Pstryk ? bęc!

Publikacja: 05.11.2001 20:36

W wielu dziedzinach życia społecznego i gospodarczego działa dość dobrze rozpoznany mechanizm akcji

i reakcji. W najprostszej postaci został on przebadany na zwierzętach: pies naciska dźwignię zieloną

? dostaje ulubiony przysmak, dźwignia czerwona ? bęc! Nieprzyjemny impuls elektryczny.

Po kilkunastu próbach zwierzę nauczy się przewidywać skutki swoich decyzji. W gospodarce dźwigni jest znacznie więcej, a mechanizmy ich działania bardziej złożone. Jednak utalentowani badacze powinni dać sobie z tym radę.

Obserwując podatkowe działania nowego rządu, odnoszę wrażenie, że zamiast korzystać z bogatego arsenału sprawdzonych sposobów postępowania, dominuje niczym nie uzasadniona chęć stosowania metody prób i błędów, przypominająca naciskanie na chybił trafił kolejnych dźwigienek i obserwacji tego, co się w konsekwencji wydarzy. Może zapali się światło, może poleci woda, może dostaniemy nagrodę, a może na głowę posypie się gruz.

Być może rząd (a minister finansów w szczególności) ma precyzyjnie opracowany plan zmian podatkowych, lecz tryb informowania o tym społeczeństwa wyraźnie świadczy, że jest inaczej i że rząd ? wbrew zapowiedziom o sprawnym i skutecznym państwie ? działa w sposób, o którym chcielibyśmy jak najprędzej zapomnieć.

Pomińmy już dyskusję o kwestii najważniejszej ? o skuteczności działań zmierzających do zwiększenia wpływów podatkowych, a więc podwyższenia podatków już istniejących oraz wprowadzenia nowych i likwidacji ulg. Działanie tej dźwigni zostało doskonale rozpoznane. Obniżamy podatki ? rośnie aktywność gospodarcza, poprawia się koniunktura, maleje bezrobocie. Podatki w górę ? przedsiębiorczość się kurczy, maleje motywacja, rośnie szara strefa.

Z tym mechanizmem się nie dyskutuje. Podatki obniża się w USA i większości państw europejskich w celu pobudzeniu wzrostu gospodarczego. Dokonano tego nawet w Rosji. My mamy od lat swoją sprawdzoną ścieżkę rozwoju ? poprzez wzrost podatków. Działania poprzedniego rządu doprowadziły do takiej sytuacji, w której, chcąc nie chcąc, musimy się pogodzić ze wzmożonym drenażem naszych kieszeni i nikt nawet nie łudzi się, że podatki mogłyby w najbliższym czasie zostać obniżone.

Tak więc pozostały ?jedynie? kwestie techniczno-organizacyjne. W tej materii zaś nowy, skuteczny rząd porusza się niczym słoń w składzie porcelany, podrzucając znerwicowanym podatnikom co i rusz okruchy informacji, następnie część z nich wzbogaca, z części się wycofuje, część modyfikuje, resztę zaś pozostawia w głębokiej tajemnicy. Najlepszym przykładem jest podatek od zysków.

Spuszczając zasłonę milczenia na niefortunne sformułowania jeszcze z okresu kampanii wyborczej, mogące sugerować, że chodzi o opodatkowanie oszczędności, a nie tylko osiąganych z nich dochodów, nie sposób wyjść z zachwytu nad konsekwencją następnych posunięć informacyjnych. Kiedy spora część tych, którzy mają jakiekolwiek oszczędności na kontach bankowych zdołała opracować wstępne metody obrony przed zakusami fiskusa (a więc wysondować, w jakiej walucie trzymać pieniądze, do jakiego kraju i w jaki sposób je wytransferować, w co zainwestować, by nie stracić) już pojawiła się wiadomość, że podatki nie będą pobierane tak od razu, ale gdzieś od marca przyszłego roku, a przede wszystkim, że podatkowi nie będą podlegać te oszczędności, które zostaną ulokowane przed 1 stycznia przyszłego roku.

Tak więc, po krótkim okresie obaw, że spora część pieniędzy zostanie wycofana, banki zaczęły przygotowywać się do przyjęcia zwiększonej liczby klientów spieszących założyć lokaty jeszcze przed końcem roku. Teraz okazuje się, że trzeba z tym spieszyć się jeszcze bardziej, bo podatku unikną ci, którzy zdążą przed dniem ogłoszenia nowelizacji, co ma nastąpić pod koniec listopada, natomiast zyski tych, którzy nowych inwestycji dokonają między końcem listopada a końcem roku, będą opodatkowane częściowo (?).

Naciskanie kolejnych dźwigienek i obserwacja reakcji byłyby być może całkiem zabawni, jak opodatkowanie sporej części społeczeństwa. Czyżby rząd nie wiedział, jakie konsekwencje przyniesie przyjęcie takiego lub innego rozwiązania?

A dźwigienek do naciśnięcia jest jeszcze sporo. Mimo że projekt zmian jest już gotowy, wątpliwości jest bardzo wiele. W środowisku bankowo-funduszowo-ubezpieczeniowym wrze (podjęte decyzje mogą spowodować przepływ sporych pieniędzy między tymi instytucjami i produktami przez nie oferowanymi). Czy zgodnie z dotychczasowymi deklaracjami wolne od podatku będą zyski z inwestycji giełdowych? Czyżby był w tym jakiś zamysł, mający na celu rozwój giełdy? Nie chce mi się w to wierzyć! W końcu debata sejmowa może tu jeszcze wiele zmienić. Obawiam się, że i ta dźwigienka zostanie naciśnięta. Pstryk... Bęc! Odpukać.

Roman Przasnyski

PARKIET

Felietony
Afera w tropikach
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Felietony
Po co lista insiderów?
Felietony
Barwy przyszłości
Felietony
Private debt dla firm rodzinnych. Warto?
Felietony
Idzie nowe?
Felietony
Klucz do nowoczesnego rynku?