Inwestorzy z nowojorskiego parkietu mają powody, by otwierać szampana – nie pierwszy zresztą rok z rzędu, nie wyłączając roku 2020, naznaczonego piętnem pandemii.
Rekordy na Wall Street, w Europie nerwowo
Co prawda covid nadal się panoszy, także w Stanach Zjednoczonych, powodując kolejne perturbacje, ale gospodarka i firmy radzą sobie w tych warunkach całkiem dobrze, a inwestorzy do zagrożeń zdążyli się przyzwyczaić. Co więcej, zdają się zupełnie nie przejmować jastrzębim zwrotem w nastawieniu Rezerwy Federalnej i perspektywą zbliżających się coraz większymi krokami podwyżek stóp procentowych. Przyspieszenie tempa wygaszania programu skupu aktywów przez Fed nikogo nie wystraszyło, a gdyby nawet w 2022 r. doszło do trzech podwyżek, to koszt pieniądza będzie niewiele wyższy. Można jednak przypuszczać, że głównym motorem hossy na giełdzie jest jednak szalejąca inflacja, skłaniająca do poszukiwania wyższych stóp zwrotu na rynkach bardziej ryzykownych aktywów. Analogiczne czynniki oddziałują na giełdy w większości pozostałych państw, choć oczywiście sytuacja na świecie jest pod wieloma względami zróżnicowana. W każdym razie ostatnie dni roku przyniosły kolejne historyczne rekordy w przypadku S&P 500 oraz szybki powrót pozostałych głównych indeksów w okolice maksimów. Dla S&P 500 i Dow Jones mijające dwanaście miesięcy jest niemal tak samo udanych jak rok 2019. W przypadku Nasdaq Composite jest nieco słabiej, o ile takim mianem można określić zwyżkę o 23 proc., ale jeśli porównać ten wynik z niemal 44 proc. osiągniętymi w 2020 r. i ponad 35 proc. w 2019 r., to takie stwierdzenie wydaje się bardziej uprawnione. W trakcie pierwszych dwóch sesji mijającego tygodnia S&P 500 zyskał 1,3 proc., Dow Jones 1,2 proc., a Nasdaq Composite 0,8 proc. Znacznie bardziej udany był poprzedni tydzień, ale amerykańscy inwestorzy i tak nie mają powodów do narzekań, a ich nastawienie pozostaje zdecydowanie optymistyczne.
Na większości parkietów naszego kontynentu ostatnie tygodnie roku przebiegały w nieco bardziej nerwowej atmosferze, a i do niedawnych rekordów dystans jest większy. We Frankfurcie listopadowa korekta miała jeszcze swoją kontynuację w pierwszych dwóch dekadach grudnia. Dopiero ostatnie dni przyniosły nieco bardziej dynamiczny zryw byków i poprawę nastrojów, choć tygodniowe zwyżki tylko nieznacznie przekraczały 1 proc. Nie udało im się jednak wyprowadzić DAX-a powyżej 16 000 pkt, a i bilans całego roku jest daleko skromniejszy niż w Nowym Jorku, bowiem wynosi „zaledwie" nieco ponad 16 proc.
Rekord udało się natomiast ustanowić w ostatnich dniach paryskiemu CAC40, który nie doświadczył grudniowego nawrotu spadkowej fali aż tak silnie. Grudzień okazał się dla tego indeksu najlepszym miesiącem w tym roku, przynosząc wzrost prawie o 7 proc. Spośród wiodącej trójki europejskich giełd najsłabiej radziła sobie londyńska, co jednak jest w pełni adekwatne do kondycji brytyjskiej gospodarki i kłopotów, z jakimi przychodzi się jej mierzyć. Mowa tu nie tylko o szalejącej epidemii, ale także konsekwencjach opuszczenia Unii Europejskiej. Ostatnie dni przyniosły co prawda zwyżkę FTSE250 prawie o 2,5 proc., ale z perspektywy trwającej od początku września fali spadków to bardzo niewielka pociecha. Na tym tle uwagę zwraca zaskakująco dobra kondycja indeksu giełdy w Mediolanie i to zarówno w ostatnich tygodniach, jak i w całym roku. Tygodniowe zwyżki sięgały do 1,5 proc., a rok kończy się wzrostem o ponad 23 proc.
Rozczarowujące rynki wschodzące
Wzrostowy, ale niezbyt dynamiczny impuls widać było w ostatnich dniach w przypadku MSCI Emerging Markets. W najmniejszym stopniu nie zmienia on jednak bardzo słabej kondycji tego wskaźnika. Znajduje się on na poziomie najniższym od listopada 2020 r., a rok 2021 zamyka zniżką prawie o 5 proc., choć w trakcie roku, w lutym, udało mu się ustanowić historyczny rekord. Przy tym nie można za to całą winą obarczać parkietu chińskiego, bowiem Shanghai Composite w skali roku zwyżkuje o 4,5 proc. Ostatnie dni i tygodnie nie przyniosły zbyt spektakularnych ruchów, ale jednak indeks powrócił w okolice lokalnych szczytów z lutego i września. Bardzo dobrą formę potwierdził parkiet na Tajwanie, którego indeks w poniedziałek osiągnął rekordowo wysoki poziom, a w całym roku poszedł w górę o ponad 23 proc., liderując giełdom azjatyckim. Indeks giełdy indyjskiej niewiele mu ustępował, ale w końcówce roku radził sobie o wiele gorzej, kontynuując rozpoczętą w połowie października spadkową korektę, która oddaliła go od ustanowionego wówczas rekordu o 6 proc. Ostatnie dni przyniosły sięgające niemal 1,5 proc. wzrostowe odreagowanie. Spośród parkietów naszego regionu, które bardzo dobrze spisywały się w całym roku, zwyżkując od 20 do nawet ponad 40 proc., najbardziej udaną końcówkę zanotowały Bukareszt, który zwyżką przekraczającą 3 proc. ustanowił historyczny rekord, i Moskwa, gdzie indeks rósł w ostatnich dniach o ponad 2 proc., usiłując powstrzymać spadkową tendencję trwającą od końca października.