Wall Street versus Turcja i Argentyna
Inflacja doskwiera wszystkim krajom, choć w różnej skali. Nawet tam, gdzie nie jest trzycyfrowa, to jest najwyższa od kilkudziesięciu lat, jak w Stanach Zjednoczonych czy w Niemczech. Indeks giełdy tureckiej wzrósł od początku roku o prawie 190 proc., a argentyńskiej – o ponad 140 proc. I na tym właściwie kończą się bycze nastroje. W Turcji inflacja wynosi ponad 84 proc., a w Argentynie niemal 92,5 proc. Najmocniej tracącym na wartości indeksem, zupełnie zasłużenie, był moskiewski RTS, który zniżkował od początku roku o 41,5 proc. Indeksy małych i średnich firm niemieckich traciły po ponad 28 proc., ale DAX zniżkował jedynie o 12 proc. W czołówce spadkowiczów znalazły się wskaźniki amerykańskich firm technologicznych, które zniżkowały po ponad 34 proc. Znajdujący się w głównym nurcie S&P 500 tracił 20,5 proc., a przemysłowy Dow Jones – 9,5 proc. O 15 proc. w dół szedł Shanghai Composite. Indeks rynków wschodzących zniżkował o 22 proc.
GPW strat nie odrobiła, ale finisz nie był najgorszy
Mijający rok, mówiąc oględnie, do najlepszych dla warszawskich indeksów nie należał. Raczej przywołał wspomnienia z 2008 r., czyli czasów globalnego kryzysu finansowego. Trudno się temu dziwić, bo i ostatnie 12 miesięcy obfitowały w mocno negatywne wydarzenia, z rosyjską agresją na Ukrainę na czele. Swoje zrobiła też jednak inflacja i osłabienie złotego. W przeciwieństwie do Turcji i Argentyny inflacja posiadaczom akcji nie pomogła. Sąsiedztwo z obszarem działań wojennych nie było jedynym niekorzystnym czynnikiem dla GPW. Można do nich zaliczyć także przynależność do grupy rynków wschodzących. O zaliczeniu nas cztery lata temu przez FTSE do grona państw rozwiniętych jakoś nikt już nie pamięta i niewiele z tego wynikło. WIG20 w 2022 r. zniżkował 22 proc., czyli prawie tyle samo, co MSCI Emerging Markets, a w przeliczeniu dolarowym spadek był jeszcze większy i sięga niemal 28,5 proc. Choć o rajdzie Świętego Mikołaja trudno mówić, to jednak ostatnie trzy miesiące roku stały pod znakiem dynamicznego redukowania strat, które w najgorszym momencie wynosiły 45 proc. W grudniu impet byków zdecydowanie osłabł, choć nadzieje na kontynuację ruchu w górę pozostały, szczególnie jeśli popatrzeć na indeks nastrojów inwestorów, w którym przeważają optymiści. Można dyskutować, czy jest to dobry prognostyk, ale w każdym razie powtórka z przekraczającym 20 proc. spadkiem głównego indeksu raczej nam nie grozi. W tej kwestii więcej będzie zależało od warunków zewnętrznych niż od rodzimych czynników makroekonomicznych. Cykl zaostrzania polityki monetarnej na świecie i w Polsce zdaje się dobiegać końca, więc umiarkowany optymizm byków może mieć jakieś uzasadnienie. Obawy może budzić jedynie skala spowolnienia gospodarczego, przy jednocześnie utrzymującej się wysokiej inflacji. Do marca, a być może nawet do połowy roku, na zyski z akcji raczej trudno będzie liczyć, ale później szanse mogą być znacznie większe.
Mimo narzekań na przewagę w gronie blue chips spółek pozostających pod kontrolą państwa i mocno sponiewieranych regulacjami banków i koncernów energetycznych jeszcze gorzej wyglądała sytuacja w segmencie średnich firm, których indeks od początku roku poszedł w dół o nieco ponad 23 proc. To one zdają się być najmocniej zagrożone inflacją, a przede wszystkim osłabieniem złotego oraz malejącym popytem konsumpcyjnym. Co ciekawe, przypadłości te nie były tak odczuwalne w przypadku małych spółek. sWIG80 zniżkował bowiem o „zaledwie” 13,5 proc. Także jeśli spojrzeć z dłuższej perspektywy, czyli od szczytu z września ubiegłego roku, ucierpiał relatywnie niewiele, zniżkując o 20,5 proc. W podobnej perspektywie (od listopada 2021 r.) mWIG40 stracił 31 proc., a WIG20 poszedł w dół o 29 proc. (w najgorszym momencie, w połowie października obecnego roku, tracił 46 proc.).