Badania pokazują, że polskie startupy są jeszcze młode – średni wiek nie przekracza dwóch lat. Daje nam to trzecie miejsce w Europie wśród najmłodszych przedsiębiorstw zaraz po Rumunii (1,3 roku) i Włoszech (1,7 roku) – czytamy w raporcie „Polskie startupy 2016" przygotowanym przez Fundację Startup Poland. Aż 75 proc. tych młodych firm deklaruje, że znajduje się na środkowym etapie rozwoju, a więc intensywnie pracuje nad rozwojem swojego produktu. Badane startupy najczęściej określają swoje produkty jako należące do kategorii: mobile, e-commerce oraz oprogramowanie dla firm.
Polskie startupy działają więc w szeroko pojętym sektorze technologicznym, skupiając się na rozwiązaniach z obszaru technologii internetowych i informacyjnych. I choć są to bardzo często niewielkie, młode przedsiębiorstwa, bardziej z pomysłem niż rozwiniętą działalnością operacyjną, to myśląc w kategoriach długoterminowych, można wśród nich poszukiwać okazji do lokaty kapitału. – Rozwiązania ICT (technologie informacyjno-komunikacyjne – red.) powinny być w przyszłości atrakcyjnym segmentem inwestycyjnym. Jeśli upowszechnią się w społeczeństwie, to wygra ten, kto zaoferuje najlepszy produkt i trafi do dużej liczby odbiorców. Warto już teraz rozglądać się za startupami, które pracują nad takimi rozwiązaniami i być może w przyszłości będą chciały wejść na giełdę – przekonywał dwa tygodnie temu w Parkiet TV Aleksander Śniegocki, ekspert Fundacji WiseEuropa.
Z punktu widzenia rynku kapitałowego i inwestorów ciekawe są dane dotyczące źródeł finansowania polskich startupów. Okazuje się, że połowa badanych firm finansuje się wyłącznie z własnych środków, a najczęściej wybierane źródła kapitału zewnętrznego to: dotacje z Unii Europejskiej (24 proc.), fundusze venture capital (22 proc.) oraz aniołowie biznesu (17 proc.). Co istotne, aż 75 proc. przebadanych przez Startup Poland firm deklaruje, że ma w planach sięgnięcie po zewnętrzne finansowanie, a dla aż 63 proc. najważniejszą bieżącą potrzebą są pieniądze. To pokazuje, że nienarzekające ostatnio na nadmiar debiutów główny rynek warszawskiej giełdy oraz alternatywny NewConnect powinny myśleć o poszukiwaniu potencjalnych emitentów wśród młodych polskich przedsiębiorców.
Na razie z warszawskim rynkiem kapitałowym związało się niewiele startupów. Do najbardziej znanych przykładów należy LiveChat Software, spółka oferująca narzędzie, które służy do bezpośredniej komunikacji pomiędzy odwiedzającym stronę a jej właścicielem. Firma zadebiutowała na GPW w 2014 r. Od tego czasu kurs jej akcji wzrósł o prawie 200 proc., a liczba klientów się podwoiła. Znanym startupem z NewConnect jest natomiast Jujubee, producent gier na takie platformy sprzętowe, jak iOS (iPhone, iPod, iPad), Android, Mac i PC. Firma zadebiutowała w sierpniu 2015 r. Na początku papiery wyceniane były na 2,5 zł, a obecnie za jedną akcję trzeba zapłacić trochę ponad 18 zł.
Od ponad roku chęć wejścia na główny parkiet warszawskiej giełdy deklaruje też Zortrax, olsztyński producent drukarek 3D. IPO ma być przeprowadzone w najbliższych miesiącach. Wartość oferty i jej harmonogram na razie nie są znane. – Termin debiutu będzie uzależniony od koniunktury rynkowej oraz od tego, kiedy Komisja Nadzoru Finansowego zatwierdzi nasz prospekt emisyjny – mówi prezes Zortraxu Rafał Tomasiak. Celów emisyjnych na razie nie zdradza. – W przeszłości środki pozyskiwane od inwestorów przeznaczaliśmy zarówno na rozwój produktów, rozbudowę globalnej sieci dystrybucyjnej, marketing, jak i produkcję pod konkretne zamówienia płynące z globalnych rynków – wymienia.