Ostatnie debiuty na GPW dały inwestorom całkiem sporo zarobić. Wśród najlepszych pod tym względem spółek są m.in.: Answear, Vercom, Allegro czy People Can Fly, które już podczas pierwszej sesji przyniosły dwucyfrowe stopy zwrotu. Najświeższym przykładem dobrej koniunktury na rynku pierwszych ofert publicznych jest Pepco, które po uplasowaniu akcji wartych 3,7 mld zł zadebiutowało w środę na GPW i na zamknięciu cena akcji była o 12,5 proc. wyższa niż w IPO.
Z emisją czy bez?
Oferta tej handlowej grupy była o tyle interesująca, że inwestorom zaproponowano kupno wyłącznie akcji już istniejących, zatem emisji walorów nie było. Biorąc pod uwagę lata 2016–2021, oferty o takiej konstrukcji były mniejszością. W tym czasie przeprowadzono łącznie 42 IPO o wartości 24,47 mld zł, z czego siedem ofert składało się wyłącznie ze sprzedaży istniejących walorów wartych 10,16 mld zł (wliczamy w to Pepco). W tej grupie znalazły się spore oferty rozpoznawalnych spółek, takich jak Dino czy Play, które były warte odpowiednio 1,7 mld zł i 4,4 mld zł, mniejsze oferty PBKM (56 mln zł), Novaturasa i Ten Square Games (nieco ponad 90 mln zł każda) oraz XTB (190 mln zł).
Takie oferty także dały zarobić. PBKM i XTB, które zadebiutowały wiosną 2016 r., na pierwszej sesji przyniosły odpowiednio 9 proc. i blisko 5 proc. zysku (brutto). Stopa zwrotu na piątej była podobna. Do teraz cena akcji PBKM jest o blisko 100 proc., a XTB o prawie 60 proc. wyższa niż w ofercie. Play w lipcu 2017 r. stracił na pierwszej sesji 1,4 proc., ale po pięciu sesjach był 2,5 proc. na plusie (spółka kilka tygodni temu została wycofana z obrotu po wezwaniu po cenie o 10 proc. wyższej niż w IPO). Gorzej było z Novaturasem, który wprawdzie w marcu 2018 r. na pierwszej sesji przyniósł 4-proc. zysk, ale teraz kurs jest o połowę niższy niż w ofercie. Świetnie wypadło Dino, które w kwietniu 2017 r. na pierwszej sesji przyniosło 12 proc. zysku, a na piątek 17 proc., co było dobrym prognostykiem, bo teraz cena akcji jest o 660 proc. wyższa niż w IPO. Najlepiej poradził sobie Ten Square Games, który zyskał na pierwszej sesji w maju 2018 r. aż 35 proc., a kurs teraz jest o 840 proc. wyższy niż cena z IPO.
Były także oferty „mieszane", tzn. takie, w których sprzedawano zarówno istniejące akcje, jak i emitowano kolejną serię. Proporcje wartości nowych walorów do łącznej wartości oferty były różne, ale pod uwagę wzięliśmy takie, w których udział nowych walorów w wartości oferty wynosił nie więcej niż 50 proc. Tego typu transakcji w latach 2016–2021 było dziewięć, łącznie opiewały na 12,7 mld zł, z czego nowe papiery stanowiły 2,26 mld zł (czyli średnio 13 proc.). W tej grupie średnia stopa zwrotu na debiucie (wyłączając producentów gier, którzy mocno podbijają tę statystykę) wyniosła +7 proc., ale różnice między emitentami były spore – od -4 proc. do +60 proc. Trudno zatem o regułę. W przypadku spółek, w których emisje stanowiły co najmniej 50 proc. wartości oferty, średnia stopa zwrotu w debiutanckiej sesji również wynosiła 7 proc. (w przedziale -5 proc. do +30 proc.). Wygląda na to, że większe znaczenie dla wyniku w krótkim terminie mają nastroje rynkowe i pozostałe cechy samej spółki i oferty niż fakt, czy sprzedawane są tylko istniejące akcje, czy także nowo emitowane.
To może mieć znaczenie
Na ile dla inwestorów ma znaczenie, jaka jest konstrukcja oferty publicznej? – Z mojej perspektywy konstrukcja oferty zazwyczaj ma znaczenie. Inwestorzy zwykle preferują sytuację, gdy spółka sprzedaje w większym stopniu akcje nowej emisji, które sfinansują rozwój czy wejście na wyższy poziom konkurencji lub marży. Takie podejście zdaje się wzmacniać globalna siła spółek wzrostowych w ostatniej dekadzie – uważa Sobiesław Kozłowski, dyrektor departamentu analiz i doradztwa Noble Securities.