Patrząc na europejskie rynki i jednocześnie czytając media w Europie można dostać rozdwojenia jaźni. W mediach mamy mieszankę oburzenia, niedowierzania i niepokoju przeradzającego się momentami w panikę. Wydawałoby się, że to rysuje szare perspektywy dla europejskich rynków wobec perspektywy zburzenia dotychczasowego „ładu”. Dzieje się jednak dokładnie na odwrót. Europejskie giełdy notują historyczne maksima, euro zaczyna odrabia straty wobec dolara, zaś EURPLN jest najmocniejszy o 7 lat. Dlaczego tak się dzieje?
Europejskie rynki radzą sobie dobrze od początku roku. Inwestorzy paradoksalnie wyszli z założenia, że presja nowej administracji Trumpa (różnymi kanałami) doprowadzi do przekierowania nacisku w Europie z kwestii ideologicznych na zwiększenie konkurencyjności. Tego rodzaju „zimna kalkulacja” ma miejsce także teraz, gdy europejscy politycy oburzają się na butne wystąpienia amerykańskich polityków. Inwestorzy liczą przede wszystkim na to, że ewentualne porozumienie odblokuje eksport rosyjskich surowców energetycznych. Nawet jeśli Europa miałaby nie kupować ich bezpośrednio, złagodzenie sankcji na handel oznaczałoby wzrost podaży (i spadek cen) na rynku. Natomiast jest pewnie sporo myślenia, iż część europejskich rządów z czasem skusiłaby się także na zwiększenie importu. Pragnę zwrócić uwagę, że nie analizuję tu tego, co Europa powinna zrobić, a jedynie linię myślenia rynku, która przekłada się pozytywnie na notowania.
Podobnie jest ze złotym. Powstała tu narracja, iż przestaniemy być krajem frontowym, co odblokuje duże napływy kapitału. Sama ta teza jest trochę naciągana z dwóch względów. Po pierwsze, na rynku niespecjalnie było już jakieś dyskonto z tytułu frontowego rynku. Sama para EURPLN akurat nie jest najlepszym miernikiem, ale sam fakt, iż przed agresją mieliśmy poziomy w okolicach 4,50 jest tu znaczący. Ponadto zmiana podejścia do naszego rynku docelowo zależeć będzie od charakteru porozumienia – czy aby na pewno usunie ono ryzyko geopolityczne. Tym niemniej na ten moment złotemu zdaje się sprzyjać w zasadzie wszystko: dobre nastroje na rynkach globalnych, restrykcyjna postawa RPP i teraz dodatkowo percepcja rynków w zakresie rozmów wokół Ukrainy.
W poniedziałek o 10:25 euro kosztuje 4,16 złotego, dolar 3,97 złotego, frank 4,42 złotego, zaś funt 5 złotych.
dr Przemysław Kwiecień CFA