Sprawa Legimi, czyli wycofanie dziesiątek tysięcy tytułów książek z platformy z e-bookami z powodu odkrytych nieprawidłowości w realizacji umów i rozliczeniach z wydawnictwami, odbiła się szerokim echem. Na fali kolejnych doniesień o decyzjach wydawców i ich pośredników oraz skargach czytelników do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów notowania akcji Legimi na warszawskiej giełdzie zanurkowały. Ostatnio spadek wyhamował, a chwilami akcje firmy zyskują na wartości. Co dzieje się w spółce, która przechodzi wizerunkowy kryzys i co może on zmienić w branży?
Legimi: będziemy przejrzyści
„Tygodnik Powszechny” napisał, że w rozliczeniach Legimi z wydawcami brakuje średnio 50 proc. czytanych i słuchanych tytułów oraz, że nie zarejestrowano co najmniej kilkudziesięciu tysięcy transakcji. – Ze względu na poufność prowadzonych rozmów nie możemy potwierdzić szczegółowych danych. Niemniej jednak zaprzeczamy twierdzeniu, że nie rozliczyliśmy 50 proc. czytanych tytułów i dążymy do pełnej transparentności w tym zakresie – mówi „Parkietowi” Mikołaj Małaczyński, prezes Legimi.
Jakie kroki podejmuje, by zakończyć spory z wydawcami? – pytamy. – Naszym priorytetem jest kontynuowanie dialogu i współpracy z wydawcami, aby wyjaśnić wszelkie zastrzeżenia dotyczące dotychczasowej współpracy. Planujemy również audyt. Ze względu na wagę i złożoność tematu o jego szczegółach będziemy informować w najbliższych dniach, a nasi partnerzy biznesowi zostaną poinformowani w pierwszej kolejności - dodaje Małaczyński. – Zależy nam na odbudowaniu zaufania oraz jesteśmy otwarci na pełną transparentność, aby udowodnić, że wszystkie procesy działają zgodnie z najwyższymi standardami – zapewnia.