Pierwsze godziny poniedziałkowej sesji na europejskich giełdach przyniosły paniczną wyprzedaż. WIG20 i niemiecki DAX traciły ponad 3 proc., a rosyjski RTS – nawet 4,5 proc. Później jednak nerwy inwestorów zaczęły się trochę uspokajać. Przed godziną 16 WIG20 spadał już o mniej niż 2 proc. Sesja w Nowym Jorku zaczęła się od zniżek – ale nie tak silnych, jak można było się wcześniej obawiać. Nasdaq Composite tracił na jej początku tylko 0,1 proc., by później nawet lekko wyjść na plus.
Czytaj więcej
Analitycy obawiają się przede wszystkim tego, że rosyjska inwazja będzie silnym impulsem dla wzrostu cen energii oraz żywności. W takim scenariuszu, inflacja zyskałaby nowe paliwo, część gospodarek wpadłaby w recesję, a zyski spółek znalazłyby się pod presją.
Tak duża zmienność na rynkach była reakcją inwestorów na kolejne przecieki o rosyjskiej inwazji na Ukrainę, do której mogłoby dojść według amerykańskiego wywiadu już nawet w środę.
– Nie ma żadnej wskazówki, że Putin przerwał swój marsz ku wojnie – stwierdził Michael McFaul, były ambasador USA w Moskwie, a obecnie dyrektor Instytutu Studiów Międzynarodowych Freemana Spogli. Wciąż trwają zabiegi europejskich przywódców i dyplomatów, by oddalić groźbę inwazji. Do Kijowa, a następnie do Moskwy miał się udać niemiecki kanclerz Olaf Scholz.