Gdy cena ropy gatunku WTI spadła w tym roku o 22 proc., złota o 5 proc., miedzi o 18 proc., pszenicy o 18 proc., a cukru o 24 proc., to cena tych certyfikatów emisyjnych zwiększyła się o 10 proc. Analitycy prognozują, że do końca roku może wzrosnąć o kolejne 10 proc.
Wzrost cen pozwoleń na emisję gazów cieplarnianych to skutek decyzji Komisji Europejskiej, która ograniczyła ich podaż. Niepokoiło ją, że cena pozwoleń stała się zbyt niska. Zbyt niska cena utrudnia zaś według unijnych oficjeli walkę ze zmianami klimatycznymi.
– Celem Komisji Europejskiej są wyższe ceny certyfikatów. To sztuczny rynek stworzony przez polityków, a nie normalny rynek surowcowy, taki jak w przypadku ropy naftowej – wskazuje Bernadett Papp, analityczka z firmy Vertis Enviromental Finance.
Ceny pozwoleń na emisję gazów cieplarnianych rosną jednak również poza UE. W Nowej Zelandii kontrakty tego typu zdrożały w tym roku o 5,5 proc. Kontrakty sprzedawane w ramach amerykańskiej Regional Greenhouse Gas Initiative (systemu obrotu stworzonego dla dziewięciu stanów północno-wschodnich) stały się w tym czasie droższe o 14 proc.
– Regulacje mają o wiele większy wpływ na rynek certyfikatów emisyjnych niż na inne rynki surowcowe. Dla zarządzających, którzy mają do czynienia z zielonymi inwestycjami, jest to naturalny element, który musi zostać wpasowany w ich strategie inwestycyjne. Dla szerszej społeczności inwestorów taki rynek może nie być wystarczająco mainstreamowy – twierdzi Michael Hsueh, strateg z Deutsche Banku.