Tsunami regulacji bije w brokerów

To nie koniunktura rynkowa, ale regulacje są dzisiaj największym wyzwaniem branży maklerskiej. Niewiele wskazuje na to, by sytuacja miała się poprawić. Legislacyjna karuzela cały czas bowiem przyspiesza.

Publikacja: 31.05.2024 06:00

Maklerzy coraz częściej zamiast myśleć o prowadzeniu normalnego biznesu muszą pochylać się nad tym,

Maklerzy coraz częściej zamiast myśleć o prowadzeniu normalnego biznesu muszą pochylać się nad tym, jak sprostać kolejnym regulacjom. Fot. AdobeStock

W ostatnich dniach weszło w życie rozporządzenie w sprawie szczegółowych zasad organizacyjnego wydzielenia działalności maklerskiej banku. Temat ten jest pochodną dyskusji o jednolitej licencji bankowej, która przez długi czas spędzała sen z powiek branży. Brokerzy ostatecznie z tej batalii wyszli zwycięsko, gdyż udało się uniknąć zapisów, które doprowadziłyby do przejęcia roli maklerów przez bankowców.

– W Polsce funkcjonuje specyficzna w skali europejskiej konstrukcja wydzielenia organizacyjnego komórki prowadzącej działalność maklerską – podmiotem prowadzącym taką działalność jest z jednej strony bank, ale jednocześnie wiele czynności mogą wykonywać wyłącznie pracownicy biura maklerskiego lub posiadający stosowane upoważnienie. Pomimo kierunku legislacji zmierzającego do tzw. jednolitej licencji bankowej, specyfika ta jest utrzymywana przez obecne przepisy i wydaje się, że siłą praktycznego rozpędu ma szanse na stałe pozostać w polskich regulacjach dla biur maklerskich – mówi Michał Karwasiński, partner w kancelarii Karwasiński Szpringer i Wspólnicy.

Nie oznacza to jednak, że branża może mówić o pełnym triumfie. Mimo wprowadzonego rozporządzenia znaki zapytania wciąż bowiem pozostają.

– Obecne rozporządzenie pozostawia nadal w sferze praktyki zagadnienia związane z możliwością działania banków z wydzielonymi biurami maklerskimi – jak choćby relacje między działalnością banku w zakresie czynności odpowiadających czynnościom maklerskim (tzw. art. 70 ust. 2 ustawy o obrocie instrumentami finansowymi) a działalnością biura maklerskiego. Filozofia wyodrębnienia organizacyjnego oraz ograniczeń w dostępie do informacji chronionych tajemnicami sektorowymi przez pracowników banku skutkuje też tym, że opiekun klienta może nie mieć (i zazwyczaj nie ma) pełnej wiedzy zarówno o produktach bankowych, jak i produktach inwestycyjnych posiadanych przez danego klienta. Sytuacja taka – motywowana ochroną informacji o kliencie – może jednak powodować, że kompleksowa obsługa klienta będzie niemożliwa. Tym samym warto postawić pytanie, czy sytuacja taka jest korzystna z perspektywy klienta banku i biura maklerskiego i faktycznie służy jego interesom – wskazuje Karwasiński.

Rozporządzenie dobrze oddaje to, z czym mamy do czynienia już od dłuższego czasu na polu regulacji. Na sztandarach jest bezpieczeństwo, poprawa komfortu klienta i funkcjonowania rynku. W praktyce jednak kolejne przepisy nie tylko nie ułatwiają, ale wręcz dostarczają brokerom kolejnych wyzwań i to na różnych polach, a poprawa bezpieczeństwa w rzeczywistości staje się jednak mocno wątpliwa.

Unijna nawałnica

Inna sprawa, że wprowadzone przepisy są tak naprawdę tylko niewielkim elementem regulacyjnej nawałnicy, z którą od lat mierzą się firmy inwestycyjne. Dzisiaj można wręcz postawić tezę, że to nie sytuacja rynkowa, ale właśnie regulacje są dla brokerów największym wyzwaniem. O ile bowiem koniunktura na przestrzeni lat potrafi się zmienić raz w jedną raz w drugą stronę, tak w przypadku regulacji mamy do czynienia z drogą jednokierunkową.

– Już teraz branża maklerska jest ekstremalnie przeregulowana, cały czas pojawiają się kolejne obowiązki regulacyjne, które w mojej ocenie w większości nie przyczyniają się już do poprawy bezpieczeństwa klienta – mówi wprost Maksymilian Skolik, dyrektor BM mBanku. – Samego inwestora nowe regulacje traktować zaczynają jako konsumenta, z poziomem ochrony nieadekwatnym do istoty ryzyka, które jest immanentną cechą inwestowania. Mnogość przepisów, ich skomplikowanie (chociażby raportowanie ESG, raportowanie EMIR-Refit), do tego nieustanna produkcja kolejnych regulacji w ramach UE generuje bardzo duże potrzeby w zakresie zasobów kadrowych i IT – mówi Skolik. Jak zresztą podkreśla, obecnie zdecydowana większość programistów działających na rzecz dowodzonego przez niego biura maklerskiego zajmuje się implementacją zmian w systemach, wynikającą z ciągłych zmian w przepisach. I bynajmniej nie jest to wyjątek w branży maklerskiej. Sytuacja ta wpływa nie tylko na samą organizację pracy, ale także ma wymiar czysto finansowy.

– Przy stałych zasobach i wysokich kosztach pracowników z branży IT odbywa się to kosztem dostarczania rozwiązań biznesowych dla klientów. Nieustannie zwiększamy zatrudnienie w obszarze compliance, by sprostać wymogom nakładanym na brokerów. Od strony kosztów i organizacyjnej jest to największa zmora ostatnich lat – mówi Skolik.

Czytaj więcej

Czy maklerzy już na dobre zakotwiczyli w strukturach banków?

Problem z regulacjami jest taki, że od dłuższego już czasu nie jesteśmy zależni tylko od siebie. Wiele nowych przepisów jest nam narzucanych z góry, a ich adekwatność do polskich uwarunkowań jest co najmniej mocno dyskusyjna.

– Wraz z przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej wzięliśmy na siebie obowiązek wdrażania i stosowania prawa unijnego. Dotyczyło to również sfery rynku kapitałowego – mówi Maciej Kurzajewski, założyciel firmy Into Compliance, był wieloletni pracownik KNF. Przyznaje on, że ze względu na skalę zmian to, co zastaliśmy na początku obecności w UE i z czym mamy do czynienia obecnie, trudno ująć w jakikolwiek miernik porównawczy.

– Przepisy unijne konsekwentnie „zawłaszczały” bowiem coraz to kolejne, dotychczas nieunormowane, obszary działalności maklerskiej lub takie aspekty funkcjonowania, z którymi firmy inwestycyjne stykają się przy okazji świadcząc swoje usługi. Co więcej – operując terminologią wojskową – regulacje unijne nie tylko z determinacją zdobywały kolejne przyczółki, ale po kilku latach istnienia w formie ogólnych zasad, wyładowywały flotę inwazyjną szczegółowych i technicznych przepisów w danym rejonie początkowych umocnień. Nie chcąc pozostawić dla lokalnych regulatorów pola dla odmiennego uregulowania bądź to zamierzają wyeliminować ryzyko opóźnień we wdrażaniu, Unia Europejska zamieniła system dyrektyw na reżim rozporządzeń – aktów bezpośredniego stosowania, które dla swojej skuteczności nie wymagają w sumie żadnych działań legislacyjnych – podkreśla Kurzajewski.

Czytaj więcej

Początek roku napawa brokerów optymizmem

Inna sprawa, że polski regulator też ma swoje za uszami. Nie bez przyczyny w Strategii Rozwoju Rynku Kapitałowego mowa jest chociażby o gold platingu, czyli regulacjach wykraczających poza to, co narzucane nam jest przez Unię Europejską.

Wspomniane na początku rozporządzanie w sprawie działalności brokerów w bankach jest zresztą też przykładem, że krajowi decydenci potrafią wyjść przed szereg.

– Na poziomie UE procedowana jest obecnie tzw. regulacja FIDAR – określana mianem open bankingu dla rynku kapitałowego. Na jej podstawie firmy inwestycyjne będą zobowiązane do wystawiania API i udzielania informacji o inwestycjach swoich klientów podmiotom trzecim.

Tym samym unijne prawodawstwo zmierza raczej w kierunku otwarcia dostępu do danych o inwestycjach klientów – niż ich ścisłego ograniczania i komplikowania organizacyjnego – wskazuje Karwasiński.

Lepiej nie będzie

Niestety, ta regulacyjna droga zdaje się nie mieć końca, a dodatkowo pojawiają się na niej kolejne wyboje. Odpowiedzią na przegegulowanie rynku stają się kolejne regulacje.

– Dla każdego obserwatora rynków coraz bardziej wyraźna jest różnica w poziomie rozwoju, innowacyjności i roli rynku kapitałowego w USA i w Europie. Podczas gdy hossa na rynku amerykańskim napędzana jest postępem tamtejszych firm w rozwoju sztucznej inteligencji i oczekiwaniami na wzrost zysków spółek z tego wynikającym, w Europie chwalimy się wprowadzeniem pierwszych na świecie kompleksowych regulacji dotyczących SI (tzw. AI Act). Przeregulowanie ciąży już wyraźnie całej UE, erodując w szybkim tempie jej konkurencyjność i innowacyjność, nie jest to problem wyłącznie rynków kapitałowych w Europie – mówi Skolik.

Czy decydenci zatrzymają się w swoim szaleństwie? Kurzajewski ma co do tego poważne wątpliwości.

– Do takich wniosków prowadzi mnie analiza najnowszego unijnego pakietu regulacyjnego zwanego Retail Investment Strategy, która nie tylko zawiera całkiem nowe rozwiązania, np. kontrowersyjne Value for Money, ale też jeszcze głębiej i bardziej szczegółowo reguluje już rozpoznawane aspekty (szeroki pakiet kolejnych aktów wykonawczych). Przykładowo, planowane koszty związane ze świadczeniem usługi będą ujmowane na specjalnie opracowanych tabelach i według określonej formuły. Innym przykładem jest określenie na poziomie prawnym liczby godzin (15), jakie corocznie muszą przeznaczyć pracownicy doradzający klientowi na utrzymywanie oraz aktualizację wiedzy i kompetencji. Nawet jeżeli prawodawca cofnie się pod wpływem presji w niektórych elementach, chociażby wspomniany Value for Money, to i tak znaczna ich część się utrzyma – mówi Kurzajewski. Droga, tak jak zostało to wspomniane, jest jednokierunkowa. Dzisiaj pozostaje mieć jedynie nadzieję, że na jej końcu nie czeka nas zderzenie ze ścianą.

Parkiet PLUS
Wstrząs polityczny w Tokio, który jakoś nie wystraszył inwestorów
Materiał Promocyjny
Pieniądze od banku za wyrobienie karty kredytowej
Parkiet PLUS
Coraz więcej czynników przemawia przeciw złotemu
Parkiet PLUS
Niepewność na rynku miedzi nie pomaga notowaniom KGHM
Parkiet PLUS
GPW i Wall Street. Kiedy znikną te męczące analogie?
Materiał Promocyjny
Sieć T-Mobile Polska nagrodzona przez użytkowników w prestiżowym rankingu
Parkiet PLUS
Debata Parkietu. Co wybory w USA oznaczają dla świata i rynków?
Parkiet PLUS
Efekt Halloween. Anomalia, która istnieć nie powinna, ale istnieje