Trudna sztuka geograficznej dywersyfikacji

Korelacja notowań akcji na rynkach wschodzących i dojrzałych wyraźnie w ostatnich latach wzrosła. Część młodych giełd pozostaje jednak relatywnie niezależna

Publikacja: 20.10.2010 01:53

Trudna sztuka geograficznej dywersyfikacji

Foto: GG Parkiet

Nie wkładać wszystkich jajek do jednego koszyka – to najpopularniejsze z inwestycyjnych prawideł. Przez wiele lat jednym ze skuteczniejszych sposobów zastosowania go w praktyce była geograficzna dywersyfikacja portfela. W pierwszych pięciu latach bieżącej dekady 60-dniowa korelacja dziennych zmian procentowych indeksu rynków wschodzących [b]MSCI EM[/b] i amerykańskiego wskaźnika [b]S&P 500[/b] wynosiła średnio 34 proc.

Globalizacja i postępująca integracja światowych rynków finansowych szybko jednak współczynnik ten podbiła. Od marca 2009 r., gdy na światowych giełdach zagościła hossa, wynosi on średnio 57 proc. Bardziej niezależne są tzw. [b]rynki graniczne (frontier markets)[/b], do których zalicza się parkiety o mniejszej kapitalizacji i płynności niż giełdy klasyfikowane jako wschodzące. Dla przeciętnego inwestora te [b]„wschodzące rynki wschodzące”[/b] (na liście MSCI jest ich 25) wciąż są jednak trudno dostępne.

[srodtytul]Defensywne giełdy azjatyckie[/srodtytul]

Przy odpowiedniej selekcji dywersyfikacja portfela w oparciu o rynki wschodzące wciąż jednak ma sens. Nie naśladują one bowiem zachodnich parkietów jednakowo. Najbardziej uzależnione od nastrojów na Wall Street są giełdy latynoamerykańskie. Korelacja głównego indeksu meksykańskiego z S&P 500 sięga aż 74 proc. Podobnie jest w wypadku brazylijskiej Bovespy. Także w Europie Środkowo-Wschodniej trudno znaleźć schronienie od zawirowań na dojrzałych rynkach. Korelacja [b]WIG[/b] z amerykańskim indeksem oscyluje wokół 47 proc., podobnie jest w wypadku głównych wskaźników parkietów w Moskwie i Budapeszcie.

Na pierwszy rzut oka najbardziej defensywny charakter mają wschodzące rynki Azji. Współzależność skupiającego akcje tego regionu subindeksu MSCI EM Asia i S&P 500 wynosi średnio 30 proc. Handel na azjatyckich parkietach kończy się jednak, gdy w Nowym Jorku jest środek nocy.

Tamtejsi inwestorzy mogą więc na wydarzenia z Wall Street reagować dopiero na kolejnej sesji. Korygująca wpływ tego opóźnienia korelacja dziennych stóp zwrotu azjatyckiego subindeksu i stóp zwrotu S&P 500 z poprzedniej sesji wynosi aż 47 proc. To jednak wciąż wyraźnie mniej niż przy analogicznym subindeksie latynoamerykańskim (78 proc.) czy europejskim (60 proc.).

[srodtytul]Surowce ważne, ale nie kluczowe [/srodtytul]

Czym tłumaczyć różnice zachowań rynków wschodzących i dojrzałych? Odpowiedź na to pytanie jest o tyle istotna, że pomaga prognozować, jak siła tych powiązań będzie ewoluowała.

W Meksyku oczywistą rolę odgrywa zależność tamtejszej gospodarki od USA – aż 80 proc. jego eksportu trafia za północną granicę. Z tego powodu, a także ze względu na bliskość i – podobne jak na Wall Street – godziny handlu meksykański parkiet jest popularny wśród amerykańskich inwestorów, tak jak brazylijski – wskazuje w rozmowie z „Parkietem” [b]Arvid Boehm, strateg z banku SEB.[/b]

Podobnie wyjaśnia się niekiedy wysoką na tle giełd azjatyckich korelację notowań akcji filipińskich z S&P 500. Na Filipinach jednym z urzędowych języków jest bowiem angielski, co przybliża ten rynek do amerykańskich inwestorów.

W Brazylii dużą rolę odgrywa także to, że jest ona ważnym producentem ropy naftowej i rudy żelaza. Ponieważ ceny surowców są silnie powiązane z notowaniami akcji w USA (korelacja dziennych stóp zwrotu towarowego indeksu [b]CRB[/b] i [b]S&P 500[/b] to 60 proc.), podobnie powinny zachowywać się też giełdy w krajach, które są uzależnione od ich eksportu. W praktyce czynnik ten nie zawsze ma jednak duże znaczenie.

Przykładu dostarczają Rosja i w mniejszym stopniu Chile. – Chilijska gospodarka rzeczywiście bazuje na eksporcie miedzi, ale tamtejsza giełda nie jest zdominowana przez koncerny surowcowe. Duży udział w tamtych indeksach mają spółki użyteczności publicznej – tłumaczy „Parkietowi” analityk banku UBS, który poprosił o anonimowość.

Eksport niektórych surowców, zwłaszcza płodów rolnych, może wręcz sprzyjać niezależności gospodarki oraz giełdy danego państwa od światowych trendów. Tak analitycy tłumaczą m.in. bardzo słabe powiązanie tajlandzkich indeksów z koniunkturą na światowych giełdach. – Tajlandia jest największym eksporterem ryżu. A jeść musi każdy, nawet w czasie zawirowań gospodarczych – podkreśla Boehm.

O ile udział surowców w eksporcie poszczególnych państw nie wpływa w sposób jednoznaczny na korelację ich indeksów giełdowych z S&P 500, o tyle istotną rolę odgrywa stopa oszczędności ich społeczeństw. Pod tym względem spośród rynków wschodzących wyróżniają się kraje Azji. – W takich warunkach światowym inwestorom trudniej uzyskać dominującą rolę na rynku – przyznaje Boehm.

Ten sam efekt mają ograniczenia w dostępie zagranicznych inwestorów do danego parkietu, przy czym mogą być one zarówno wynikiem regulacji – co w dużej mierze tłumaczy niezależność chińskich wskaźników giełdowych – jak i stosunkowo niskiej płynności rynku. – Niedostateczna płynność giełd blokuje ich korelacje z zachodnimi indeksami.

Gdy coś się wydarzy na Zachodzie, inwestorzy wyprzedają akcje na tych rynkach wschodzących, na których łatwo się ich pozbyć – potwierdza [b]Bartłomiej Michalski, zarządzający funduszem akcji Europy Środkowo-Wschodniej BPH TF[/b]I. W wypadku Chin, Indii czy Indonezji niezależności parkietów sprzyjają ponadto głębokie rynki wewnętrzne mogące uodparniać je na zawirowania w światowej gospodarce.

[srodtytul]Korelacja może zmaleć, ale nie w regionie[/srodtytul]

Choć korelacja młodych i dojrzałych rynków w ostatnich latach wyraźnie rosła, część analityków uważa, że tendencja ta może się odwrócić. – Gdy rynki finansowe przestaną być areną spekulacji, jak jest obecnie, i ponownie staną się miejscem inwestycji, na którym liczą się fundamenty, spadnie zmienność notowań, a w ślad za nią korelacje między indeksami giełd wschodzących i zachodnich – wskazuje ekspert z UBS.

Jak zauważa [b]Rebecca Cheong[/b], strateg Societe Generale, taki scenariusz wydaje się prawdopodobny wielu inwestorom. – Ludzie domagają się zabezpieczenia na wypadek przeceny w USA, podczas gdy popyt na takie zabezpieczenie na rynkach wschodzących maleje – tłumaczy, wskazując na kształtowanie się cen opcji sprzedaży na indeksy S&P 500 i MSCI EM.

Arvid Boehm przestrzega jednak przed powrotem do prostych interpretacji modnej przed kilku laty [b]teorii tzw. decouplingu, czyli postępującej separacji cykli koniunkturalnych na młodych i dojrzałych rynkach[/b]. – Nie można dziś argumentować, jak robiono często na początku 2007 r., jakoby zachodził decoupling w takim sensie, że rynki wschodzące nie będą odczuwały wpływu tego, co się dzieje w innych regionach świata – podkreśla.

Jednocześnie jednak przyznaje, że przez kryzys z ostatnich lat kraje rozwijające się przeszły w znacznie lepszej formie niż gospodarki dojrzałe. Co więcej, wiele z nich przeprowadziło konsolidację finansów publicznych, podczas gdy Zachód kontynuował zadłużanie się.

To, wraz z szybkim rozwojem wzajemnych powiązań handlowych państw rozwijających się, może sprawić, że tamtejsze parkiety nie będą kalką giełd zachodnich. Nie będzie to jednak raczej dotyczyło europejskich rynków wschodzących coraz silniej zintegrowanych z gospodarkami i parkietami Europy Zachodniej.

Analizy rynkowe
Gotówka dla akcjonariuszy. Firmy coraz częściej stawiają na skupy akcji
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Analizy rynkowe
Dlaczego amerykańskie obligacje rządowe zaczęły być ostro wyprzedawane?
Analizy rynkowe
Na amerykańskie obligacje działają dwie przeciwstawne siły, ale stopy procentowe będą spadać
Analizy rynkowe
Krajobraz po zasłużonej korekcie na Wall Street w I kwartale
Analizy rynkowe
Techniczna spółka dnia. Pod PKO BP zaczyna kruszyć się podłoga
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Cła i wojna psują nastroje