Banki muszą się dostosować

WYWIAD | TOMASZ BURSA z wiceprezesem i zarządzającym funduszami Opti TFI rozmawia Maciej Rudke

Publikacja: 07.12.2020 14:23

Banki muszą się dostosować

Foto: materiały prasowe

Polskie i europejskie indeksy banków odrobiły mniej więcej połowę strat poniesionych wiosną z powodu pandemii, znacznie mniej niż szeroki rynek. Dlaczego?

Pandemia wpłynęła na banki, przyśpieszając i wyolbrzymiając trendy, które zarówno w Polsce jak i na świecie już występowały od kryzysu finansowego z 2008 r. Największym wyzwaniem są niskie stopy procentowe, które negatywnie wpływają na rentowność banków i pozostaną trwałym elementem nowej bankowej rzeczywistości. Ich obniżki zaczęły się wskutek kryzysu, doszły do zera i obawiam się, że pozostaną takie przez lata, biorąc pod uwagę szeroką akceptację banków centralnych dla ujemnych realnych stóp procentowych i chęć rządów do taniego finansowania się. Podręczniki ekonomii wskazują, że prędzej czy później powinna przyśpieszyć inflacja, co spowodowałoby konieczność podwyżki stóp, ale w krajach od lat mających ultraniskie stopy to się nie dzieje, przynajmniej nie na poziomie inflacji raportowanej. Od lat 80. XX wieku silne są strukturalne trendy tłumiące wzrost cen i stopy procentowe, takie jak demografia, nadwyżka oszczędności, rozwój technologii oraz niskie inwestycje, a wzmocnione ostatnio przez banki centralne skupujące aktywa. Trudno teraz przewidzieć, co się wydarzy i jakie będą stopy za 10–15 lat, ale banki muszą zakładać, że będą zerowe lub bliskie zera. Muszą więc dostosować swoje modele biznesowe.

Co konkretnie muszą zmienić?

Przede wszystkim zmian wymaga podejście do przychodów, bo niskie stopy procentowe i niewielkie tempo wzrostu kredytów powodują presję na wynik odsetkowy, czyli najważniejsze źródło przychodów. Banki z innych krajów pokazują, że można sobie z tym poradzić, zmienia się struktura produktów, choć w Polsce jeszcze tego tak bardzo mocno nie widać. Na przykład w bankowości korporacyjnej widoczne jest coraz większe „wypychanie" poza bilans kredytów i zmienianie ich na finansowanie obligacjami lub innymi konstrukcjami finansowymi. Skala emisji długu przedsiębiorstw na świecie jest teraz półtora–dwa razy większa niż dwa, trzy lata temu. Podaż jest spora, bo firmy doceniają większą elastyczność wynikającą z obligacji, kredyt bankowy jest produktem bardziej ustandaryzowanym, obarczonym większymi wymogami i regulacjami. Firmy mają różne preferencje co do rodzaju spłaty czy kowenantów, sięgają więc po obligacje, na które popyt też jest wielki. Może być wręcz tak, że za jakiś czas w segmencie korporacyjnym banki będą udzielać głównie finansowania obrotowego, a inwestycyjne czy finansowanie fuzji i przejęć wyjdzie poza banki.

Na czym więc będą zarabiać?

Banki w USA już spostrzegły, że lepiej nie tyle udzielać kredytów korporacyjnych, ile pobierać prowizje od organizowania firmom emisji obligacji. Kredyty trafiające na bilans mocno obciążają kapitały banków, bo przyczyniają się do zwiększenia wymogu kapitałowego. Banki dążą więc do delewarowania i zmniejszenia wymogu. Poza tym klienci raz na jakiś czas rolują obligacje, więc prowizje te mogą być poniekąd powtarzalne. Tego typu działalność może być ważnym źródłem przychodów banków i dawać nieporównywalnie wyższy zwrot z kapitału niż kredyty trafiające na bilans. To szczególnie dotyczy polskich i europejskich banków, których aktywa obciążone są dodatkowo podatkiem bankowym.

Czy bankowość inwestycyjna wróci do stanu sprzed poprzedniego kryzysu?

Raczej nie. Po kryzysie pojawiły się procedury i regulacje utrudniające rozwój bankowości inwestycyjnej, więc nie sądzę, aby nagle w poszukiwaniu wyższych zwrotów banki zaczęły podejmować na dużą skalę inwestycje własnych środków w inne firmy. To mogłoby być niebezpieczne, obciążałoby też kapitały. Zamiast tego mam na myśli pośrednictwo w bankowości inwestycyjnej i zastępowanie kredytów emisjami przez firmy obligacji, na które duży apetyt mają coraz liczniejsze fundusze typu private debt.

A w bankowości detalicznej?

Tu zmiany będą pewnie mniejsze, trudno wymyślić nowe sposoby finansowania klientów. Raczej chodzi o ewolucję nie tyle produktów, co sposobu ich oferowania, który będzie jeszcze się upraszczał. Choć dużo w tym zakresie już banki zrobiły, np. w zakresie consumer finance, gdzie pojawiła się konkurencja ze strony fintechów, i banki oferują pożyczki szybko i łatwo dostępne np. z aplikacji mobilnej. Banki w obu segmentach muszą podjąć próbę zwiększenia udziału przychodów niepowiązanych ze stopą procentową. W polskich bankach udział przychodów nieodsetkowych netto to łącznie około 36 proc., ale w USA lub Kanadzie to już ponad 45 proc. Polscy i europejscy kredytodawcy muszą iść w tym kierunku.

Jak to mogą to zrobić? Czy będą powoli odchodzić od swojego podstawowego biznesu, czyli udzielania kredytów?

Muszą zwiększyć dywersyfikację przychodów poprzez dołożenie istotnych źródeł, takich jak ubezpieczenia i zarządzanie aktywami. Chodzi też o to, aby banki były właścicielami firm tego typu i nie musiały dzielić się marżą, a nie były tylko pośrednikami. To zjawisko widać już po rynku bankowych fuzji w USA, gdzie banki kupują nie innych kredytodawców, ale właśnie firmy ubezpieczeniowe, zarządzające aktywami czy platformy tradingowe. Tam rynek stricte bankowy się już skonsolidował, czołowa piątka banków ma 60 proc. udziału w aktywach, w Europie tylko około 30 proc. Szukają więc biznesu niezwiększającego wymogów kapitałowych i poprawiającego ROE. Europa pod tym względem jest kilka lat w tyle i dopiero jest na początku fuzji samych banków w poszukiwaniu efektów skali i synergii.

Banki w Ameryce Płn. są przez to wyżej wyceniane?

Te amerykańskie i kanadyjskie od europejskich odróżnia to, że już mają dużo przychodów niezwiązanych ze stopą procentową. Dzięki temu banki w USA mają ROE średnio około 10–11 proc., nawet już biorąc słabsze wyniki w tym roku, wskaźnik C/Z sięga 16x, a P/BV – 1,5x, czyli wyraźnie lepiej niż w Europie i Polsce, gdzie mnożniki wynoszą odpowiednio około 8–10x i 0,6x przy już właściwie podobnych stopach procentowych. Poza tym tamtejszy regulator pozwala na większy lewar, czyli więcej aktywów przy mniejszych kapitałach, wskaźnik ten wynosi około 11x w porównaniu do 8x w Polsce, bank więc w naszym kraju osiągający 6–7 proc. ROE osiągałby w USA około 10 proc.

Europejskie i polskie banki są teraz nisko wyceniane pod względem wskaźników. Czy jest szansa, aby bez wzrostu stóp procentowych wskaźniki ruszyły w górę?

Po stronie wzrostu bilansu wiele zrobić nie mogą, popyt na finansowanie w warunkach niskiego wzrostu gospodarczego i konkurencji z innych źródeł będzie niewielki, więc banki będą rosły wolno. Muszą szukać przychodów poza bilansem zwiększyć źródło dochodów z usług. Rynki premiują taki model. Np. Apple kilka lat temu, gdy już miał swoje podstawowe produkty jak telefon czy iPad, wyceniany był, w co trudno dziś uwierzyć, z dyskontem do rynku – na poziomie 10–11-krotność zysków. Teraz jest to około 30-krotność. Co się stało? Przez te lata obudowywał podstawowe produkty ekosystemem usług, zwiększając przychody z tego źródła. To odważne porównanie, ale banki muszą iść w tym kierunku, bo bazując na swoim podstawowym produkcie, czyli aktywach, nie zdobędą uznania inwestorów. Muszą wykorzystać swoją dużą bazę klientów, ich znajomość i częstą interakcję z nimi. Wciąż mogą też poprawić efektywność kosztową i obniżać wskaźnik kosztów do przychodów, do czego narzędziem będą też fuzje, dlatego spodziewam się dalszej konsolidacji. Pomoże w tym też cyfryzacja. Banki mogą starać się nadal podnosić ceny kredytów czy opłaty i prowizje, ale nie wiadomo, jaka jest tolerancja klientów i jak zareagują nadzory konsumentów. Na razie jednak inwestorzy są ostrożni, bo nie wiedzą czy bankom transformacja się uda. To co dziś widzą w tej branży to niskie stopy procentowe, słaby popyt na kredyt, więc zachowawczo podchodzą do zakupów akcji banków.

Do wzrostu wskaźników wyceny konieczne jest wsparcie od regulatorów?

Patrząc na europejskie banki, byłoby z pewnością przydatne, gdyby doszło do poluzowania kryteriów dywidendowych i gdyby banki znowu mogły wypłacać normalne dywidendy. Jednak byłby to czynnik jedynie krótkoterminowy. Aby długoterminowo zwiększyć wskaźnik C/WK w okolice 1 czy 1,2x muszą przebudować swoje modele biznesowe. Wskaźnik kapitału Tier1 wynosi w USA średnio 13 proc., w Europie Zachodniej – 15 proc. u nas zaś – 16,5 proc., wyraźnie więc widać, że banki na Starym Kontynencie mają więcej kapitału, a dodatkowo zwiększy go zatrzymanie zysków z 2019 r. i pewnie w dużej mierze z 2020 r. Wygląda na to, że regulatorzy dostrzegają, że kapitałów banki mają sporo, ale nie spodziewam się szybko dużego poluzowania w tym zakresie. Jeśli pandemia w przyszłym roku zostanie zażegnana, to banki od roku 2022 wrócą do wypłaty 40–60 proc. zysków, a później możliwe będzie przesunięcie także w okolice 60–80 proc. dzięki delewarowaniu bilansu i niskiemu wzrostowi kredytów.

Czy banki sobie poradzą i za pięć–dziesięć lat inwestorzy będą mieli powody do zadowolenia?

Powinny być w stanie to zrobić z kilku powodów. Mają dużą bazę klientów, doświadczonych menedżerów, większość z nich to duże korporacje mające spore zasoby. Przy tak niskich wycenach jak teraz raczej małe jest ryzyko, że się dużo straci, najwyżej ceny zostaną na obecnych poziomach, ale jest dużo większa szansa, że się zyska. Ryzyko nie jest duże w porównaniu z szansami. Polskie banki są mniej więcej na poziomie europejskich pod względem transformacji, ale u nas problemem są franki, a poza tym w Polsce zejście do zerowych stóp przebiegło szybciej i z wyższego poziomu. Nasze mają przewagę pod względem adopcji nowych technologii, niższe jest w Polsce ubankowienie społeczeństwa i naturalny potencjał wzrostu kredytowania jest większy. Do tego dochodzi silna baza kapitałowa dająca możliwość wypłaty akcjonariuszom kapitałów zatrzymanych. Z drugiej strony jest jednak podatek bankowy. Teraz inwestorzy wyceniają jednak polskie banki mniej więcej tak jak europejskie, w okolicy 0,6 C/WK, ale gdyby wyjaśniła się kwestia kredytów frankowych, byłaby szansa na wzrost wycen w okolice 0,7–0,8 C/WK.

A jeśli się nie uda?

Wtedy może czekać je scenariusz japoński, gdzie stopy procentowe są niskie od lat, społeczeństwo się starzeje i ma sporo oszczędności, a popyt na kredyt jest niski. Tamtejsze banki nie przeprowadziły odpowiedniej transformacji, przez co są mało atrakcyjne dla inwestorów. Czołowa trójka kredytodawców ma ROE poniżej 5 proc. i wyceniane są na zaledwie 0,4x pod względem C/WK i 9x C/Z.

Banki w Polsce szybko ścięły koszt finansowania depozytami do niemal zera. Czy teraz to bardziej czynnik ryzyka?

To złożone zagadnienie, bo zerowe stawki za depozyty mogą spowodować odpływ pieniędzy z banków, co musiałoby skutkować zwiększaniem udziału finansowania hurtowego, tzn. z rynku dłużnego, czyli droższego. Jednak koszt pozyskania takiego droższego finansowania może być przerzucony ostatecznie na klientów kredytowych. Z drugiej strony być może ci sami klienci detaliczni, którzy wycofują teraz depozyty po cięciu oprocentowania, będą obejmować np. pięcioletnie obligacje banku ze stawką 2 proc. w skali roku. To byłby dla sektora korzystne, ale zbudowanie takiej struktury finansowania będzie wymagać czasu. W krótkim terminie najbardziej niepokojący byłby niekontrolowany odpływ depozytów rozczarowanych klientów, do innych bardziej ryzykownych form inwestowania co mogłoby doprowadzić do powstawania baniek spekulacyjnych i zwiększać ryzyko systemu finansowego.

Tomasz Bursa jest wiceprezesem i zarządzającym funduszami Opti TFI od 2013 r. W latach 2005–2006 w Ernst & Young Polska w zespole doradztwa dla sektora finansowego. Od 2006 do 2008 r. analityk w DM Banku Handlowego, a w latach 2008–2013 analityk sektora finansowego w BESI i Ipopemie. Czołowy analityk banków i makroekonomiczny. Doktor nauk ekonomicznych Uniwersytetu Łódzkiego, posiadacz licencji doradcy inwestycyjnego oraz maklera. MR

Parkiet PLUS
Braki insuliny na rynku. Prezes Biotonu: „Jesteśmy w stanie podwoić produkcję”
Parkiet PLUS
Dariusz Marzec, prezes PGE: Transformacja energetyczna nie może wykoleić polskiej gospodarki
Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Materiał Promocyjny
Bank Pekao S.A. z najlepszą usługą wymiany walut w Polsce wg Global Finance
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie