Można wyróżnić kilka faz trwającego obecnie kryzysu. Polityka niskich stóp procentowych, innowacje finansowe i duży apetyt na ryzyko spowodowały, że początek XXI wieku przyniósł gwałtowny wzrost zadłużenia gospodarstw domowych i przedsiębiorstw. W szczytowej fazie boomu kredytowego mocno zlewarowane instytucje finansowe hojną ręką pożyczały środki finansowe, nawet kredytobiorcom, co do których istniały poważne wątpliwości, czy będą w stanie obsłużyć zaciągane zobowiązania w przyszłości.
W sposób oczywisty taka sytuacja była nie do utrzymania w długim terminie. Pierwsza faza kryzysu związana była z pęknięciem bańki na rynku kredytowym i rynku nieruchomości USA. Gospodarstwa domowe ugięły się pod ciężarem zadłużenia, gwałtownie spadł popyt na mieszkania, co doprowadziło do załamania rynku nieruchomości i głębokich spadków cen domów, które stanowiły zabezpieczenie udzielanych kredytów.
Nadmierne zadłużenie, którego nie były w stanie udźwignąć gospodarstwa domowe, bardzo szybko stało się problemem pożyczkodawców, czyli instytucji finansowych. Druga faza kryzysu to wzrost napięć w sektorze finansowym i spektakularnych bankructw. Kulminacyjnym momentem tej fazy był upadek amerykańskiego banku inwestycyjnego Lehman Brothers.
Skala problemów sektora finansowego była tak duża, a siatka powiązań poszczególnych podmiotów sektora finansowego na tyle gęsta, że pojawił się problem instytucji, które były „zbyt duże, by upaść”. Prowadziły one aktywność na tak szeroką skalę, że ich ewentualny upadek stanowił ryzyko dla stabilności systemu finansowego nie tylko w USA, lecz także w skali globalnej.
Trzecia faza kryzysu to okres uruchomienia gigantycznych pakietów pomocy dla instytucji finansowych. Tym samym doszło do nacjonalizacji zadłużenia, które narosło wskutek nieodpowiedzialnej polityki pożyczkowej instytucji finansowych. Niestety, dosyć szybko okazało się, że przerzucane jak gorący kartofel nadmierne zadłużenie zaczęło parzyć także sektor publiczny.