Czy niedźwiedzie powiedziały już wszystko?
Nie ma zatem wątpliwości, że przynajmniej spora część trendu spadkowego (bessy), przed którym ostrzegaliśmy konsekwentnie już od jesieni ub.r., kiedy rynki były jeszcze w euforycznych nastrojach, jest już za nami – i to jest dobra wiadomość. Ale czy potencjalne zagrożenia zostały już w całości skonsumowane przez giełdowe niedźwiedzie?
Odwołajmy się do naszego tradycyjnego warsztatu analitycznego, w ramach którego na sytuację na GPW patrzymy przez pryzmat wskaźników wyprzedzających koniunktury gospodarczej. Nie jest przypadkiem fakt, że WIG w trakcie maja ocierał się o półtoraroczne minimum, skoro w tym samym miesiącu wskaźnik kondycji przemysłu w strefie euro (Eurozone Manufacturing PMI) również zanurkował do półtorarocznego dołka.
Sęk w tym, że wygląda na to, że na tym jeszcze nie koniec postępującego spowolnienia – taką przynajmniej wizję kreują nasze modele prognostyczne. Jeden z nich, zaczerpnięty przez nas niegdyś od JP Morgan, sygnalizuje, że jesteśmy dopiero mniej więcej w połowie całego trendu spadkowego europejskiego PMI. W dół spychać go będzie nadal obniżająca się systematycznie dynamika realnej podaży pieniądza w strefie euro. Model kreuje wizję spowolnienia rozciągającego się co najmniej do przełomu roku, w pewnym momencie wkraczającego na terytoria charakterystyczne dla recesji.
Trudno byłoby zakładać, że taki scenariusz jest już uwzględniony w cenach polskich akcji. Wizja ta oznaczać by musiała mocne ścięcie zysków spółek. Pojawia się zatem ryzyko, że obecne prognozy analityków, na których bazuje wspomniany wskaźnik P/E, są zbyt optymistyczne względem tego, co mogłoby się z nimi wydarzyć w przypadku ostrego hamowania koniunktury.
Nadciąga gospodarczy huragan
Skoro już wspomnieliśmy o największym amerykańskim banku, to warto odnotować najnowszą, szeroko cytowaną wypowiedź jego szefa, Jamiego Dimona, w której ostrzega przed nadciągającym „huraganem" w gospodarce. Mają go wywołać skutki wojny w Ukrainie (drogie surowce) i jastrzębia polityka Rezerwy Federalnej, która w połowie czerwca rozpocznie redukcję swego bilansu. Na rynku operacja ta została okrzyknięta mianem „ilościowego zacieśniania" (quantitative tightening, QT), dla podkreślenia charakteru odwrotnego do „ilościowego luzowania" (QE).
Przypomnijmy, że Fed już raz podjął się podobnego eksperymentu – w latach 2017–2019 – by potem go całkowicie zarzucić na skutek postępującego spowolnienia gospodarczego, zawirowań na rynku międzybankowym i narzekań prezydenta Donalda Trumpa. A przecież tempo tamtego QT, ogłoszonego w czerwcu, a rozpoczętego w październiku 2017, można z dzisiejszej perspektywy określić jako ślamazarne. Redukcja bilansu rozpoczęła się wtedy od 6 mld USD miesięcznie i dopiero po roku miała stopniowo dojść do 30 mld USD. Tym razem „ilościowe zacieśnianie" ma od razu wystartować od 47,5 mld USD miesięcznie, a od września osiągnąć 95 mld USD (szczegóły w ramce).