Nasze drogie prowizje

Inwestorzy handlujący akcjami w ciągu trzech kwartałów 2001 r. na prowizje wydali nieco ponad 198 mln zł, a więc tyle, ile wynosi kapitalizacja średniej spółki giełdowej. Prowizje zapłacone przez uczestników rynku terminowego można szacować na ok. 70 mln zł. Sądząc po obrotach w IV kwartale, wartość prowizji za cały rok można szacować na ok. 270 mln zł z akcji i ponad 100 mln zł z kontraktów terminowych.

Publikacja: 16.01.2002 16:58

Jak wynika z opublikowanych niedawno danych GUS, przychody biur maklerskich po trzech kwartałach ubiegłego roku z tytułu prowizji od klientów wyniosły 338 mln zł. Z tej kwoty na prowizje związane z obrotem akcjami przypadło nieco ponad 198 mln zł, a więc mniej więcej tyle, ile wynosi kapitalizacja giełdowa średniej spółki notowanej na warszawskim parkiecie. Do tego należy dodać około 70 mln zł wydanych przez inwestujących na rynku terminowym. Pozostała część przychodów przypada na inne instrumenty oraz prowizje otrzymane przez emitentów z tytułu oferowania papierów.

Biorąc pod uwagę obroty giełdowe w IV kwartale, można szacować, że przychody biur maklerskich za cały ubiegły rok osiągnęły wartość około 460 mln zł, z czego około 270 mln zł przypada na rynek akcji.

Ubiegły rok był jednak pod tym względem wyjątkowo słaby. W rekordowym 2000 r. inwestorzy z tytułu obrotu akcjami zostawili w biurach prowizje o wartości 501 mln zł. W latach 1997-99 oscylowały one wokół 300 mln zł.

Łączna wartość prowizji zapłaconych przez klientów biur maklerskich od 1997 r., a więc w ciągu prawie pięciu ostatnich lat, wyniosła 2,44 mld zł. Jest to kwota, za którą można by kupić niemal wszystkie akcje Kredyt Banku po średniej cenie z kilku ostatnich dni.

Te liczby obrazują skalę giełdowego biznesu w naszym kraju. Mogą one nieco szokować inwestorów, szczególnie że po tak długim okresie dekoniunktury, z jaką mamy do czynienia od prawie dwóch lat, kontrastują z osiąganymi przez nich wynikami.

Szczególne niezadowolenie artykułowane jest przez uczestników rynku terminowego, na którym - m.in. ze względu na częstotliwość zawierania transakcji - prowizje stanowią istotny składnik wpływający na wyniki inwestowania. W tym przypadku dobrze widoczne są też wady kwotowego określania wysokości opłat. Jeśli przyjąć, że średnio opłata za kontrakt wynosi 15 zł, to koszty, jakie ponosi inwestor, wynoszą 30 zł za transakcję obejmującą otwarcie i zamknięcie pozycji. W okresie gdy wartość depozytu zabezpieczającego kontraktu na WIG20 wynosiła około 2000 zł, opłata stanowiła około 0,75% angażowanego kapitału. Jednak gdy bessa sprowadziła indeks do poziomu prawie o połowę niższego niż w 2000 r., udział prowizji uległ podwojeniu.

Trzeba jednak zauważyć, że prowizje płacone przez klientów wcale nie są źródłem komfortowej sytuacji biur maklerskich. Wręcz przeciwnie, borykają się one ze sporymi trudnościami. Po trzech kwartałach ubiegłego toku notowały łącznie stratę wynoszącą prawie 8 mln zł. Jest niewielka szansa, że po IV kwartale zostanie ona zniwelowana. Działalność maklerska i doradcza, będąca głównym źródłem prowizji, jest od lat deficytowa.

Pamiętać też należy, że wpływami z tego tytułu biura muszą podzielić się z giełdą i Krajowym Depozytem Papierów Wartościowych. Opłaty ponoszone przez brokerów na rzecz tych instytucji stanowią od 25 do 33% przychodów uzyskanych przez biura z prowizji. Trzeba również przyznać, że obie te instytucje systematycznie obniżają pobierane przez siebie stawki opłat.

Mamy więc do czynienia z dość paradoksalną sytuacją, w której z wysokości prowizji niezadowolone są wszystkie strony - i pośrednicy i klienci. Ci pierwsi, ponieważ ich zyski topnieją, ci ostatni, bo przecież kwoty przez nich płacone są niebagatelne. Może więc problem tkwi w organizacji handlu papierami wartościowymi?

Odpowiedź na pytanie, czy prowizje na naszym rynku są zbyt są wysokie, nie jest prosta. Szacuje się, że przychody maklerów, doradców inwestycyjnych, menedżerów funduszy i innych instytucji pośredniczących wynoszą w Stanach Zjednoczonych ponad 150 mld dolarów rocznie i stanowią 1,5-2% kapitalizacji rynków akcji i obligacji. Z punktu widzenia inwestorów, są to więc także koszty niemałe, jednak jest to cena płacona za funkcjonowanie rynku uznawanego za najbardziej efektywny, umożliwiający sprawną wymianę i alokację kapitału.Patrząc z tego punktu widzenia, przychody prowizyjne naszych instytucji pośredniczących (bez uwzględnienia funduszy inwestycyjnych) stanowią 0,3-0,7% kapitalizacji rynku, a więc koszty ponoszone przez polskich inwestorów w porównaniu z ich amerykańskimi kolegami należy uznać za niewysokie. Jednak i rynek jest całkiem inny.

Roman Przasnyski

Felietony
Afera w tropikach
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Felietony
Po co lista insiderów?
Felietony
Barwy przyszłości
Felietony
Private debt dla firm rodzinnych. Warto?
Felietony
Idzie nowe?
Felietony
Klucz do nowoczesnego rynku?