Zarówno amerykańska Rezerwa Federalna, jak i Europejski Bank Centralny deklarują kontynuowanie cyklu zacieśniania polityki monetarnej, mając na względzie doprowadzenie inflacji do wyznaczonych przez siebie poziomów docelowych, jednak inwestorzy zdają się już dostrzegać nieodległe zakończenie tego procesu. Wskaźnik cen konsumpcyjnych w Stanach Zjednoczonych obniżył się w czerwcu z 4 do 3 proc., czyli nieco mocniej niż się spodziewano. Podobną ścieżką podąża inflacja bazowa, spadając z 5,3 do 4,8 proc. Perspektywa ich zduszenia do celu wymaga prawdopodobnie jeszcze najwyżej dwóch niewielkich podwyżek stóp procentowych, a być może już w lipcu amerykańskie jastrzębie całkiem odpuszczą.
Rynki już grają pod przyszłe cięcia stóp
Na obniżkę kosztu pieniądza być może trzeba będzie poczekać jeszcze nieco dłużej, ale rynki taki ruch zdają się już dyskontować. Rentowność amerykańskich dziesięcioletnich obligacji skarbowych po niedawnym skoku w okolice 4,1 proc. obniżyła się do 3,85 proc. i można się spodziewać kontynuacji tendencji spadkowej, choć wiele w tej kwestii zależeć będzie od decyzji i retoryki przedstawicieli komitetu otwartego rynku (FOMC). Poziom 3,7 proc. wydaje się scenariuszem niemal pewnym w najbliższym czasie. Oczekiwania inwestorów jeszcze wyraźniej zdaje się ilustrować zachowanie amerykańskiej waluty. Dollar Index po raz trzeci w tym roku zaliczył w ostatnich dniach spadek przekraczający 1,6 proc. i znajduje się najniżej od kwietnia ubiegłego roku. Od lokalnego szczytu z października 2022 r. stracił już ponad 12,5 proc. Względem euro w tym czasie obniżył się o ponad 16 proc. To między innymi efekt znacznie większej determinacji Europejskiego Banku Centralnego w zaostrzaniu polityki pieniężnej i nadganiania dystansu względem Fedu.
Inwestorzy giełdowi pozostają w bardzo dobrych nastrojach, choć warto zwrócić uwagę na podwyższoną zmienność indeksów. Duże są nadzieje na kontynuację dobrej passy, ale pokusa realizacji zysków po doskonałych wynikach z pierwszego półrocza także ma znaczenie i może mieć konsekwencje w postaci mniejszej lub większej korekty. Do środy S&P 500 zwyżkował prawie o 1,7 proc., próbując osiągnąć poziom 4500 pkt, najwyższy od kwietnia ubiegłego roku. W poprzednim tygodniu mieliśmy do czynienia z przekraczającym 1 proc. spadkiem tego indeksu. Jeszcze większa była dynamika średniej przemysłowej. Dow Jones do środy zwyżkował o ponad 1,8 proc. proc., a tydzień wcześniej tyle samo tracił. Patrząc z nieco dłuższej perspektywy, od połowy czerwca widać tendencję boczną. Podobnie jest w przypadku sektora technologicznego, który cechuje się w ostatnich tygodniach nieco mniejszą dynamiką.
Nieco odmiennie wygląda sytuacja na głównych parkietach naszego kontynentu. Tu również występuje spora zmienność, ale wyraźnie widoczna jest od kilku tygodni tendencja spadkowa. Nie zmienia tego zasadniczo spora zwyżka z ostatnich dni. DAX do środy zwyżkował o 2,7 proc., ale tydzień wcześniej tracił 3,4 proc., a od połowy czerwca niemal 2,5 proc. Do środy paryski CAC 40 rósł o ponad 3,1 proc., po niemal 4-proc. tąpnięciu z poprzedniego tygodnia. Od końca kwietnia spadek przekracza 3 proc. Indeks w Londynie podskoczył do środy o 3,2 proc. Techniczne wsparcie w okolicy 18 000 pkt zostało po raz trzeci obronione, ale od lutego FTSE250 traci prawie 10 proc. Giełdy europejskie (z wyjątkiem Londynu) zdają się pozostawać pod presją jastrzębiej polityki EBC i mocnego euro. Także obawy o europejską gospodarkę są większe niż w przypadku Stanów Zjednoczonych.