Jacek Gdański, który w tym roku przejął stery Polskiej Agencji Nadzoru Audytowego, zapowiada pogłębienie dialogu z rynkiem audytorskim i samorządem zawodowym biegłych rewidentów.
Co warto zmienić
– Już w pierwszych miesiącach tego roku pojawiła się możliwość spotkań, co jest bardzo dobrym sygnałem dla rynku – mówi Roman Seredyński, partner zarządzający UHY ECA.
W zakresie nadzoru ostatnie lata doprowadziły do istotnych zmian na polskim rynku.
– Restrykcyjne zastosowanie przepisów w trakcie kontroli, nieuwzględniające skalowalności firm badanych, jak i możliwości firm audytorskich, doprowadziło do odpływu kadry i zwiększenia rotacji na pozycjach kluczowych biegłych rewidentów i menedżerów – mówi Piotr Witek, partner zarządzający Moore Polska. Dodaje, że brak zrozumienia, jak kompleksowy jest proces audytu, doprowadził do „odhaczania” wymogów na listach kontrolnych bez zanurzenia się w istotę czynników ryzyka i zebranej przez biegłych dokumentacji. Dlatego głównym postulatem do nowego prezesa agencji jest wprowadzenie skali w stwierdzanych naruszeniach, na przykład na podobieństwo tego, jak to czyni amerykański odpowiednik PANA (AICPA, jej raporty z kontroli są jawne). Tam nadzorca wskazuje, gdzie są kluczowe uchybienia mające wpływ na wydane sprawozdania z badania, a które naruszenia są błędami czysto formalnymi bez wpływu na końcowy efekt.
– Każdy, kto zna standardy, przyzna, że ich ogrom potrafi przytłoczyć najlepszy zespół audytorski, a interpretacja co do niektórych wymogów dokumentowania może dostarczyć wyzwań intelektualnych na wiele godzin dyskusji – mówi Witek. Zwraca też uwagę na potrzebę większego zaangażowania kontrolujących w meritum dokumentacji w trakcie kontroli, a nie po niej, oraz na wskazanie na ustalenia z kontroli w ostatnim jej dniu, a nie wiele miesięcy później w raporcie.