Francję może czekać wiele lat niestabilności politycznej

Choć gospodarka francuska nie była w ostatnich miesiącach w złej kondycji, to kraj doznał wielkiego ciosu wizerunkowego. Znów jest postrzegany jako miejsce, w którym panuje bezprawie. Wielu obywateli nie czuje się natomiast częścią systemu politycznego.

Publikacja: 09.07.2023 08:42

Fala zamieszek, która rozlała się po francuskich miastach, jest wielkim ciosem w wizerunek kraju i j

Fala zamieszek, która rozlała się po francuskich miastach, jest wielkim ciosem w wizerunek kraju i jego turystykę. Może też przynieść nieobliczalne długoterminowe skutki polityczne

Foto: CHRISTOPHE SIMON/afp

Francja znów stała się miejscem, z którego napływają dramatyczne relacje medialne. Wielkie zamieszki, w których pogrążyła się, kiedy policja zastrzeliła 17-letniego kryminalistę pochodzenia algierskiego, przyniosły wiele szokujących obrazów. Rzędy spalonych autobusów, podpalane biblioteki, nastolatki z imigranckich rodzin biegające po ulicach z bronią palną… Straty są wstępnie szacowane (przez Medef, organizację pracodawców) na co najmniej 1 mld euro. Ucierpiało m.in. 300 oddziałów banków. Dla jednych to kolejny dowód na totalne fiasko francuskiej polityki imigracyjnej, społecznej i nawet gospodarczej. Dla innych to po prostu kolejna niedogodność, z którą poradzi sobie to europejskie mocarstwo. Wszak choć zamieszki miały dramatyczny przebieg, to jednak ich wpływ na gospodarkę będzie ograniczony. Zwłaszcza że owa gospodarka radziła sobie w ostatnich kwartałach zadziwiająco dobrze, a rynek akcji ustanawiał rekordy. Do tego trzeba doliczyć przewidywany spadek ruchu turystycznego.

– Nagrania z zamieszek obiegły cały świat i uderzyły w wizerunek Francji. Zawsze jest trudno stwierdzić, czy skutki tego będą długofalowe, ale na pewno będzie spadek rezerwacji latem. Choć sezon wyglądał obiecująco, to wielu ludzi już anulowało rezerwacje – wskazuje Geoffroy Roux de Bezieux, szef Medef.

Poważne mogą być też długoterminowe skutki polityczne tej erupcji przemocy i barbarzyństwa.

Próżnia polityczna

Jedną z „szokujących prognoz” Saxo Banku na 2023 r. była rezygnacja francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona. Miał on to zrobić z powodu fiaska reformy emerytalnej i problemów z rządzeniem. „Szokujące prognozy” są oczywiście przykładami projekcji, które wydają się być mało prawdopodobne, ale nie da się ich całkowicie wykluczyć. Wszak w ostatnich latach realizowały się dużo bardziej szokujące scenariusze. Czy jest więc realne to, że we Francji dojdzie do wielkiej zmiany politycznej?

Czytaj więcej

Europejski wzrost gospodarczy zawiódł oczekiwania ekspertów

Sondaże przeprowadzane jeszcze przed zamieszkami dawały Macronowi od 25 do 39 proc. poparcia. Wygląda to słabo, ale w przeszłości bywało jeszcze gorzej. Na jesieni 2018 r. poparcie dla niego dochodziło do tylko 18 proc. A mimo to wygrał wybory prezydenckie w 2022 r. Ani niskie poparcie, ani brak większości w parlamencie nie przeszkadzają mu w sprawowaniu władzy. Wielkie protesty przeciwko reformie emerytalnej nie zapobiegły w przepchnięciu jej z ominięciem parlamentu. Kolejne wybory prezydenckie we Francji mają się odbyć dopiero w 2027 r., a do tego momentu Macron może rządzić nawet z zerowym poparciem i niezbyt przejmować się opiniami obywateli. Nie da się jednak ukryć, że system polityczny Francji przechodzi poważną próbę.

– Rosnąca część populacji – nie większość, a raczej rosnąca i dająca się słyszeć mniejszość – kwestionuje obecnie wiarygodność francuskiej demokracji. Niektórzy sugerują, że powinniśmy przejść do nowego reżimu politycznego. Nazywają go Szóstą Republiką. Inni twierdzą w znacznie prostszych słowach, że prezydent Macron nie ma prawa być prezydentem, ponieważ został wybrany jedynie w kontrze do Marine Le Pen. Ostatecznie cała ta dyskusja nie ma sensu: we Francji mamy wolną demokrację, wolne wybory, a ludzie mogą głosować, na kogo chcą. Problemem są jednak nie tylko polityczne manifestacje na ulicach, ale także walka w parlamencie. Skrajna lewica robi tam straszny bałagan i pozostaje bardzo blisko wizji Chaveza z Wenezueli – kraju, który znam bardzo dobrze. Próbują zrobić w Senacie i Zgromadzeniu Narodowym to, co on zrobił w Wenezueli, kwestionując system parlamentarny. Nie sądzę, by im się to udało, ale trudno przewidzieć, co stanie się choćby za rok – mówi „Parkietowi” Christopher Dembik, dyrektor ds. analiz makroekonomicznych Saxo Banku.

Jego zdaniem problemem dla Francji może stać się próżnia polityczna po Macronie. Obecny prezydent nie będzie mógł w 2027 r. wystartować w wyborach, a mimo to nie dopuszcza, by w jego partii wyrósł lider mogący przejąć po nim schedę. To zwiększa prawdopodobieństwo chaosu politycznego w nadchodzących latach. – Z kolei naprawdę część populacji jest bardzo zagubiona i prawdopodobnie zagłosuje przy kolejnej okazji na opcje prawicowe lub wręcz skrajnie prawicowe. I żeby było jasne, łączenie skrajnej prawicy z Marine Le Pen nie ma już najmniejszego sensu. Obecnie jest ona umiarkowaną prawicą i wie, że musi taką pozostać, aby mieć szansę na zwycięstwo w wyborach – wskazuje Dembik.

Czytaj więcej

Rekord na giełdzie w Paryżu

Silne i słabe strony

Zamieszki, które rozlały się po Francji bynajmniej nie wywołały większych wstrząsów na giełdzie paryskiej. CAC 40, jej główny indeks, zyskał od początku roku około 12 proc., a przez ostatnie 12 miesięcy wzrósł o 24 proc. Rekord ustanowił pod koniec kwietnia, a do jego pobicia indeksowi brakowało w tym tygodniu mniej niż 3 proc. Dobra koniunktura na giełdzie francuskiej to w dużym stopniu efekt jej zdominowania przez producentów dóbr luksusowych. Akcje tych firm zyskiwały w ostatnich miesiącach m.in. ze względu na nadzieje na ożywienie gospodarcze w Chinach.

Dobrej koniunkturze na giełdzie sprzyja też sytuacja gospodarcza w samej Francji. W ostatnich kwartałach kraj ten radził sobie pod wieloma względami lepiej od Niemiec. Przede wszystkim zdołał uniknąć recesji. Wzrost gospodarczy wyniósł w pierwszym kwartale 0,2 proc. kw./kw. Mediana prognoz analityków zebranych przez agencję Bloomberga wskazuje, że takie powinno być również tempo wzrostu w drugim, trzecim i czwartym kwartale. Za cały rok ma on natomiast wynieść, według Międzynarodowego Funduszu Walutowego, 0,7 proc., podczas gdy w 2022 r. sięgnął 2,6 proc. Mamy więc do czynienia ze spowolnieniem. Jednocześnie Francja doświadcza inflacji, która jest wyraźnie niższa niż w większości krajów Europy. W czerwcu wyhamowała ona do 4,5 proc., a szczyt osiągnęła w lutym na poziomie 6,3 proc. Stopa bezrobocia wynosiła natomiast w pierwszym kwartale 7,1 proc. Była więc bliska najniższemu poziomowi od czterech dekad.

A jednak spora część Francuzów jest niezadowolona z własnego państwa i ma wrażenie, że się ono zwija. I nic dziwnego. W 2003 r. PKB na głowę (liczony według parytetu siły nabywczej) wynosił we Francji 30,8 tys. USD, a w Polsce 13,3 tys. USD. Obecnie wynosi odpowiednio 58,8 tys. USD i 45,3 tys. USD. W 2028 r. dystans zmniejszy się już do 10 tys. USD.

Francja
Osiedla priorytetowe, czyli fiasko francuskiej polityki społecznej

Rząd Francji klasyfikuje 1514 osiedli mieszkalnych jako tzw. osiedla priorytetowe. To określenie może być trochę mylące, gdyż są to miejsca, w których warunki społeczno-ekonomiczne są gorsze niż na innych obszarach kraju, a przestępczość dużo wyższa. Owe osiedla priorytetowe znajdują się w 859 miejscowościach i są zamieszkiwane przez 5,4 mln ludzi, czyli przez około 8 proc. populacji kraju. Dane dotyczące korzeni etnicznych mieszkańców tych osiedli nie są dostępne, ale często obszary te są postrzegane jako okolice, w których skupiają się rodziny imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu.
Stopa bezrobocia na tych obszarach przekraczała w pierwszym kwartale 18 proc. Bezrobocie wśród ludzi młodych (w wieku od 16 do 25 lat, którzy nie kontynuują edukacji) sięgało tam natomiast ponad 25 proc., podczas gdy dla całej Francji wynosiło prawie 13 proc. Mediana średniego miesięcznego dochodu wynosiła tam w 2020 r. 1168 euro, podczas gdy dla całego kraju wynosiła 1822 euro. 43 proc. mieszkańców tych osiedli zaliczano do grupy ludzi ubogich. Ten odsetek był prawie trzy razy wyższy niż dla całej Francji. 22 proc. mieszkańców osiedli priorytetowych żyje w lokalach uznawanych za przepełnione. Ten współczynnik dla całej Francji wynosi natomiast prawie 9 proc.
Osiedla priorytetowe są skupiskami biedy i przestępczości, pomimo że kolejne francuskie rządy realizowały w ostatnich dekadach wiele programów mających za zadanie zmniejszanie nierówności społecznych i poprawę standardów edukacyjnych. Od 2019 r. władze zaczęły nawet wypłacać po 10 tys. euro premii dla urzędników, którzy zgodzili się pracować na osiedlach priorytetowych. Znacznie podwyższono też płace dla pracujących tam nauczycieli. Na razie wysiłki mające na celu poprawę warunków bytu tych obszarów kończyły się fiaskiem. Szkoły i biblioteki otwierane tam w ostatnich latach były podpalane przez młodocianych przestępców podczas zamieszek.

Parkiet PLUS
Wstrząs polityczny w Tokio, który jakoś nie wystraszył inwestorów
Materiał Promocyjny
Pieniądze od banku za wyrobienie karty kredytowej
Parkiet PLUS
Coraz więcej czynników przemawia przeciw złotemu
Parkiet PLUS
Niepewność na rynku miedzi nie pomaga notowaniom KGHM
Parkiet PLUS
GPW i Wall Street. Kiedy znikną te męczące analogie?
Materiał Promocyjny
Sieć T-Mobile Polska nagrodzona przez użytkowników w prestiżowym rankingu
Parkiet PLUS
Debata Parkietu. Co wybory w USA oznaczają dla świata i rynków?
Parkiet PLUS
Efekt Halloween. Anomalia, która istnieć nie powinna, ale istnieje