Pierwsze od dawna tak obiecujące sygnały na GPW

Ostatnie pozytywne sygnały na rynku akcji mają już zbyt poważną wymowę, by je bagatelizować. Pojawia się uzasadnione podejrzenie, że mamy do czynienia ze zmianą trendu na wzrostowy, choć ciągle nie brakuje też kontrargumentów. Kluczowe będzie cięcie strat w razie ponownego załamania nastrojów

Publikacja: 28.01.2012 00:35

Pierwsze od dawna tak obiecujące sygnały na GPW

Foto: Archiwum

Ben Bernanke zrobił rynkom dość nieoczekiwany prezent, zapowiadając utrzymywanie zerowych kosztów pieniądza i kolejną rundę luzowania ilościowego w celu wsparcia rynku pracy w USA (złośliwi mogliby dodać: przed zbliżającymi się wielkimi krokami wyborami prezydenckimi). Siła tego impulsu umożliwiła przyspieszenie zwyżki i przepchnięcie głównych indeksów warszawskiej giełdy przez bardzo istotne poziomy z punktu widzenia analizy technicznej. WIG zrealizował cały krótkoterminowy potencjał zwyżkowy wynikający z odwróconej głowy z ramionami (obszernie pisałem o niej w ostatni poniedziałek), dzięki czemu pokonał lokalny szczyt z  5?grudnia ub.r. i znalazł się najwyżej od listopada.

Ważne pytania

Podobnie jak było to w trakcie poprzednich fal poprawy nastrojów w ostatnich miesiącach, pojawia się jednak kluczowe pytanie – czy mamy już do czynienia z sygnałami świadczącymi o przełomie nie tylko w perspektywie kilkunastu tygodni, lecz w skali wielu miesięcy? Innymi słowy – czy moc ostatnich pozytywnych wydarzeń jest już adekwatna do poprzedzających ją negatywnych zdarzeń? Czy należy już obwieścić koniec bessy i początek nowej cyklicznej hossy? Wydaje się, że?odpowiedzi na te kluczowe pytania należy poszukiwać w arsenale tych narzędzi, które sprawdziły się w trakcie poprzedniej bessy, będącej z natury punktem odniesienia dla obecnych rozważań.

Czy ustanowienie przez WIG około 11-tygodniowego maksimum jest istotnym sygnałem? Dla precyzji obliczeń przyjmijmy, że owe niespełna 11 tygodni to 50 sesji. W trakcie poprzedniej bessy, trwającej od jesieni 2007 r. do lutego 2009 r., sygnał taki (czyli ustanowienie 50-sesyjnej górki) pojawił się tylko dwa razy. Za pierwszym razem był co prawda błędny (październik 2007 r. – zaraz potem rozpoczęła się kolejna fala spadkowa), ale później inwestorzy nie byli już ani razu narażeni na powtórkę tego błędu. Kiedy sygnał pojawił się po raz drugi – w kwietniu 2009 r. – była to już jak najbardziej trafna zapowiedź rozpoczynającej się hossy.

Jeszcze lepiej owa prosta statystyka wygląda, jeśli spojrzymy na wykres gromadzącego głównie małe spółki sWIG80. Tutaj ustanowienie 50-sesyjnego maksimum było bezbłędnym sygnałem w trakcie poprzedniej bessy. Do wydarzenia takiego doszło tylko jeden raz – pod koniec marca 2009 r. Ożywienie na szerokim rynku, sygnalizowane przez sWIG80, jest bardzo ważnym elementem ostatniej fali poprawy nastrojów na GPW. Bez szerokiego rynku trudno byłoby sobie wyobrazić trwały trend zwyżkowy.

Kontrargumenty, czyli trend boczny

Omówione sygnały mogą być więc traktowane jako w miarę wiarygodne. Jest jednak jedno „ale". Otóż ustanowienie przez WIG 50-sesyjnego maksimum nie jest jeszcze równoznaczne z wyjściem poza obręb szerokiego trendu bocznego, w jakim indeks tkwi od czasu sierpniowej paniki. Górną granicą jest na dobrą sprawę dopiero poziom 42 222 pkt (szczyt z 31 sierpnia), poprzedzony dodatkowym poziomem oporu na wysokości 41 708 pkt (górka z 27 października).

Twierdzenie o utrzymywaniu się trendu bocznego jest poparte przez skonstruowaną przeze mnie tzw. ruchomą linię oporu. Zasada jest taka, że linia ta zawsze przesuwa się na wysokość szczytu ostatniej korekty wzrostowej w momencie kiedy wiadomo już, że korekta ta uległa załamaniu i został ustanowiony nowy dołek bessy (w celu odfiltrowania mało istotnych ruchów pod uwagę biorę wyłącznie takie korekty, które przyniosły odbicie o co najmniej 3 proc.). Obecnie na wykresie WIG linia oporu przebiega właśnie na wysokości 42 222 pkt, a więc nie została jeszcze pokonana.

Sprawę komplikuje trudność z wyznaczeniem granic trendu bocznego na wykresie sWIG80. Może tam tendencja boczna już się skończyła, a może teza o tendencji takiej w ogóle nie była nawet aktualna, skoro w grudniu indeks ustanawiał – w odróżnieniu od WIG – nowe dołki bessy? Tutaj, w przeciwieństwie do WIG, wraz z ustanowieniem 50-sesyjnego maksimum pękła wspomniana linia oporu, co każe podejrzewać, że mamy jednak do czynienia z narodzinami trendu wzrostowego.

Widać więc, że inwestorzy kierujący się analizą techniczną, nawet w jej najprostszym wydaniu, mają twardy orzech do zgryzienia. Jedne sygnały każą otwierać długie pozycje, inne sugerują, by jeszcze się wstrzymać. Nie ma jednocześnie żadnej gwarancji, że nawet te bardziej konserwatywne sygnały się sprawdzą. Może będą błędne? Na giełdzie wszystko jest możliwe, a ryzyko przyjmuje różne postaci.

Cięcie strat może być konieczne

W tym kontekście wydaje się, że bez względu na to, jaką metodę rozpoznania początku trendu zwyżkowego wybierzemy, kluczowe będzie postępowanie, w razie gdyby sygnał okazał się błędny. Warto być przygotowanym na cięcie strat w przypadku nieoczekiwanego zwrotu w dół i zanegowania ostatnich pozytywnych wydarzeń. Najbardziej agresywnym sposobem zabezpieczania się przed niekorzystnym scenariuszem byłoby wycofanie się z rynku wraz z cofnięciem się indeksów poniżej pokonanych w mijającym tygodniu poziomów oporu (czyli 39 621 pkt dla WIG i 9215 pkt dla sWIG80). Tak agresywne reagowanie na prawdopodobną przecież korektę zniżkową ostatniej fali wzrostowej może się jednak okazać przedwczesne, bo korekta taka może być płytka. W przypadku sWIG80, czyli indeksu w korzystniejszej sytuacji technicznej, najbardziej wskazane byłoby cięcie strat dopiero wraz z pokonaniem poziomu wsparcia, jakim jest dołek bessy (8219 pkt). Niestety, licząc z obecnych poziomów oznaczałoby to zrealizowanie straty rzędu kilkunastu procent.

Właśnie z poziomu 8219 pkt wybiega zresztą tzw. ruchoma linia wsparcia, konstruowana w sposób analogiczny do opisanej linii oporu. Nie można jednocześnie wykluczyć, że w międzyczasie na wykresie powstaną nowe poziomy wsparcia, pozwalające szybciej ciąć straty. Sytuacja zmienia się dynamicznie.

Fundamenty, czyli wielka niewiadoma

Cięcie strat w razie pogorszenia nastrojów mogą sobie oczywiście darować inwestorzy sceptyczni wobec zaleceń analizy technicznej, przekonani o tym, że akcje są tanie, a sytuacja gospodarcza zaczyna się na dobre poprawiać, a rynkom finansowym pomogą pieniądze pompowane przez Fed i Europejski Bank Centralny. Dla nich ewentualna nawet silna korekta niekoniecznie będzie zaburzała spojrzenie na sytuację.

Problem z oceną fundamentów polega jednak na tym, że giełda dyskontuje je z wyprzedzeniem. Innymi słowy, w razie gdyby okazało się jednak, że cykl koniunkturalny w gospodarce nie sięgnął jeszcze dna, zanim na dobre zdamy sobie z tego sprawę, kursy akcji będą miały już za sobą dawno pogłębienie dołków bessy.

Na dłuższą metę warto podążać za trendem

Na wykresie prezentujemy symulację wyników prostej strategii opartej na posługiwaniu się 50-sesyjnymi maksimami i minimami. Zakładamy, że długą pozycję otwieramy w dniu, w którym sWIG80 ustanawia 50-sesyjne maksimum, a zamykamy ją (sprzedajemy akcje) wówczas, kiedy indeks spada do 50-sesyjnego minimum. Oczywiście przyjmujemy tu bardzo upraszczające założenie, że jesteśmy w stanie handlować koszykiem akcji odzwierciedlającym dokładnie skład sWIG80 (w praktyce można uzyskać jedynie pewne przybliżenie zmian indeksu). Jak widać, chociaż w przeszłości zdarzały się okresy, kiedy omawiana strategia przynosiła serie błędnych sygnałów, to jednak na dłuższą metę kapitał systematycznie przyrastał.

Analizy rynkowe
Niedźwiedzie znów są prowokowane przez byki. Koniec korekty?
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Analizy rynkowe
Optymizm wrócił na giełdy, ale Trump jeszcze może postraszyć
Analizy rynkowe
Kolejny krach. Jak nie pandemia, to Trump wyzwoliciel
Analizy rynkowe
Gotówka dla akcjonariuszy. Firmy coraz częściej stawiają na skupy akcji
Analizy rynkowe
Dlaczego amerykańskie obligacje rządowe zaczęły być ostro wyprzedawane?
Analizy rynkowe
Na amerykańskie obligacje działają dwie przeciwstawne siły, ale stopy procentowe będą spadać