Miała to być firma "sztandarowa" dla naszej giełdy - i przez kilka ładnych lat była. Najbardziej płynna, ulubiona przez inwestorów zagranicznych, inwestująca w najbardziej obiecujące i modne dziedziny biznesu - telekomunikację, energetykę, internet, produkcję kabli.
Z drugiej jednak strony od samego początku giełdowej kariery była to firma budząca spore kontrowersje i nieufność inwestorów. Dziesięć lat temu była typową centralą handlu zagranicznego z dość mgliście określonym przedmiotem działania. Obrazu nie rozjaśniała też postępująca chyba zbyt gwałtownie dywersyfikacja działalności. Niewielu wiedziało, czym tak naprawdę zajmuje się Elektrim, z jakiego tytułu uzyskuje przychody, a przede wszystkim - jakie jest ryzyko działalności. Powszechna była wówczas obawa, że odejście kilku kluczowych handlowców obsługujących kontrakty doprowadzić może do poważnego kryzysu firmy.
Z czasem Elektrim rósł w siłę. Zajmował się organizowaniem i obsługą wielu ważnych inwestycji, uczestniczył w ich finansowaniu, ale także angażował się w handel samochodami, przetwórstwo rolno-spożywcze i wiele innych bardzo różnorodnych dziedzin działalności, w efekcie czego stał się konglomeratem o bliżej nieokreślonym profilu branżowym, mało przejrzystym i trudnym do kontrolowania zarówno z punktu widzenia zarządu, jak i akcjonariuszy.
Niemniej jednak stał się ulubieńcem inwestorów i czołową spółką warszawskiej giełdy - wręcz jej wizytówką, skupiającą uwagę (i pieniądze) licznych zagranicznych funduszy. Prymus pod względem wielkości, kapitalizacji, obrotów, płynności, długookresowej stopy zwrotu wreszcie. Jednym słowem - inwestycyjny ideał.
Na obrazie tym jednak zaczęły pojawiać się coraz liczniejsze skazy. Dywersyfikacja działalności okazała się nadmierna i prowadzona w sposób mało przemyślany, pojawiły się trudności z zarządzaniem coraz bardziej złożoną organizacją, efektywność podmiotów zależnych pozostawiała coraz więcej do życzenia, powstawały kłopoty z finansowaniem działalności. Przede wszystkim zaś brak było jasnej, przemyślanej strategii działania i rozwoju, szwankowały relacje z inwestorami. Ostatecznie zaufanie do spółki podważone zostało niemal systematycznym pojawianiem się słynnych już "trupów w szafie" w postaci tajemniczych zapisów w umowach mających istotne znaczenie nie tylko dla wyników spółki, ale także jej przyszłości, aneksów do nich i opcji.