Polskie i europejskie indeksy banków odrobiły mniej więcej połowę strat poniesionych wiosną z powodu pandemii, znacznie mniej niż szeroki rynek. Dlaczego?
Pandemia wpłynęła na banki, przyśpieszając i wyolbrzymiając trendy, które zarówno w Polsce jak i na świecie już występowały od kryzysu finansowego z 2008 r. Największym wyzwaniem są niskie stopy procentowe, które negatywnie wpływają na rentowność banków i pozostaną trwałym elementem nowej bankowej rzeczywistości. Ich obniżki zaczęły się wskutek kryzysu, doszły do zera i obawiam się, że pozostaną takie przez lata, biorąc pod uwagę szeroką akceptację banków centralnych dla ujemnych realnych stóp procentowych i chęć rządów do taniego finansowania się. Podręczniki ekonomii wskazują, że prędzej czy później powinna przyśpieszyć inflacja, co spowodowałoby konieczność podwyżki stóp, ale w krajach od lat mających ultraniskie stopy to się nie dzieje, przynajmniej nie na poziomie inflacji raportowanej. Od lat 80. XX wieku silne są strukturalne trendy tłumiące wzrost cen i stopy procentowe, takie jak demografia, nadwyżka oszczędności, rozwój technologii oraz niskie inwestycje, a wzmocnione ostatnio przez banki centralne skupujące aktywa. Trudno teraz przewidzieć, co się wydarzy i jakie będą stopy za 10–15 lat, ale banki muszą zakładać, że będą zerowe lub bliskie zera. Muszą więc dostosować swoje modele biznesowe.
Co konkretnie muszą zmienić?
Przede wszystkim zmian wymaga podejście do przychodów, bo niskie stopy procentowe i niewielkie tempo wzrostu kredytów powodują presję na wynik odsetkowy, czyli najważniejsze źródło przychodów. Banki z innych krajów pokazują, że można sobie z tym poradzić, zmienia się struktura produktów, choć w Polsce jeszcze tego tak bardzo mocno nie widać. Na przykład w bankowości korporacyjnej widoczne jest coraz większe „wypychanie" poza bilans kredytów i zmienianie ich na finansowanie obligacjami lub innymi konstrukcjami finansowymi. Skala emisji długu przedsiębiorstw na świecie jest teraz półtora–dwa razy większa niż dwa, trzy lata temu. Podaż jest spora, bo firmy doceniają większą elastyczność wynikającą z obligacji, kredyt bankowy jest produktem bardziej ustandaryzowanym, obarczonym większymi wymogami i regulacjami. Firmy mają różne preferencje co do rodzaju spłaty czy kowenantów, sięgają więc po obligacje, na które popyt też jest wielki. Może być wręcz tak, że za jakiś czas w segmencie korporacyjnym banki będą udzielać głównie finansowania obrotowego, a inwestycyjne czy finansowanie fuzji i przejęć wyjdzie poza banki.
Na czym więc będą zarabiać?