Mówi się o tzw. goldilock economy, gdzie niskiej dynamice cen towarzyszy wzrost PKB zgodny z potencjałem. To czysta aberracja. Coraz więcej przemawia za tym, że recesja nie tylko się pojawi, ale będzie poważna, a na pewno dłuższa niż załamanie po wybuchu pandemii w 2020 r. Powoduje to ryzyko poważnych przetasowań w portfelach i gwałtownych zmian cen na rynkach finansowych także i w tym roku.
Napływające w ostatnim czasie dane ze Stanów Zjednoczonych są coraz słabsze. Dotyczą już nie tylko „miękkich” odczytów opartych na ankietach czy wskaźników wyprzedzających – te sygnalizowały problemy przez większą część II połowy ubiegłego roku, a teraz powoli zaczynają się różnicować, tj. jedne wciąż spadają, inne się stabilizują, a jeszcze inne odbijają w górę – ale przede wszystkim „twardych” wyników gospodarki.
W grudniu produkcja przemysłowa w USA spadła w ujęciu mies./mies. trzeci miesiąc z rzędu. Spadki przyspieszyły z -0,1 proc. w październiku, przez -0,2 proc. w listopadzie, do aż -0,7 proc. w grudniu. Trzeci kolejny miesiąc z wysokich poziomów obniżało się również wykorzystanie mocy produkcyjnych. Z trzema z rzędu okresami kontrakcji produkcji i wykorzystania mocy po raz ostatni Ameryka zmagała się na przełomie 2014 i 2015 r.
Nie są to może najsilniejsze argumenty dla pesymistów, bowiem w połowie ubiegłej dekady USA zdołały uniknąć recesji. Produkcja przemysłowa jest miernikiem współbieżnym do koniunktury. Spada gwałtownie podczas trwania załamania, a z tym, jak wiadomo, do czynienia wciąż jeszcze nie mamy. Jednocześnie w takich okresach wykorzystanie mocy wytwórczych spada zazwyczaj poniżej 75 proc., a obecnie (w grudniu) było na poziomie 78,8 proc.
Idźmy jednak dalej. Sprzedaż detaliczna w ujęciu rocznym to wciąż solidne +6 proc., ale miesiąc do miesiąca grudzień był drugim z rzędu odczytem poniżej zera. I to solidnym, bo aż -1,1-proc. Taka sytuacja to ponownie reminiscencja 2015 r., gdy miało miejsce mocne załamanie sprzedaży w styczniu (-0,9 proc. mies./mies.), po którym przyszły dwa kolejne miesiące z wyższymi odczytami. Teraz wygląda to na bardziej metodyczny, napędzający się mechanizm. Kłopoty od dłuższego czasu trapią, ważny nie tylko w USA, rynek nieruchomości. Spada liczba nowych zamówień, przepracowanych godzin, rośnie – zwolnień i niespłacanych kredytów. Od roku w spadkowym trendzie są amerykańskie giełdy. Ceny na stacjach paliw, choć nieco się obniżyły, są historycznie bardzo wysokie, a to kluczowy element gospodarki Stanów Zjednoczonych.