Książkowa koncepcja odwróconej głowy z ramionami, o której pisaliśmy w ostatnich dwóch tygodniach, okazała się jak najbardziej trafna jako zapowiedź kontynuacji zwyżki. Przed tygodniem zgodnie z teorią wyznaczyliśmy minimalny zasięg wzrostu WIG na ok. 40,5 tys. pkt. W czwartek indeks znalazł się na poziomie blisko 40,4 tys. pkt. Prognoza została zrealizowana.
Wypełnienie potencjału zwyżkowego wynikającego ze wspomnianej formacji pozwoliło jednocześnie indeksowi bez trudu pokonać poziom oporu, jaki na wysokości 39 622 pkt (w cenach zamknięcia) tworzył lokalny szczyt z 5 grudnia ub.r.
Pojawia się tradycyjne pytanie – na ile ten pomyślny dla posiadaczy akcji krótkoterminowy bieg wydarzeń przekłada się na sygnały także w średnim terminie? Znaleźć można argumenty przemawiające zarówno za tym, by nie bagatelizować znaczenia ostatniego ocieplenia nastrojów, jak i takie, które ciągle skłaniają do ostrożności. Do tych pierwszych zaliczyć można chociażby to, że po raz pierwszy od czasu rozpoczęcia trendu spadkowego w minionym roku WIG ustanowił 11-tygodniowe maksimum, a jednocześnie przebił 100-sesyjną średnią kroczącą, do której ledwie próbował się zbliżać w poprzednich miesiącach.
Z drugiej strony sceptycy mogą argumentować, że wszystko to nie zmienia faktu, że WIG pozostaje od czasu sierpniowej paniki w szerokim trendzie bocznym. Jego górną granicą jest poziom 42 222 pkt (lokalna górka z końca sierpnia). Wraz z maksimum poprzedniej korekty zwyżkowej z 27 października (41 709 pkt) poziom ten tworzy strefę mocnego oporu. Przedmurzem tego bastionu jest dodatkowo lekko nachylona linia trendu łącząca oba wspomniane maksima. Obecnie linia ta przebiega nieco poniżej 41 tys. pkt, czyli już całkiem blisko. Czy starcie z tymi oporami nie będzie przypadkiem okazją do realizacji zysków, a w czarnym scenariuszu – początkiem przesilenia podobnego do tego z przełomu października i listopada? Skoro trend boczny obowiązuje w średnim terminie, to równie dobrze jak wybicie z niego w górę, możliwe jest wyjście dołem i ustanowienie nowych dołków bessy.
Niemniej optymiści mają jeszcze jeden poważny argument. Jest nim coraz lepsza kondycja akcji na szerokim rynku. Poprawa nastrojów nie dotyczy tym razem tylko wąskiego grona dużych firm, ale przekłada się też na notowania „maluchów", a to może sugerować, że inwestorzy zaczynają dyskontować wiosenne ocieplenie w gospodarce.