Co prawda, szansa, byśmy pobili w najbliższym czasie ówczesne rekordy jeśli chodzi o indeksy jest na razie niewielka (warto położyć nacisk na słowo "na razie"), jednak wahania są jak na obecne czasy - szczególnie w przypadku niektórych akcji - imponujące.
Największy dzienny wzrost WIG wyniósł 15,9%, a największy spadek tego indeksu sięgnął 10,7%. W skali tygodnia rekordowy wzrost wyniósł indeks o 31,2%, maksymalny spadek zaś zredukował jego wartość o 25,5%.
Interesujące jest to, że największy wzrost wystąpił wcale nie w fazie szaleńczej hossy, ale już po osiągnięciu przez rynek szczytu - 8 marca 1994 r. WIG osiągnął poziom 20 760 punktów, rekord pobity dopiero po sześciu latach! Rekordowe wzrosty zanotowano w drugiej połowie kwietnia, gdy indeks był już 2400 punktów niżej. Rekordowe spadki wystąpiły kilka dni wcześniej. To pokazuje siłę emocji, panujących wówczas na rynku.
Warto przy tym zwrócić uwagę, że obie maksymalne dzienne zmiany wartości WIG, a więc zarówno wzrost, jak i spadek, wskazują na to, że kursy akcji przekraczały dopuszczalne wówczas 10-procentowe ograniczenia wahań. Mieliśmy więc do czynienia z sytuacjami nadzwyczajnymi, w których władze giełdy zdecydowały się na zniesienie obowiązujących ograniczeń.
Trzeba pamiętać, że obecnie dopuszczalny zakres wahań kursów na sesji jest znacznie większy niż wówczas, sesje odbywają się codziennie, a większość papierów notuje się w systemie ciągłym. To powoduje, że nawet jeśli rekordy zmienności sprzed siedmiu lat nie zostały pokonane, to w rzeczywistości wahania kursów są znacznie większe niż w tamtych czasach. Rynek jest po prostu o wiele "szybszy" i choć nie widać tego aż tak wyraźnie na indeksach, to już w notowaniach wielu spółek jest to bardzo odczuwalne. Jeśli kurs akcji na sesji może wahać się o 26,5% (a w pewnych okolicznościach nawet więcej), to w skrajnej sytuacji w ciągu dwóch dni cena akcji może wzrosnąć o 60% lub spaść o 46%.