To był poniedziałek, 16 dzień kwietnia 2018 roku. Prognozy pogody wskazywały, że czeka nas pochmurny dzień. Rynek kapitałowy, który po weekendowej przerwie powoli budził się do życia, jeszcze nie wiedział, że czeka go prawdziwe tsunami zmiatające z rynku kilka podmiotów i zmieniające jego krajobraz.
Pamiętny poranek
O godz. 7.17 w systemie ESPI pojawia się komunikat firmy windykacyjnej GetBack. Ta od kilku tygodni jest tematem numer jeden na rynku. Jego uczestnicy coraz głośniej zadają pytania, czy firma, która jeszcze do niedawna uważana była za rynkową gwiazdę, jest w stanie obsługiwać zobowiązania. Wydany rano komunikat ma uspokoić sytuację. Mowa jest w nim o tym, że spółka jest dogadana z PFR i PKO BP na finansowanie na łączną kwotę 250 mln zł. Efekt jest odwrotny od zamierzonego. Puszka Pandory została otwarta. PFR i PKO BP jeszcze przed startem sesji stanowczo odcinają się od informacji przekazanych przez GetBack.
Czytaj więcej
Prokuratura Regionalna w Warszawie skierowała do chwili obecnej łącznie do sądu dziewięć aktów oskarżenia. Najnowszy datowany jest na 27 marca 2024 r. i dotyczy pracowników Idea Banku działających na terenie województwa wielkopolskiego.
Robert Wąchała, który w tamtym okresie pełnił funkcję dyrektora departamentu nadzoru obrotu KNF, a dzisiaj jest wiceprezesem SEG, przyznaje, to był wyraźny sygnał, że sprawa jest bardzo poważna.
– Zebrałem moich współpracowników, zrobiliśmy burzę mózgów i zapadła decyzja – zawieszamy notowania. Korzystając z pełnomocnictwa Komisji, mogłem to zrobić sam. Tyle tylko, że zawieszenie musiało dotyczyć nie tylko akcji, ale i notowanych na Catalyst obligacji GetBacku. A tych było około 30 serii. Na domiar złego, zawieszenie to decyzja administracyjna. Udało się jednak przekonać prawników urzędu, żeby zrobić to jedną decyzją, a nie trzydziestoma. Mimo wszystko wydanie takiej decyzji zajęło kilka godzin – mówi Wąchała. – W tym czasie kurs akcji GetBacku był zawieszony „siłami natury”, czyli na widełkach statycznych. Udało się jednak przekonać GPW, żeby tych widełek do czasu wydania decyzji nie rozszerzała. I tak cena 3,75 zł za akcję windykatora widniała w notowaniach przez pięć i pół roku, bo tyle czasu kurs akcji był zawieszony. Pamiętam też telefon, który tego dnia odebrałem od prezesa Pawła Borysa, który koniecznie chciał się wytłumaczyć i stanowczo zaprzeczyć, jakoby PFR miał coś wspólnego z aferą. Późniejsze doniesienia o zaangażowaniu pewnych ludzi w GetBack jasno uzasadniają ten telefon – relacjonuje.