W środę po południu giełdowi inwestorzy handlowali akcjami PKP Cargo nawet po cenach poniżej 10,9 zł, co oznaczało spadek kursu o ponad 3 proc. Tym samym od roku, kiedy kurs walorów osiągnął lokalne maksimum na poziomie powyżej 23 zł, kontynuowany jest trend spadkowy. Przyczyn przecen jest co najmniej kilka.
Brak komunikacji
Pierwsza, najbardziej widoczna, to mocno ograniczona komunikacja spółki z rynkiem. Uległa drastycznemu pogorszeniu po odwołaniu w połowie października ubiegłego roku niemal całego zarządu PKP Cargo na czele z prezesem Czesławem Warsewiczem. Zarówno powołany do czasowego pełnienia tej funkcji Władysław Szczepkowski, jak i obecny zarząd pod kierownictwem Dariusza Seligi nie wykazali się aktywnością w tym obszarze. Wystarczy zauważyć, że na nasze pytania wysłane pod koniec maja (dotyczyły sytuacji w branży i grupie) nie uzyskaliśmy odpowiedzi do dziś. Na brak komunikacji z otoczeniem wskazują też analitycy.
– Od kilku miesięcy nie zajmuję się PKP Cargo m.in. dlatego, że spółka nie organizuje już konferencji i nie ma możliwości uzyskania od zarządu jakichkolwiek informacji – mówi jeden z giełdowych analityków. W rezultacie dziś trudno o jakąkolwiek rekomendację czy wycenę akcji spółki.
Kolejna sprawa to od wielu lat nierozwiązany problem kosztów ponoszonych przez grupę. Duża ich część ma charakter stały, a kolejne zarządy nie są w stanie ich uelastycznić. Chodzi zwłaszcza o wydatki na remonty, naprawy i modernizację taboru oraz świadczenia pracownicze. Gdyby tego było mało, skala realizowanych inwestycji była dotychczas niewspółmierna do wypracowywanych wyników finansowych. Efektem są ponoszone straty i to niezależnie od tego, czy na rynku kolejowych przewozów towarowych panuje dobra czy zła koniunktura.