Od połowy lutego szlachetny kruszec wszedł w fazę agresywnych zwyżek. Odbyło się to pomimo wzrostu rentowności obligacji skarbowych USA oraz wbrew umocnieniu dolara. Oba te czynniki wpływają negatywnie na atrakcyjność inwestycji w złoto. Pierwszy podbija koszt alternatywny takiej inwestycji – z tytułu inwestycji w kruszec nie otrzymamy żadnych płatności, natomiast papiery dłużne dawałyby nam regularne odsetki. Drugi czynnik, walutowy, jest również ujemnie skorelowany z ceną złota. Co do zasady, im mocniejszy dolar amerykański, tym słabsze notowania kruszcu, który jest w tej walucie notowany.
W ostatnich tygodniach mieliśmy jednak do czynienia zarówno ze wzrostem rentowności obligacji skarbowych, jak i umocnieniem dolara. Wyjaśnienia tej dysproporcji można by doszukiwać się w ucieczce inwestorów, widzących systemowe zagrożenia, tj. rosnące zadłużenie USA czy eskalacja napięcia na Bliskim Wschodzie, do bezpiecznej przystani. Jeśli jednak spojrzymy na notowania metali przemysłowych w postaci srebra, miedzi czy aluminium, wówczas dojrzymy dość jednoznaczny ruch na wszystkich tych walorach. Wyjaśnienie jest zatem prozaiczne, rynki grają na ożywienie aktywności gospodarczej, które pobudzi popyt na surowce. A zatem tym razem na złocie przeważył czynnik przemysłowy, bo przecież zastosowanie szlachetnego kruszcu w elektronice pozostaje unikatowe.