Strach przed rosyjską inwazją na Ukrainę mocno dał się we znaki globalnym rynkom podczas poniedziałkowej sesji. Medialne przecieki z doniesień wywiadu amerykańskiego, według których Rosja może zaatakować swojego sąsiada już w środę, przyczyniły się do wyprzedaży na giełdach Azji, Europy oraz Ameryki. Japoński indeks Nikkei 225 stracił podczas sesji 2,2 proc., a indyjski Sensex 3 proc. WIG 20 tracił po południu prawie 3 proc., a niemiecki DAX jeszcze więcej, bo 3,5 proc. Przecena najmocniej dotknęła giełdę rosyjską. Denominowany w dolarach moskiewski indeks RTS tracił w ciągu dnia 4,5 proc., a denominowany w rublach indeks Moex spadał o 3,3 proc. Spośród akcji europejskich spółek szczególnie dużo traciły banki, firmy motoryzacyjne oraz linie lotnicze. Papiery Renault zniżkowały po południu prawie o 5 proc., Volkswagena o 4 proc., Deutsche Banku o 4,8 proc., Societe Generale o 6,5 proc., Raiffeisena o 9 proc., Wizz Air o 9 proc.
– Banki są wyprzedawane nie tylko z powodu ich zaangażowania w pożyczki udzielane w Rosji, ale też z powodu obaw, że Rosja może zostać odcięta od systemu płatności międzybankowych Swift – wyjaśnia Neil Wilson, analityk Markets.com.
Już przed godz. 14 spadki w Europie zaczęły wyraźnie hamować. Sytuacja na rynkach nadal była jednak bardzo nerwowa.
Bomba energetyczna
Analitycy wskazują, że jednym ze skutków ewentualnej inwazji Rosji na Ukrainę powinien być dalszy wzrost cen ropy i gazu. W poniedziałek nad ranem cena ropy gatunku Brent dochodziła do 96 USD za baryłkę, czyli była najwyższa od września 2014 r. Po południu co prawda spadła do 94 USD, po tym jak Fatih Birol, szef Międzynarodowej Organizacji Energii (IEA), wezwał kraje OPEC+ do zwiększenia produkcji, ale i tak była o ponad 20 proc. wyższa niż na początku roku. Kontrakty na gaz ziemny na giełdzie w Niderlandach zyskiwały natomiast w poniedziałek nawet 14 proc., dochodząc do 88 euro za 1 MWh. Rynek wyraźnie się obawia, że wojna na Ukrainie zakłóci dostawy gazu i ropy z Rosji na Zachód.
– Wojna zwiększa ryzyko, że gospodarka i zyski spółek mocno ucierpią – mówi Mike Wilson, główny amerykański strateg ds. rynku akcji w Morgan Stanley. Jego zdaniem największe niebezpieczeństwo związane z wojną na Ukrainie wiąże się właśnie z cenami energii, które są i tak już wysokie. – Dalszy wzrost cen energii zniszczyłby, naszym zdaniem, popyt i prawdopodobnie wepchnąłby część gospodarek w recesję – wskazuje Wilson. W takim scenariuszu rosnące koszty surowców poważnie uderzyłyby również w wyniki spółek, na co oczywiście rynki akcji zareagowałyby negatywnie.