Choć pierwszy dzień rosyjskiej inwazji na Ukrainę przyniósł paniczną wyprzedaż na światowych giełdach, to miesiąc później konflikt ten wzbudza już dużo mniejsze obawy inwestorów. Część indeksów zdołała odrobić straty poniesione od początku rosyjskiej napaści. WIG20 był w czwartek po południu o ponad 4 proc. wyżej niż na zamknięciu z 23 lutego. Zyskał więc w tym czasie nieco mocniej niż na przykład amerykański S&P 500. Wiele zachodnioeuropejskich indeksów nie zdołało wciąż jednak odrobić strat. Niemiecki DAX i francuski CAC 40 były w czwartek o prawie 3 proc. niżej niż w przeddzień inwazji.
W czwartek doszło też do częściowego przywrócenia handlu akcjami na giełdzie moskiewskiej. Indeks Moex zyskał w trakcie skróconej sesji 5,5 proc., a rano rósł o prawie 12 proc. Za tymi zwyżkami kryje się jednak zakaz sprzedawania akcji przez cudzoziemców oraz interwencja rosyjskiego państwowego Funduszu Narodowego Dobrobytu, który zapowiadał wcześniej zakup akcji za 10 mld USD. Po miesiącu od wybuchu wojny Rosja nadal jest mocno izolowana od światowych rynków, ale sankcje nie zadały jej nokautującego ciosu. Putin zdołał wesprzeć rubla, nakazując odbiorcom z „krajów nieprzyjaznych" płacić za ropę i gaz w rosyjskiej walucie. Rosyjski przywódca liczy też na to, że krajowe zasoby pozwolą mu dotrwać do końca konfliktu. Te zasoby nie są jednak nieograniczone. Fundusz Narodowego Dobrobytu tylko w lutym wydał 20 mld USD i spadł do 154,8 mld USD. Rosja zdołała uniknąć technicznego bankructwa, ale cofnęła swój rynek w rozwoju. Mimo odbicia z ostatnich dni rubel był w czwartek o 16 proc. słabszy wobec dolara niż przed inwazją, Moex był o 15 proc. niżej, a denominowany w dolarach moskiewski indeks RTS stracił, licząc od zamknięcia 23 lutego, aż 29 proc. RTS wypadł więc w tym okresie gorzej od indeksu ukraińskich spółek notowanych na GPW, który stracił 22,5 proc. To jednak raczej nie skłoni Putina do przerwania wojny. .03