Dziesięć lat temu strzelił Anglikom efektownego gola na Wembley i był bliski przeprowadzki do Liverpoolu. Klub z Anfield chciał aktywować klauzulę odstępnego w wysokości 16 mln funtów, ale ówczesny pracodawca Konoplianki – Dnipro Dniepropietrowsk – zablokował transfer.
Przebojowy skrzydłowy został na Ukrainie i w 2015 roku awansował z drużyną do finału Ligi Europy, eliminując po drodze Ajax i Napoli. W finale Dnipro przegrało w Warszawie z Sevillą, ale Konoplianka zrobił dobre wrażenie na rywalach i już kilka tygodni później przeniósł się do Andaluzji. Za darmo, bo skończył mu się kontrakt.
Tam w debiucie strzelił gola Barcelonie (w meczu o Superpuchar Europy) i mógł wpisać sobie do CV triumf w Lidze Europy. Nie był jednak pierwszym wyborem Unaia Emery'ego, źle znosił rolę rezerwowego i poszedł do Schalke. Najpierw go wypożyczono, potem został wykupiony za 12,5 mln euro. Ale w Gelsenkirchen też nie potrafił wywalczyć sobie miejsca w podstawowym składzie i popadł w konflikt z trenerem Markusem Weinzierlem. U nowego – Domenica Tedesco – początkowo grał więcej, lecz błyszczał rzadko. Podobnie jak w Hiszpanii wypominano mu, że nie uczy się języka i nie integruje z szatnią.
Grał na Euro
W 2019 roku wrócił do ojczyzny, a szansa, jaką dostał od Szachtara Donieck, wydawała się idealną okazją do podreperowania kariery. W debiucie wszedł z ławki rezerwowych i zdobył bramkę, ale zaczęły go dopadać kontuzje. Z wiekiem tracił także swój największy atut – szybkość, dzięki której uciekał rywalom i zyskiwał przestrzeń do oddania strzału.