerzenie swojej strefy wpływów pomóc USA utrzymać obecny ład w zmienionej przez Rosję formie – w postaci odnowienia swoich wpływów w Europie Wschodniej i Środkowo–Wschodniej? Biorąc pod uwagę ostatnią napiętą sytuację wokół Ukrainy, warto też zastanowić się nad tym, jakie mogłyby być reakcje rynków na potencjalny rozwój konfliktu zbrojnego w znacznie większej skali – na przykład rozgrywającego się na Pacyfiku pomiędzy USA i Chinami, z istotnym udziałem Rosji.

Na ten temat wypowiedzieli się dla „Parkietu” Sobiesław Kozłowski z Noble Securities, Przemysław Kwiecień z X-Trade Brokers oraz Alfred Adamiec z 4Max Development.

Sobiesław Kozłowski, dyrektor Departamentu Analiz i Doradztwa Noble Securities:

Rywalizacja USA-Chiny trwa od pewnego czasu i póki co nie doszło do finalnego starcia. W przypadku otwartego konfliktu zbrojnego na oceanie wszystkie aktywa straciłyby na wartości. Do bezpiecznych zaliczam złoto i być może cyfrowe waluty emitowane przez wiarygodne banki centralne. Do czasu rozstrzygnięcia konfliktu na rynkach panowałaby znacząca niepewność z opcją na nowy ład. Gdyby Rosja wybrała w tym starciu stronę amerykańską, być może nieco szybciej zakończyłby się ten konflikt. Gdyby jednak mocarstwa hipotetycznie poczekały na rozwój przemysłu kosmicznego i wojna rozgorzałaby nie na ziemi, lecz w kosmosie, byłaby to szansa na utrzymanie dominacji USA i siły USD oraz wiązałoby się zapewne z hossą na aktywach powiązanych z przemysłem kosmicznym, IT, telekomunikacją czy surowcami. Abstrahując od konfliktu światowego, jeśli chodzi o sam konflikt na Ukrainie, to nastąpiłby lokalnie wzrost ryzyka, a za nim słabość akcji oraz obligacji i walut w relacji do aktywów rynków rozwiniętych czy złota.

Przemysław Kwiecień, główny ekonomista X-Trade Brokers:

Scenariusz otwartego konfliktu zbrojnego pomiędzy USA a Chinami jest tak surrealistyczny dla rynków, że na ten moment trudno go w ogóle rozważać w jakichkolwiek wariantach. Globalnie oznaczałoby to bowiem ekwiwalent Trzeciej Wojny Światowej z potencjalnie dramatycznymi konsekwencjami. Dość powiedzieć, że rynki w ogóle nie biorą tego pod uwagę. Ryzyko jakie dziś brane jest nieco poważniej to przede wszystkim próby przejęcia kontroli nad Tajwanem przez Pekin, czy też „przypadkowa” potyczka z marynarką USA, która doprowadziłaby do wzrostu eskalacji, ale nie do otwartego konfliktu zbrojnego. Ponieważ choćby indeks MSCI Rynków Wschodzących ma sporą ekspozycję na Azję, a szczególnie Chiny, ryzyko inwazji Pekinu na Tajwan jest jednym z poważniejszych ryzyk o niskim prawdopodobieństwie, ale znaczących konsekwencjach. Na ten moment rynki zakładają, że Chiny będą próbować przejąć kontrolę na wyspie bez większego użycia siły, tak jak to miało miejsce w przypadku Hong Kongu.

Na tle konfliktu Chiny-USA, rosyjska agresja na Ukrainę wygląda już znacznie realniej, szczególnie, że ma też już swój precedens. Co więcej, rynki całkiem pokaźnie już tę agresję wyceniają, co widać przede wszystkim w notowaniach rubla i na rosyjskiej giełdzie, ale też w kursie złotego, czy cenie palladu. Moim zdaniem, aby te reakcje uległy zwiększeniu rosyjskie wojsko musi faktycznie wejść na terytorium Ukrainy. Reakcja rynku zależeć wtedy będzie od sankcji nałożonych na Moskwę, przy czym najdotkliwsze z nich dotyczyłyby wyłączenia Rosji z globalnego systemu płatności. W takim scenariuszu rosyjska giełda może stracić spokojnie kolejne 20-30 proc. Reakcje na naszym rynku byłyby znacznie mniejsze, choć trzeba pamiętać, że globalny rynek to system naczyń połączonych i pojawia się pytanie, na ile agresja byłaby katalizatorem dla globalnej przeceny, która wisi na włosku ze względu na politykę Fed.

Alfred Adamiec, główny ekonomista Grupy 4max

Obrót instrumentami finansowymi, czy szerzej – obrót kapitałem, lubi polityczny spokój i stabilne warunki zawierania transakcji. Tym bardziej niechętnie odnosi się do niestabilności o charakterze militarnym. O ile więc prawdziwe jest powiedzenie, że w warunkach wojennych najszybciej robi się wielkie majątki niemal „z niczego”, o tyle tych, którym to się udaje, jest bardzo mało. Handel instrumentami finansowymi zazwyczaj zamiera w warunkach wojennych, za to intensyfikuje się obrót w sferze realnej, często tymi dobrami, które służą do zaspokojenia podstawowych potrzeb, w tym potrzeby bezpieczeństwa.

W związku ze spadkiem zainteresowania popytu na papiery wartościowe giełdy cierpiałyby na poważny spadek obrotów. Być może wprowadzone zostałyby ograniczenia administracyjne dotyczące możliwości nabywania papierów wartościowych. Spółki emitujące akcje, obligacje i inne instrumenty prawdopodobnie podlegałyby wielu restrykcjom ze względu na bezpieczeństwo państwa. Nie można wykluczyć nacjonalizacji niektórych firm prywatnych w zamian za obietnicę odszkodowania wypłaconego w przyszłości.

O ile giełdy papierów wartościowych jeszcze by funkcjonowały, można by oczekiwać spadku cen akcji, obligacji korporacyjnych i wielu surowców. Wyjątek mogłyby stanowić surowce niezbędne państwom do funkcjonowania, jak: energetyczne, niezbędne do produkcji zbrojeniowej, czy żywnościowe. Zapewne wyraźnie wzrosłaby cena złota, być może srebra, ale raczej w fizycznej formie niż papieru wartościowego.

Globalny konflikt zbrojny zakończyłby karierę kryptowalut w obecnej formie, ponieważ jest to aktywo w jeszcze większej mierze o charakterze fiducjarnym (oparte na wierze i zaufaniu stron transakcji) niż jakikolwiek instrument finansowy, którym obraca się na giełdach papierów wartościowych.

Ciekawy wyjątek mogłyby stanowić wyemitowane wcześniej obligacje rządowe największych państw, ponieważ stanowiłyby one dosyć wiarygodne zabezpieczenie wielu majątków. Ale prawdopodobnie rządy zamroziłyby obrót tymi papierami wartościowymi, a być może zawiesiłyby na okres do końca wojny spłatę swych zobowiązań wynikających z tych papierów wartościowych.

Niezależnie od kierunków sojuszów globalnym konflikcie, stanowiłby on wielki cios dla rynków finansowych niemal na całym globie. Jednak dla rynków militarne starcie o tej skali wydaje się mało realne, ponieważ racjonalne przesłanki wskazują na zdecydowanie większe straty niż zyski dla wszystkich stron konfliktu. Ostatnie dekady, nacechowane globalizacją, zwiększaniem powiązań ekonomicznych i społecznych powodują, że obecnie zdecydowanie skuteczniejszą formą nacisku, czy nawet agresji wobec innych państw, jest oddziaływanie w tzw. sferze miękkiej. A to oznacza na przykład formy dezinformacji, rozbijania spójności społecznej, wpływanie na opinię publiczną, czy ekonomiczne uzależnienie. Koszty takich działań, w tym także koszty społeczne we własnym kraju, są znacznie niższe, a zyski niebagatelnie wyższe od tych, które można byłoby osiągnąć poprzez konflikt o czysto militarnym charakterze.

Podsumowanie

Historia uczy, że wojny wybuchają niezależnie od tego, czy rynki biorą taki scenariusz pod uwagę, czy też nie. Wojny wybuchają między innymi wtedy, gdy zostaje zachwiana równowaga, status quo. Mocarstwa zaczynają wykorzystywać szanse, by ugrać to, na czym im zależy. Dziś, w połączonej globalnej gospodarce są to przepływy strategiczne. Z wypowiedzi analityków wynika, że rynki na ten moment nie są w stanie wycenić scenariusza wojny między mocarstwami i drastycznej zmiany ładu światowego. Jednak, gdyby do tego doszło, obecny porządek ekonomiczny zostałby wywrócony do góry nogami.

Do bezpiecznych na ten czas aktywów należałoby złoto, może obligacje rządowe kilku stabilnych państw, jako nowość w tym gronie pojawiają się cyfrowe waluty banków centralnych. Doszłoby zapewne do zamknięcia giełd albo przynajmniej wprowadzenia restrykcji w handlu. Jak wysoce prawdopodobne jest więc wystąpienie globalnego konfliktu zbrojnego i opisane scenariusze rynkowe? Odpowiedź brzmi: bardzo mało prawdopodobne.

Uważane za dalece bardziej prawdopodobne jest przejęcie kontroli nad Tajwanem przez Pekin niż militarne starcie między USA i Chinami na pełną skalę. Agresja Rosji na Ukrainę wygląda znacznie realniej, co już odbija się w notowaniach złotego, cenie palladu i notowaniach spółek na rosyjskiej giełdzie. Ostatecznie przywódcy potęg światowych są świadomi, że w dzisiejszym świecie wojny ekonomiczne stanowią lepsze narzędzie osiągania celów, gdyż są dla agresorów mniej kosztowne niż starcie militarne i dają większe korzyści. Dlatego też ich występowanie jest dalece bardziej prawdopodobne, niż wybuch tradycyjnie rozumianej trzeciej wojny światowej.

Firmy
WIG-Ukraine szybuje. Największe obroty na Astarcie i Kernelu
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Analizy rynkowe
Obawy przed wojną pogrążają indeksy
Firmy
Rynki uważnie obserwują sytuację na Ukrainie
Gospodarka światowa
Widmo wojny mocno ciąży rosyjskim i ukraińskim aktywom
Materiał Promocyjny
Samodzielne prowadzenie księgowości z Małą Księgowością
Parkiet PLUS
Czy Berlinowi rzeczywiście opłaca się inwestować w Moskwę?
Gospodarka światowa
Rosja. Siódma podwyżka stóp od początku roku