Banki centralne pokazują rynkom kierunek

Końcówka 2022 r. była dla rynków akcji niekorzystna, chociaż cały IV kwartał należał do obozu byków.

Publikacja: 17.01.2023 21:00

Piotr Kuczyński, analityk DI Xelion

Piotr Kuczyński, analityk DI Xelion

Foto: Fotorzepa, Piotr Guzik

Początek 2023 r. wyglądał znów nieźle, a w Warszawie wręcz doskonale. Wydawało się, że znaczny spadek inflacji w USA (do 7,1 proc.) w listopadzie doprowadzi do dużych zwyżek indeksów (tego na przykład oczekiwali analitycy JP Morgana). Okazało się, że rynek miał rację, spokojnie reagując na dane.

FOMC podniósł stopy o 50 pb. (do 4,25–4,5 proc.). Tego oczekiwano, ale nie oczekiwano tego, że prognozy (tzw. dot plot) członków Komitetu pokażą docelowy wzrost stóp do 5,1 proc. (wcześniej oczekiwano 4,9 proc.). Konferencja Jerome’a Powella, szefa Fedu, nie przyniosła najmniejszego zmiękczenia stanowiska.

Kolejnego dnia po posiedzeniu FOMC Europejski Bank Centralny podniósł stopy o 50 pb. (do 2,5 proc. – też tego oczekiwano) i nie było to żadne zaskoczenie. Ale pojawiły się podczas konferencji Christine Lagarde, szefowej EBC, i w komunikacie po posiedzeniu zdania mówiące o konieczności kolejnych, agresywnych podwyżek stóp, co rynki zdumiało i zmroziło.

We wtorek 20 grudnia do banków centralnych dołączył ten, który prowadzi kompletnie inną politykę. Bank Japonii (BoJ) co prawda nie podniósł stóp procentowych (nadal minus 0,1 proc.), ale podniósł pułap, do którego może wzrosnąć oprocentowanie obligacji (z 0,25 do 0,50 proc.). BoJ kontroluje krzywą rentowności i stąd ten pułap. Decyzje i wypowiedzi tworzyły obraz, w którym banki centralne mówiły: recesja jest nam niegroźna, będziemy z wszelkich sił zwalczali inflację. Czy można się dziwić, że koniec roku był dla byków niekorzystny?

Ale przyszedł nowy rok i nastroje zdecydowanie się poprawiły. Przede wszystkim w wielu krajach europejskich i w całej strefie euro inflacja spadła zdecydowanie mocniej, niż tego oczekiwano. W Polsce również inflacja spadła z poziomu 17,5 do 16,6 proc., co zdziwiło prognostów, którzy oczekiwali, że pozostanie na poziomie wyższym od 17 proc.

To nadal jest bardzo wysoki poziom, ale według mnie (jestem w zdecydowanej mniejszości) dobrze zrobiła RPP, pozostawiając stopy na poziomie 6,75 proc. Nawiasem mówiąc, publikowany przez BIEC Wskaźnik Przyszłej Inflacji (WPI) spadł po raz szósty z rzędu, co też dobrze rokuje perspektywom inflacji.

Jak wyżej napisałem, początek roku był dobry. Szczególnie mocny był WIG20, który od dołka z 2022 r. zyskiwał już 40 proc. Zagraniczni inwestorzy „jechali” na dwóch koniach: podnosili ceny akcji i umacniali złotego, dzięki czemu zyskiwali podwójnie. Mało tego, GPW była zdecydowanie mocniejsza niż Wall Street, co często się nie zdarza. Oczywiście takiego braku korelacji w dłuższym okresie trudno oczekiwać, ale początek był naprawdę dobry.

Piszę tekst przed publikacją w USA danych o grudniowej inflacji, a po danych o grudniowym rynku pracy. Reakcja Wall Street po publikacji tego ostatniego raportu była bardzo dziwna i bardzo obiecująca. Okazało się bowiem, że przybyło więcej miejsc pracy, niż oczekiwano, a stopa bezrobocia spadła poniżej 50-letniego dna, czyli z 3,7 do 3,5 proc.

To powinno było doprowadzić do spadku indeksów, bo przecież Fed czeka z końcem podwyżek nie tylko na spadki inflacji, ale i na zdecydowane pogorszenie sytuacji na rynku pracy (nawet do poziomu stopy bezrobocia na poziomie 4,7 proc.). Tymczasem indeksy bardzo mocno wzrosły. Mówiono o tym, że powodem był zdecydowanie mniejszy od oczekiwań wzrost płac (i weryfikacja w dół danych z listopada).

Tyle tylko, że to nie mógł być prawdziwy powód zwyżki. Podziałały wsparcia techniczne i to, że rynek był już bardzo wyprzedany i sprzedażą zmęczony. Cóż, czasem tak to działa na rynkach finansowych. Doszedł jeszcze tzw. efekt stycznia. Nowe pieniądze inwestowane na początku roku często doprowadzają do zwyżek indeksów. Jest też takie powiedzenie na Wall Street, zgodnie z którym jaki początek stycznia, taki cały styczeń, a jaki styczeń taki cały rok. Ja bym za bardzo na tej statystyce nie polegał, ale faktem jest, że się o niej mówi.

Kolejne posiedzenie FOMC zakończy się 1 lutego, a 13 stycznia rozpoczął się sezon publikacji raportów kwartalnych przez amerykańskie spółki, co najczęściej pomaga obozowi byków. Prognozy są tak bardzo obniżone (szczególnie dla sektora „growth”, czyli spółek FAANG), że o zwyczajowe niespodzianki nie będzie trudno. Tak więc nastroje na rynkach w drugiej połowie stycznia będą nadal pozostawały pod olbrzymim wpływem czekania na decyzje i wypowiedzi członków Fedu oraz pod dyktando raportów kwartalnych, a szczególnie prognoz amerykańskich spółek.

Zakładam, że w I kwartale na rynkach będzie panowała olbrzymia zmienność, ale rok 2023 będzie dobry dla posiadaczy akcji, obligacji i złotego/euro. Jedno tylko mnie martwi, że coraz większa liczba analityków tak uważa, co każe zachować olbrzymią ostrożność. Może się bowiem okazać, że banki centralne przesadzą z podwyżkami stóp, wprowadzą gospodarki USA i Eurolandu w dłuższą recesję, a to zaszkodzi rynkowi akcji.

Jedno wydaje się być jednak pewne: fundusze dłużne będą szybko odrabiały straty z zeszłego roku.

Felietony
Czym jest Omnibus?
Felietony
PIT-em go!
Felietony
Sprzedawać czy nie sprzedawać?
Felietony
Jak naprawić wartość
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”
Felietony
Czytając między liczbami
Felietony
CSRD w praktyce