W ostatnich latach temat metawersum praktycznie zdominował dyskusje na temat tego, w jaki sposób naszą przyszłość mają ukształtować nowe technologie. Kolejni liderzy spółek technologicznych prześcigają się w pomysłach na to, jak kolejne rozwiązania typu okulary VR czy wirtualne uniwersa (tworzone przez np. Metę) spowodują, że inaczej będziemy spędzać wolny czas, pracować i socjalizować się. Czy jednak to wszystko jest możliwe do skomercjalizowania?
W książce „Metawersum” autor Matthew Ball stara się udowodnić, że tak. Dzięki przykładom spółek, które już wprowadzają tego typu rozwiązania, oraz kolejnym pomysłom wizjonerów pokazuje, że choć potrzeba jeszcze trochę czasu na większe zaistnienie metawersum w świadomości i życiu zwykłych obywateli, to walka o dominację na tym polu i umieszczenie swoich produktów na przyszłościowym rynku już trwa.
Trzeba jednak przyznać, że wyjaśnienie chociażby podstawowych zagadnień dotyczących metawersum jest naprawdę trudne. Choć samo sformułowanie zostało wykorzystane przez Nela Stephensona w 1992 r. w powieści „Zamieć”, a korzenie idei połączonych sieci tworzących świat wirtualny sięga I połowy XX w., to po dziś dzień nie do końca wiadomo, co ono oznacza. Co więcej, kolejną przeszkodą są dość wątpliwej jakości przykłady zastosowania tej technologii, które miałyby stanowić o jej sile w przyszłości i przebojem wedrzeć się do naszego codziennego życia. Wydaje się więc, że o ile metawersum rozpala wyobraźnię np. Marka Zuckerberga, o tyle przez następne lata dotknie ona głównie portfeli kalifornijskich gigantów, a nie społeczeństwa.
metawersum
Matthew Ball