W porównaniu z czerwcem CPI wzrósł o zaledwie 0,4 proc. Nie licząc lutego, zaburzonego przez wpływ tarczy, to najmniejsza zwyżka tego wskaźnika od sierpnia 2021 r. W czerwcu ceny wzrosły o 1,5 proc., a w poprzednich miesiącach zwyżki dochodziły nawet do 3,3 proc. miesięcznie. Z drugiej strony, biorąc pod uwagę tylko lipce, tegoroczny skok cen konsumpcyjnych był – na równi z ubiegłorocznym – najwyższy od 2000 r.
Inflacja bez paliwa
Wstępne dane o inflacji tradycyjnie nie zawierają wielu szczegółów. GUS podał jedynie, jak zmieniły się ceny w najważniejszych kategoriach towarów. Ponownie najbardziej, o 36,8 proc. rok do roku, podrożały paliwa do prywatnych środków transportu. W czerwcu podrożały jednak aż o 46,7 proc. Wyhamowanie zwyżek cen na stacjach paliw odjęło od inflacji ogółem 0,6 pkt proc. Ten efekt skompensowało jednak przyspieszenie wzrostu cen nośników energii (prąd, gaz, opał) oraz żywności i napojów bezalkoholowych. Te pierwsze podrożały w lipcu o 36,6 proc. rok do roku, po 35,1 proc. w czerwcu, najbardziej w dostępnej historii danych. To prawdopodobnie odzwierciedla przede wszystkim wzrost cen węgla. Z kolei żywność i napoje, które mają największy udział w wydatkach konsumpcyjnych statystycznego gospodarstwa domowego, podrożały o 15,3 proc. rok do roku, po 14,2 proc. w czerwcu. Za optymistyczny sygnał uznać można jednak to, że w stosunku do czerwca ceny towarów z tej kategorii wzrosły tylko o 0,6 proc., po 0,7 proc. w czerwcu. Nie licząc lutego br., to ich najmniejsza zniżka od października – choć i tak zdecydowanie powyżej wzorca sezonowego.
9,2 proc.
wyniosła w lipcu inflacja bazowa – szacują przeciętnie ankietowani przez „Parkiet” ekonomiści. Byłby to wynik minimalnie wyższy niż w czerwcu.
Znika akceptacja dla wyższych cen
Na podstawie piątkowych danych GUS ekonomiści szacują (oficjalne dane przedstawi w połowie sierpnia NBP), że tzw. inflacja bazowa, nieobejmująca cen energii i żywności, a przez to lepiej oddająca presję inflacyjną pochodzenia krajowego, wyniosła w lipcu około 9,2 proc. rok do roku, po 9,1 proc. w czerwcu. W ocenie analityków z mBanku taki wynik oznaczałby, że w stosunku do czerwca ceny w kategoriach bazowych wzrosły (po oczyszczeniu z wpływu czynników sezonowych) o 0,6 proc., najmniej od grudnia. W poprzednich miesiącach tak liczona inflacja bazowa oscylowała między 0,8 a 1,1 proc. miesięcznie. – Hamowanie inflacji bazowej współgra ze scenariuszem wygasania możliwości przerzucania wyższych kosztów firm na konsumentów w czasie, gdy popyt słabnie, a stan zapasów jest wysoki. Zjawiska te wymuszają ograniczenie skali podwyżek cen kosztem niższych marż – ocenia Kamil Pastor, ekonomista z banku PKO BP.
2,3 proc.
– o tyle rok do roku wzrosła prawdopodobnie realna sprzedaż detaliczna w lipcu. To byłby bardzo słaby wynik, biorąc pod uwagę wzrost populacji Polski w związku z napływem uchodźców.