Powyborcze roszady na giełdach

Po listopadowym pokazie siły amerykańskiej giełdy pierwsza połowa grudnia przyniosła z jednej strony nieco otrzeźwienia na Wall Street, a z drugiej odreagowanie powyborczej słabości na innych rynkach.

Publikacja: 13.12.2024 06:00

Powyborcze roszady na giełdach

Foto: AFP

Główny indeks warszawskiej giełdy zdołał odrobić straty powstałe po eskalacji działań zbrojnych za naszą wschodnią granicą. Niemiecki DAX pięć razy z rzędu bił rekordy, pomimo rozpadu koalicji rządowej, a paryska giełda odbiła się od dna, nie bacząc na upadek francuskiego rządu.

Także chińskie akcje, które mocno ucierpiały po wygranej Donalda Trumpa, odzyskały wigor. Dostały zresztą wsparcie ze strony władz w Pekinie, które potwierdziły swoją determinację w pobudzeniu gospodarki w 2025 roku. Póki co jednak grudniowym wygranym okazują się „starzy dobrzy” technologiczni liderzy.

Wall Street dominuje

Wszystko wskazuje na to, że kończący się właśnie 2024 rok będzie dla Wall Street jednym z najlepszych w minionych trzech dekadach i to zarówno pod względem nominalnej stopy zwrotu z głównego indeksu, jak i w relacji do innych giełd na świecie. Dominacja amerykańskiej giełdy to nie jest nowe zjawisko – z małymi przerwami trwa od 2010 roku. W mijającym roku nastąpiła jednak prawdziwa kumulacja oznak tej przewagi nad innymi rynkami.

Jeszcze w 2023 roku sprawczość tej siły można było przypisywać jedynie garstce spółek będących liderami rewolucji związanej ze sztuczną inteligencją. W tym roku fala hossy w USA rozlała się jednak zdecydowanie szerzej. Indeksy małych i średnich spółek, rosnące po niemal 20 proc. (podobnie jak przeciętna spółka z indeksu Russell 1000 z równymi wagami) wciąż ustępują prawie 30-proc. stopie zwrotu z S&P 500 czy Nasdaq. Jest tak jednak tylko dlatego, że o ponad 180 proc. wzrosła wartość akcji Nvidii, drugiej największej spółki świata.

Wygrana Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich jedynie wzmocniła trend demokratyzacji hossy na Wall Street i ugruntowała globalną hegemonię nowojorskiej giełdy. Listopadowy wystrzał amerykańskich indeksów zdecydowanie poprawił nastroje wśród inwestorów. Widać to zarówno po wysokim odsetku inwestorów instytucjonalnych byczo nastawionych do rynku akcji w USA, jak i rekordowo wysokim udziale konsumentów oczekujących kontynuacji wzrostów na Wall Street (ankieta Conference Board).

Ostatnie tygodnie to także bardzo silny napływ do amerykańskich funduszy akcyjnych, dynamiczny wzrost aktywów w lewarowanych funduszach grających na zwyżki indeksów giełdowych oraz wyraźny wzrost przewagi wolumenu opcji kupna nad opcjami sprzedaży. Co ciekawe, ten generalny wybuch optymizmu nie jest już specjalnie widoczny w często wykorzystywanym przez komentatorów indeksie Fear and Greed (F&G) publikowanym na stronie CNN Business. Jego neutralna pozycja, w momencie gdy indeks S&P 500 kończył pierwszy tydzień grudnia nowym rekordem, może nieco dziwić. Jest to jednak konsekwencja konstrukcji tego wskaźnika i specyficznego zachowania amerykańskiego rynku w ostatnich kilku tygodniach. Z jednej strony bardzo wyraźny spadek oczekiwanej zmienności (indeks VIX), będący rezultatem zakończenia wyborczej niepewności, wskazywałby na powrót rynkowej chciwości. Z drugiej jednak strony pojawiły się symptomy uznawane przy konstrukcji wskaźnika F&G za objawy strachu.

Powyborcza euforia

Od końca listopada mamy do czynienia z rynkowym otrzeźwieniem po początkowym szale kupowania mniejszych i średnich spółek czy też sektorów mających być beneficjentami zmiany warty w Białym Domu. Szerokość rynku nieco się pogorszyła podczas grudniowej wspinaczki indeksu S&P 500 na nowe szczyty. Obligacje korporacyjne typu high yield oddały nieco ze swojej powyborczej siły, a długoterminowe obligacje skarbowe w USA nawet zyskały (spadek rentowności) w relacji do rynku akcji (od końca listopada). W rezultacie połączenia tych sprzecznych wskazań dostaliśmy neutralny odczyt indeksu F&G, co można by teoretycznie potraktować jako brak ostrzeżenia przed przegrzaniem rynku na Wall Street.

Nie powinno nas to zwieść. Rzeczywiste pozycjonowanie inwestorów na rynku akcji w USA jest bardzo pozytywne albo nawet bardzo entuzjastyczne. Co więcej, niektóre zachowania rynku i jego uczestników mogą przypominać rozbuchaną spekulację z końca 2021 roku. Można do nich zaliczyć słabnącą szerokością rynku obligacji korporacyjnych typu high yield, a także spadający wolumen obrotów na rynku kontraktów terminowych na indeks S&P 500. Podobnie jak w końcówce 2021 roku, tak i ostatnio stroną sprzedającą akcje podczas fali wzrostów okazali się główni akcjonariusze i kadra menedżerska poszczególnych przedsiębiorstw (insiders).

Najbardziej spektakularne podobieństwo tegorocznej powyborczej euforii i ostatnich tygodni pandemicznej fali hossy (2020–2021) widać jednak na rynku kryptowalut. Jednym z głównych rozgrywających jest tu firma Microstrategy, do której należy ponad 2 proc. zasobów bitcoina, wartych dziś około 40 mld dol. Giełdowa wycena tej firmy, której podstawowa działalność generuje jedynie 0,5 mld dol. przychodów i to ze znikomym zyskiem, wynosi 85 mld dol. Jak wyjaśnia charyzmatyczny szef tej spółki Michael Saylor, ta na pozór absurdalna premia w wycenie jest uzasadniona stosowaniem inteligentnej strategii lewarowania z wykorzystaniem obligacji zamiennych na akcje. Przyznaję, że mogę nie rozumieć zawiłości tej strategii, która od marca bieżącego roku do dziś zdołała wytworzyć (w gruncie rzeczy z niczego) ponad 40 mld dol., ale ważne jest to, że uwierzyło w nią wielu inwestorów i analityków. Po raz ostatni równie łatwo było generować wirtualną wartość podczas hossy na rynku niewymienialnych tokenów (NFT) w 2021 roku.

Biorąc to wszystko pod uwagę, nie da się zupełnie wykluczyć, że tegoroczna pogoń za kolejnymi rekordami indeksu S&P 500 (do 11 grudnia było ich 57) skończy się tak jak jej poprzedniczka z 2021 roku (70 rekordowych sesji), czyli ostatnim zrywem na pierwszej sesji w Nowym Roku. Mam jednak nadzieję, że tak się nie stanie, a ogłoszony właśnie sukces firmy Google, która stworzyła procesor kwantowy o nazwie Willow, będzie raczej wzmocnieniem i przyspieszaniem rewolucji AI niż niewypałem w stylu zapowiedzianej (pod koniec 2021 roku) przez Marka Zuckerberga ery Metaverse.

Siła DAX

Zdecydowanie bliżej mi do uznania, że to raczej trzy wcześniejsze epizody równie częstego świętowania nowych szczytów, jak mijający właśnie rok, czyli lata 1964, 1995 i 2018, są właściwym wzorcem do porównań. W każdym z tych przypadków hossa była kontynuowana w kolejnym roku (a nawet latach). Spekulacja spekulacją, nastroje nastrojami, ale dłuższe trendy na rynkach akcji czy obligacji budują fundamenty – spółek i gospodarki. Najlepiej widać to na przykładzie niemieckiej giełdy i gospodarki. Trwająca od dwóch lat ekonomiczna słabość naszego zachodniego sąsiada, widoczna przede wszystkim w stagnacji PKB, zapaści w przemyśle oraz wzroście bezrobocia, nie przekłada się na główny indeks frankfurckiej giełdy. Co więcej, indeks DAX ściga się w tym roku z indeksem S&P 500 nie tylko pod względem nominalnej stopy zwrotu (21 proc. do 27 proc.), ale też liczby sesji z ustanowionymi rekordami notowań (43 względem 57).

Wskaźniki gospodarcze nie usprawiedliwiają takiego zachowania niemieckiego indeksu akcji. Jeśli jednak spojrzymy na wyniki generowane przez pięć największych firm z indeksu DAX (SAP, Siemens, Allianz, Deutsche Telecom, MunichRe) stanowiących łącznie niemal 50 proc. jego składu, zagadkowa siła czołowego indeksu frankfurckiego parkietu przestaje zaskakiwać. Gospodarczą słabość Niemiec widać natomiast w zachowaniu mniejszych i średnich spółek, których wyniki odbiegają od dokonań pięciu liderów z indeksu DAX. Stąd też relatywna słabość tego segmentu w stosunku do dużych spółek na niemieckiej giełdzie. Nawet w przypadku mniejszych firm trudno jednak doszukać się prawdziwych objawów recesji. Co więcej, analityczne prognozy na kolejne dwa lata wskazują dokładnie to samo, co w USA, czyli znaczącą poprawę wyników.

Podobny schemat (słabe wyniki dziś, lepsze jutro) ma miejsce także na paryskiej giełdzie, niemal najsłabszym w tym roku rynku akcji w Europie Zachodniej. W tym przypadku zabrakło obecnych w Niemczech liderów ciągnących cały rynek. Wręcz przeciwnie – rynkowi ciążył cierpiący przez słabość chińskiego konsumenta sektor dóbr luksusowych (LVMH, Kering) czy też petrochemiczny gigant TotalEnergis. Dodając do tego narastający już od czerwcowych wyborów do parlamentu europejskiego kryzys polityczny we Francji, który (na początku grudnia) wszedł w nową fazę po upadku rządu premiera Barniera, otrzymujemy mało zachęcający inwestycyjnie obraz.

Trwający od końca listopada przystanek na akcjach i sektorach, które najbardziej mają korzystać na rządach nowej administracji w USA, pozwolił odreagować tym, których uznano za przegranych tego politycznego rozdania. Za odrabianie powyborczej słabości wzięły się zarówno mniejsze spółki w Niemczech, jak i europejskie banki czy branża motoryzacyjna. Grudniowa fala wzrostów dosięgnęła także paryskiego parkietu, a nawet polskich akcji. Wyraźne odbicie miało miejsce również na chińskich giełdach, które ponownie otrzymały wsparcie ze strony władz w Pekinie. Wciąż jednak jest to wsparcie oparte bardziej na eskalacji słów niż czynów. Natomiast najbardziej spektakularne zwyżki odnotowali w grudniu technologiczni giganci, który przypomnieli inwestorom, że to wciąż jest ich hossa (od 2009 roku) i nie pozwolą sobie łatwo odebrać koszulki lidera.

Parkiet PLUS
Zagraniczne spółki z potencjałem
Parkiet PLUS
Obsługując naszych klientów, staramy się myśleć dokładnie tak jak oni
Parkiet PLUS
Nasz portfel edukacyjny w ubiegłym roku ponownie się sprawdził
Parkiet PLUS
Praca maklera to moja pasja, chociaż momenty zwątpienia też się zdarzają
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
Parkiet PLUS
Ranking „Parkietu” – Borciuch i Santander BM znów na czele
Parkiet PLUS
Dywidendowe tuzy amerykańskiej giełdy